Strzał, strach, adrenalina. Biegła ile sił w nogach,
czuła jak wszystkie jej mięsnie pracują. Czuła jak zasycha jej w gardle, ale
nie potrafiła się zatrzymać. Biegła ile sił w nogach, nie obchodziło ją teraz
nic innego, byleby znaleźć się daleko stąd. Chciała się obejrzeć za siebie,
zobaczyć jak daleko już zdążyła uciec, ale nie potrafiła zmusić się by spojrzeć
za siebie. Odruchowo chwyciła się jedną ręką za brzuch i zaczynała brać coraz
większy hausty powietrza, jakby się krztusiła. Bała się jak nigdy przedtem, ale
nie o siebie, a osobę która była tu niczemu winna. Poczuła jak traci siły, ale nie zatrzymywała
się. Pisk opon, czarne auto wyjeżdżające zza zakrętu i świecące jej po oczach.
Chwila zawahania, odwrót. Chciała biec w drugą stronę, ale widziała swoich
przeciwników. Przygryzła delikatnie wargę. Co miała zrobić? Chciała wyciągnąć
pistolet i strzelać, ale nie mogła sobie pozwolić na postrzelenie, nie chciała
narażać niewinnej osoby.
-Czyżbyś się zgubiła maleńka?- usłyszała gruby ton głosu.
Od razu się odwróciła i pokazała grymas niezadowolenia na swojej twarzy.
-Shimizu- Warknęła w stronę mężczyzny na co ten się cicho
zaśmiał. Jej za to nie było do śmiechu, wybrała się tylko na głupi spacer i
spotkała kogoś kto chciał się jej pozbyć.
-Czego tu szukasz?- kolejne warknięcie wydobyte z jej ust
i chwilowa cisza. Przyglądał jej się przez chwilę uważnie, a pistolety jego
dwóch goryli wycelowane były w nią. Nie mogła nic zrobić, musiała czekać na
okazję kiedy będzie mogła uciec, nie mogła się narażać. Przeklęła na siebie w
myślach za to że nie została w domu, przecież Obito ją prosił by nie narażała
się na niebezpieczeństwo, by nigdzie wieczorami się nie wybierała, ale ona
oczywiście musiała postawić na swoim i
teraz płaciła za swoją głupotę. Ona mogła płacić za to, ale czy naprawdę
musiało to tez robić jej bezbronne nienarodzone dziecko? Znów delikatnie
dotknęła swojego brzucha, który na szczęście był tylko lekko widoczny, przez co
to nie było takie oczywiste. Nagle znów było słychać pisk opon i tuż za nią
zatrzymało się czarne audi. Uśmiechnęła się delikatnie pod nosem i odetchnęła z
ulgą. Mimo iż podjechał tylko jeden samochód to ona dobrze wiedziała do kogo
należy i że ta osoba na pewno wyprowadzi ją stąd bezpiecznie, gdyż nawet
Shimizu nie chciał mieć z nim za bardzo do czynienia. Silnik zgasł, a bron
kierowana zaczęła być w stronę czarnego audi. Każdy z niecierpliwością czekał
aż ktoś wyjdzie z samochodu. Po chwili drzwi od strony pasażera się otworzyły i
wysiadł młody czarnowłosy mężczyzna z włosami spiętymi w kitkę. Spojrzał po
wszystkich obecnych a jego ciemne spojrzenie zatrzymało się na jedynej kobiecie
w towarzystwie.
-Czy tobie trzeba naprawdę przyczepić ogon do tyłka żebyś
nie zrobiła nic głupiego- powiedział, a raczej warknął w jej stronę. Uśmiechnęła
się niewinnie w jego stronę, ale nie poruszał nawet o milimetr. Wiedziała że
mogła by sobie tym zaszkodzić więc czekała teraz na jakiś ruch Itachiego.
-Witam szanownego pana Uchihę? Proszę wybaczyć, ale mamy
mała sprawę do panienki- odezwał się starszy mężczyzna kierując swój wzrok
całkowicie ku chłopakowi. Tym razem jednak nie odpowiedział , zjechał go
wzrokiem i westchnął po czym uderzył w dach samochodu. Po chwili drzwi od
strony kierowcy zaczęły się otwierać. Spokojnie wysiadł z nich brązowowłosy
chłopak i zatrzasnął za sobą drzwiczki. Rin od razu dostrzegła grymas na twarzy
starszego mężczyzny, a u siebie odczuła dziwną ulgę. Chłopak włożył ręce do
kieszeni i zaczął kierować się w stronę dziewczyny, nikt nawet nie pomyślał o
tym by oddać chociażby jeden strzał.
-Haruno- powiedział chłodno mężczyzna przyglądając się
jak chłopak podchodzi do kobiety i podaje jej dłoń którą ona z chęcią
przyjmuje.
-Wsiadaj do samochodu- powiedział oschle, na co ona się
wzdrygnęła. Nienawidziła tego tonu głosy, bała się go wtedy mimo iż starała się
po sobie tego nie okazywać. Gdy tylko dziewczyna znalazła niebezpieczna w
samochodzie, zwrócił się w stronę mężczyzny patrząc na niego od góry do dołu.
-Jesteś bezbronny- stwierdził jeden z młodszych
ochroniarzy i wycelował z niego pistolet.
-NIE!- rozniósł się krzyk i w tym samym momencie wystrzał
z pistoletu.
Przewróciła się na drugi bok i westchnęła. Nudziło jej
się odkąd wróciła z domu Uchiha. Była zła na nich wszystkich a w szczególności
na Sasuke. Nie mieli prawa kontrolować jej życia. Była przecież już dużą
dziewczynką, nie miała zamiaru pakować się sama w kłopoty więc nie potrzebowała
ochrony. Nie miała także żadnego zamiaru zbliżać się do Sasuke, chciała mijać
go szerokim łukiem, nie potrafiła mu wybaczyć. Nie tego co wtedy zrobił, nie
przez to że ułatwił jej podjęcie decyzji o wyjeździe za granicę by kontynuować
naukę. Przymknęła na chwilę oczy przykrywając je dłońmi. Kochała Uchihę, zawsze
za nim podążała aż do czasu…
Nie wiedziała co
się dzieje, ale czuła straszliwy ból w okolicy żeber. Oczy miała zamknięte i
mimo iż chciała je otworzyć to miała z tym trudność. Próbowała się podnieść,
ale gdy tylko delikatnie się podniosła to przechodził ją straszliwy ból. Po
chwili zrezygnowała z próby podniesienia się by chociaż móc usiąść. Zaczynała
powoli otwierać powieki, słońce straszliwie ją raziło, ale nie rezygnowała.
Miała dziurę w pamięci, nie wiedziała co się dzieje. Gdy tylko przyzwyczaiła
się do światła rozejrzała się po pokoju. Zdziwiła się widząc białe ściany. Wiedziała
gdzie jest, nie raz tu była, ale rzadko kiedy jako pacjentka. Spojrzała na
swoje zabandażowane dłonie. Dotknęła głowy na której także poczuła bandaż.
Próbowała sobie przypomnieć co się stało, ale nie potrafiła. Nagle drzwi do
pokoju się rozsunęły a w nich stanął brunet z kubkiem w dłoni. Oczy miał
podkrążone, ale gdy tylko zobaczył jej oczy wypuścił kubek z rąk i podbiegł do
niej.
-Sakura- szepnął i
kucnął przy jej łóżku i przytulił twarz do jej dłoni. Nigdy nie widziała go w
takim stanie, ale uśmiechnęła się szeroko.
-Co się stało
Sasuke? Nie bardzo pamiętam- wolną ręką podrapała się w głowę i zaśmiała. Było
to dla niej dziwne że nic nie pamiętała, ale jakoś jej to nie przeszkadzało
skoro on tutaj był. Zawsze chciała być blisko niego, a ten robił wszystko by
tak nie było, a dziś sam ją przytulił więc mogła stwierdzić ze to był najlepszy
dzień w jej życiu mimo iż nie wiedziała co się stało że znalazła się w
szpitalu. Poczuła jak zaciska dłoń na jej ręce i patrzy jej głęboko w oczy,
potem się uśmiechnął i znów opadł na jej łóżko. Myślała że tak już będzie, że
teraz będzie dla niej taki kochany, ale nawet nie wiedziała jak się myliła.
Zaczynał ją nienawidzić, coraz częściej na nią krzyczał, nie pozwalał przebywać
w swoim towarzystwie. Powiedział że jest idotką dlatego wpadła pod samochód i
straciła pamięć i że nie chce jej znać. Bolało ją to bo mimo iż wcześniej ją
raczej ignorował to dbał o nią i nigdy nie krzyczał, a po tym wypadku było
coraz gorzej. Czuła jak jej miłość zaczyna zamarzać, jak jej serce robi się
niczym bryła lodu. Nie chciała go widzieć, nienawidziła go za to że pokazywał
jej jak bardzo nią gardzi. Wyjechała by uczęszczać do gimnazjum za granicą,
brat nie musiał jej bardziej na to namawiać, w tamtym momencie było to dla niej
najlepsze.
Zacisnęła mocniej pięści i otworzyła gwałtownie oczy.
Poczuła jak wymiociny wzbierają jej się w ustach i szybko wybiegła ze swojego
pokoju do łazienki. Nie wiedziała która była godzina, ale w domu było ciemno i
cicho. Musiało jej się przysnąć. Gdy tylko wbiegła do łazienki przewróciła się
i zahaczył kolanem o coś. Poczuła ból, ale dostała się do sedesu i
wypuściła to co trzymała w ustach.
Poczuła dziwne uczucie w brzuchu i kolejna porcja wymiocin. Posiedziała tak
jeszcze chwilę, poczuła straszne zmęczenie.
-Sakura- usłyszała swoje imię z ust brata. Odwróciła się
i uśmiechnęła delikatnie w jego stronę. Jej twarz była blada, ale kolory
zaczynały jej powoli wracać.
-Wybacz- szepnęła, a on ukucnął koło niej. Pomógł jej
wstać po czym podtrzymał ją gdy myła zęby i zaprowadził ja do pokoju.
-Twoje kolano- szepnął i wyszedł. Wrócił po chwili z
apteczka i zaczął przemywać jej ranę na kolanie po czym zawiązał je bandażem.
Wziął wodę z pod jej łóżka nalał do szklanki i otworzył pierwszą szufladkę.
Wyciągnął z niej białe opakowanie z którego wyjął dwie tabletki i podał je
dziewczynie razem z wodą. Bez żadnych narzekań wzięła od niego wszystko i za
jednym razem połknęła dwie tabletki przepijając to wodą.
-Coś się stało- zapytała gdy kolor już powrócił do jej
twarzy, a jej też zrobiło się lepiej. Chłopak westchnął i usiadł koło niej.
Mimo iż często zdarzało im się kłócić to kochał te spokojne dni kiedy mógł z
nią tak spokojnie porozmawiać.
-Dwie sprawy- pokazał na palcach jak małemu dziecku, a
ona cicho się zaśmiała i kiwnęła głową.
-Słucham
-Po pierwsze primo masz uważać żeby brać te tabletki i
nie przemęczaj się, a po drugie dzwonił Itachi- chciał zobaczyć jej reakcję na
imię starszego Uchihy, ale ona tylko patrzyła na niego delikatnie zaskoczona.
To prawda mimo iż należał do tej organizacji, to nie przepadał za żadnym z
Uchiów oprócz Obito.
-Cos się stało?- zapytała, gdyż Kouta jakoś nie bardzo
kwapił się by skończyć to co zaczął.
-Była mała bójka, Itachi dzwonił że Sou brał w tym
udział- jej reakcja była natychmiastowa. Wstała dość szybko przez co delikatnie
zakręciło jej się w głowię, na szczęście brat ją przytrzymał.
-Jedźmy- powiedziała cicho, a ten tylko kiwnął głową.
Zabrała bluzę z szafki i spojrzała mimochodem na zegarek. Była druga w nocy a
ona miała drugi dzień szkoły dopiero i pójdzie niewyspana, ale rodzina była
teraz ważniejsza. Musiała wiedzieć czy jej bratu coś się stało, czy jest
bezpieczny. Już nie raz widywała ich w przeróżnych stanach, w gorszych i złych
i nigdy nie mogła puścić tego płazem.
Dziś bardzo krótko, ale obiecuję że już w niedziele albo w poniedziałek ukaże się nowy rozdział na tym blogu. Wybaczcie za takie rzadkie dodawanie notek, ale ostatnio zaczęłam oglądać dramę Why Why love i strasznie mnie wciągnęła, ale obiecuję poprawę ;]