wtorek, 9 czerwca 2015

Wieeelki powrót?

Ekhm...
Chciałam wszystkich przeprosić za taaaaak długą nieobecność, wiem  że zastanawiałam się nad końcem, potem przyszły matury, teraz jeszcze czeka mnie zawodowy ale potem puki nie znajdę pracy myślę że będę miała dużo czasu dlatego też postanowiłam zakończyć tego bloga tak jak należy, czyli dokończyć opowiadanie. Niestety notka nie ukaże sie wcześniej jak w czwartek, gdyż sama muszę sobie przypomnieć to opowiadanie a potem napisać nową notkę. Więc jeśli jest tu jeszcze ktoś kto czeka na coś nowego to mam nadzieję że go nie zawiodę :)


środa, 21 stycznia 2015

Koniec?

Ostatnio zastanawiałam się nad zakończeniem bloga. To nie to że ostatnio nie mam czasu na pisanie, ale zastanawiałam sie czy jest dla kogo. Chciałabym się tylko dowiedzieć czy jest sens ciągnięcia tego bloga czy jednak powinnam go zakończyć.

czwartek, 25 grudnia 2014

15.Decyzje

Z dnia na dzień robiło się coraz zimniej, dni mijały nieubłagalnie szybko. Ciągle spoglądał za okno, gdzie krople deszczu uderzały w parapet. Rozmyślał. Zastanawiał się co teraz będzie. Czy wszystko w jego życiu się zmieni? Czy jest nadzieja na lepsze i spokojniejsze dni? Nie potrafił sobie odpowiedzieć na żadne pytanie kłębiące się w jego głowie. Dziewczyna, którą obiecał chronić, leżała już prawie od miesiąca w szpitalu, a on mimo obietnic jej składanych nie pojawił się ani razu więcej by ją odwiedzić. Sam nie potrafił powiedzieć, dlaczego. Wmawiał sobie, że nie potrafi przekroczyć progu szpitala, nie chciał się dowiedzieć, że jest z nią gorzej, ale coraz częściej przyłapywał się na tym, że po prostu nie chce tam iść. Nienawidził szpitali, a teraz jeszcze bardziej. Westchnął ciężko i spojrzał na zadanie domowe, które było dla niego proste, lecz nie potrafił się skupić by je rozwiązać. Miał ją chronić, miał zrobić wszystko by była bezpieczna, a co robi? Nic, nie potrafi nic zrobić by jej to zapewnić. Nie potrafi nawet jej odwiedzić i pocieszyć jak wtedy. Obiecał jej tyle, ale jego obietnice okazały się tylko pustymi słowami. Usłyszał ciche pukanie do drzwi, nie odezwał sie, ale usłyszał ciche skrzypnięcie. Spojrzał w tamtym kierunku i ujrzał tak dobrze znaną mu twarz.
-Ojciec kazał ci zdać raport z wczoraj i udać się do Rin, ta rana postrzałowa w cale nie wygląda dobrze.- Chłodny ton głosu, a twarz taka spokojna. Nie potrafił tego pojąc, w tym momencie chciałby, aby na niego nakrzyczał. Aby cos powiedział odnośnie jego zachowania, ale on jednak milczał. Spojrzał na swoje ramię. Koszulka była przesiąknięta krwią, a w ranie dalej tkwiła kula, którą już wczoraj powinien usunąć, ale nie chciał. Wmawiał sobie, że to jego kara za jego zachowanie, ale to nie wystarczało, bo po mimo tego bólu nie potrafił przestać myśleć o tym, jakim dupkiem był teraz.
-Jak ona się czuje?- Zapytał niespodziewanie, a zielonooki spojrzał na niego przelotnym spojrzeniem.
-Dobrze-, po czym opuścił jego pokoju zostawiając go w tej ciszy, która go tak przerażała. Zamknął oczy przypominając sobie urywki wczorajszej akcji. W mieście znów zaczęło roić się od samowolki. Odkąd zamknęli Shimizu, dużo młodych ludzi zaczęło działa samowolnie i napadać bezbronnych, przez co jego rodzina miała dużo do roboty. Otworzył oczy, po czym wstał i wyszedł ze swojego pokoju. Sou miał rację, powinien usunąć szybko tę kulę, bo może się to źle dla niego skończyć. Powoli kierował się w stronę domu, w której nie był zbyt mile widzianym gościem i sam wolał tam nie chodzić, ale czuł, że rana doskwiera mu coraz bardziej. Stanął przed Shoji i się zawahał. Nabrał powietrza do płuc i przesunął Shoji wchodząc do oświetlonego pomieszczenia. Uśmiechnął się widząc te wszystkie ozdoby, które z biegiem lat się nie zmieniły. Pachniało tu Gożdzikami i było czuć tę rodzinną atmosferę, nie to, co w pozostałej części domu. Zamknął oczy, a wspomnienia mimowolnie powróciły. Pamiętał jak dziś, gdy trenowali razem z Naruto, ona przesiadywała u Obito. Zawsze mógł ją tu znaleźć, jeśli nie była u niego to siedziała tutaj, uśmiechnięta, nieprzejmująca sie niczym. Otworzył szybko oczy i zacisnął mocniej pieści. Nie, to on tak myślał, tylko on myślał, że była beztroską dziewczynką nieprzejmującą sie niczym, a jednak odkąd była mała musiała zmagać sie z chorobą, o której on nic nie wiedział.
-Myślałam, że wolisz już zginąć niż wyciągnąć tą kulkę- usłyszał pełen goryczy, a mimo to zmartwiony kobiecy głos. Spojrzał na kobietę, która stała w przejściu od sypialni i przyglądała się mu sie uważnie. Jej brzuch już był widoczny, przez co na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Współczuł temu dziecku, że urodzi się w rodzinie Uchiha, a mimo to wiedział, że taki mały dzieciak biegający po domu wniesie tu dużo radości, jak ona.
-Nie spieszy mi sie na drugą stronę, po prostu nie myślałem wczoraj trzeźwo- odparł i usiadł na wskazanym przez Rin krześle. Ściągnął z siebie koszulkę i skrzywił się widząc swoją ranę. Teraz żałował, że nie przyszedł od razu do niej wczoraj.
-Jeśli masz zamiar dalej udawać bohatera, to lepiej idź z nią pogadaj- nie spodziewał się takich słów. Spojrzał na nią zaskoczony.
-O, co ci chodzi?
-Nie udawaj jeszcze większego debila niż jesteś Sasuke. Jestem kobietą, zakochaną kobietą, prawie matką, a także żoną. Wy faceci z rodziny Uchiha już tak macie- nie zrozumiał jej słow.
-Co masz na myśli?- Poczuł pstryczek w ucho i westchnięcie.
-Coś cię gryzie, a raczej ktoś imieniem Sakura. Obiecałeś jej, że będziesz przy niej, a mimo to nawet się tam nie pokazałeś i to cię gryzie, dlatego ostatnimi czasy nie potrafisz się w ogóle skupić. Jesteś w ostatniej klasie, a twoje stopnie się pogorszyły, zaś na akcjach jesteś wszystkim kulą u nogi- Wiedział to, ostatnio jego stopnie spadały, a na akcjach był zostawiany w tyle by nikomu nie przeszkadzać, wiedział to, ale nie chciał tego do siebie dopuścić.
-To nie takie proste- syknął czując jak kobieta pozbywa się z jego ramienia kuli, po czym dezynfekuje ranę.
-To jest bardzo proste Sasuke. Powinieneś już dojść do tego, że masz dwa wyjścia z tej sytuacji
-Dwa?
-Tak, albo tam pójdziesz przeprosisz za to, że jesteś takim dupkiem i ona ci wybaczy, po czym będziesz próbował robić wszystko by była szczęśliwa, albo zakończysz to- spojrzał na nią zdziwiony. Rin żadko, kiedy udzielała mu rad, zazwyczaj była w stosunku do niego oziębła.
-Zakończyć to, co?
-Tak, jak już zauważyłeś cierpi przez samą znajomość z rodziną Uchiha, jeśli chcesz by wiodła spokojne życie powinieneś ją usunąć ze swojego, pokazać, że ci nie zależy, zapomnieć o niej, a najlepiej wymazać ją ze swoich wspomnień, a wtedy może i pozostanie pusta w sercu, ale będziesz wiedział, że jest bezpieczna z dala od twojego świata- po tych słowach zawiązała supełek na bandażu i przetarła ręce w mokrą szmatkę pozbywając się jego krwi z rąk.
-Więc powinienem wybrać to, co dla niej najlepsze- wstał i zabrał ze sobą zakrwawiony podkoszulek. A wiec zostało mu teraz zrobić tylko jedno. Może tego właśnie mu było trzeba? Rady od kogoś, udawał dorosłego, ale tak naprawdę sam nie potrafił poradzić sobie z tym wszystkim, co działo siew jego głowię.
-Normalny człowiek by tak zrobił, ale pamiętaj o jednym Sasuke. W tym świecie rzadko, kiedy można liczyć na prawdziwą miłość. Nie powinieneś podejmować pochopnie decyzji. Zastanów sie czy będziesz potrafił zapomnieć o tym, jaki byłeś szczęśliwy, o tym ile radości wniosła do twojego życia. Pamiętaj, że gdy jednak zdecydujesz się o niej zapomnieć, nie będziesz miał prawa nigdy więcej o niej pomyśleć, a tym bardziej jej zobaczyć- po tych słowach stał jak zamurowany, ale Rin to nie przeszkadzałoby opuścić salon i udać się do pokoju by dokończyć swój wypoczynek. Przez chwilę jeszcze stał w oświetlonym pokoju, jednak po chwili wyszedł znów na zimny korytarz z jeszcze większym mętlikiem w głowie niż wcześniej.

Spojrzała na wazon z kwiatami i delikatnie się uśmiechnęła. Dziś juz nikt ich nie przyniesie, co bardzo ją cieszyło, dziś był dzień, w którym w końcu mogła opuścić tą szpitalną salę i wrócić do ciepłego domu, a także do szkoły. Musiała poczekać Jeszcze tylko na ostatnie badania, a potem miał ktoś po nią przyjść, chociaż sama uważała, że to niepotrzebne. W końcu nie miała już 10 lat, tylko 16 i potrafiła dotrzeć sama ze szpitala do domu. Spojrzała się w stronę drzwi i zamyśliła. Już nie czekała na niego. Na początku za każdym razem, gdy usłyszała otwierane drzwi miała nadzieję, że to on przyszedł, jednak za każdym razem czuła rozczarowanie. Mimo obietnicy nigdy się nie zjawił, tak jakby zapomniał o jej istnieniu. Ale czego ona tak naprawdę oczekiwała? Że będzie przy niej codziennie? Że tak po prostu będzie tylko dla niej? Przestała się już oszukiwać, że to ma jakikolwiek sens i starała się żyć dalej. Chciała żyć i dopiero Sasuke jej uświadomił, że warto. Nie poddała się leczeniu tylko dzięki jego słowom, ale też miały dla nie duże znaczenie. Była samolubna chcąc odejść bez walki i zostawiając najbliższych. Usłyszała pukanie do drzwi i odwróciła wzrok w tamtą stronę. Widzą dwie tak ostatnio dobrze znane jej twarze, pojawił się u niej delikatny uśmiech.
-Jak tam księżniczko? Cieszymy sie, że wracamy do domu?- zapytał blondyn siadając od razu na krześle przy jej łóżku i uśmiechając się od ucha do ucha.
-Nareszcie będę mogła się porządnie wyspać we własnym łóżku- odparła szczęśliwa.
-We własnym czy tym w posiadłości Uchiha?- Zapytał chłopak patrząc na nią z dziwnym uśmieszkiem. Nie zrozumiała go do końca, ale Sasori szybko uderzył przyjaciela w głowę i westchnął.
-Nie słuchaj go, ostatnio doskwierają mu pewne braki i nie mówię tu tylko o jego mózgu- na te słowa Sakura sie zaśmiała.
-Nie każdy ma tak dobrze jak ty Sasori, że wystarczy że się uśmiechniesz a dziewczyny same włazy ci do łóżka
-Naprawdę chcesz o tym teraz Deidara rozmawiać?
-A, dlaczego nie? Przecież Sakura ma Sasuke, więc to powinno być dla niej normalne
-He?- Dziewczyna, spojrzała na nich zaskoczona, a po chwili na jej twarzy zagościł wielki rumieniec. Chłopcy momentalnie spojrzeli na nią zdziwieni. Deidara po chwili wstał z krzesła i patrzył na nią zszokowany.
-Nie mów, że tego jeszcze nie robiliście?- Niemalże krzyknął, a czerwono włosy spojrzał na niego z bezradnością.
-Ale, my no....- Nie wiedziała, co ma powiedzieć. Przecież ona nawet z nim nie była, a co tu dopiero mówić o tym, że posunęli się aż do takiego kroku.
-Współczuje temu chłopakowi, że, mimo iż ma taka laskę za dziewczynę to musi sobie Radzic sam. Chociaż jesteś chyba pierwszą dziewczyną, która mu odmówiła- nie potrafiła rozmawiać na takie tematu, jeśłi one dotyczyły jej samej. Dziwnie się z tym czuła.
-Ale my nie jesteśmy razem- w końcu wydusiła z siebie i poczuła się jeszcze bardziej zażenowana, gdy chłopcy znów spojrzeli na nią zaskoczeni.
-Ale słyszałem od twojego brata, że ostatnio spałaś u niego w pokoju, a nawet się całowaliście- powiedział prosto z mostu Sasori, dzięki czemu rożowowłosa spaliła jeszcze większego buraka. Spojrzała mimowolnie na Deidarę, który kucał i rysował palcem coś po podłodze.
-Naprawdę ten chłopak ma ciężej niż myślałem, nawet z Friendzonu nie może wyjść- nie wiedziała, co ma powiedzieć, może z perspektywy innych naprawdę to tak wyglądało, ale było całkiem inaczej.
-Mówiłem wam, że źle się czuję jak widzę waszą dwójkę z moją siostrą- czuła się uratowana od tej rozmowy, która przed chwilą sie tu odbyła słysząc głos starszego brata.
-Sou-nii- ucieszyła sie na jego widok i posłała mu ciepły uśmiech.
-Wasza dwójka won mi stąd, Itachi was szukał, a ty moja droga przygotuj się na powrót do domu.

Siedział na kanapie w salonie i przeglądał programy telewizyjne. Mimo iż był w trzeciej klasie, zrobił sobie dziś dzień wolny. Nie chciało mu sie iść do szkoły, tym bardziej, że nie byłby się dziś w stanie na niczym skupić. Wiedział, że wychodziła ona dziś ze szpitala, a jego myśli ciągle zaprzątała rozmowa z Rin. Nie potrafił sam siebie rozgryźć. Ususzał trzask i skrzypienie podłóg toteż spojrzał na wejście do salonu gdzie ujrzał dwóch chłopaków na których twarzach pojawiła się jakby ulga.
-Sasuke, nie martw się jesteśmy z tobą- usłyszał nagle i spojrzał zdziwiony na Deidarę, który jak nigdy był strasznie poważny.
-Niby, w czym?- Odparł chłodno
-Jak coś, to mów to zabierzemy cię gdzieś, gdzie na pewno kogoś wyrwiesz- tym razem nic nie zrozumiał z tego, co mówił blondyn. Westchnął i mimo wszystko puścił to w niepamięć. Nie było sensu się nad tym zastanawiać, ponieważ i tak jakoś nie miał ochoty wiedzieć o co im może chodzić.
-Itachi jest u siebie- powiedział i wrócił do swojej nudnej rozrywki, jaką było przeglądanie, co leci w telewizji. Nie wiedział ile czasu spędził na tej bezsensownej rzeczy, ale wiedział, że musi prze prostować kości. Dlatego postanowił przejść się do kuchni by zrobić sobie coś do picia. Jednak, gdy tylko opuścił salon, dostrzegł przed sobą, zieloną parę oczu wpatrzoną w niego. Patrzył na nią przez chwilę, jakby zauroczony jej wyglądem.
-O Sasuke dobrze, że jesteś, nie mogę zostawić jej samej w domu, a mam kilka spraw do załatwienia więc jak możesz to posiedź z nią chwilę- spojrzał na Sousuke, który nawet się nie rozebrał tylko od razu opuścił posiadłość zostawiając go z siostrą. Czuł się nieco niezręcznie, nie wiedział, co powiedzieć, jednak dziewczyna rozpinając swój płaszczyk minęła go bez słowa wchodząc do salonu. Patrzył przez chwilę za nią, po czym westchnął i udał sie do kuchni. Zrobił dwa ciepłe kakao, po czym wrócił do salonu i rozsiadł się na kanapie tuż obok dziewczyny. Nie odzywali się do siebie, ale czuł na sobie wzrok dziewczyny. Po dobrych 15 minutach milczenia spojrzał w końcu w jej stronę, a ona dotknęła palcem jego twarzy i uniosła delikatnie kącik jego ust. Patrzył na nią zdezorientowany.
-Co ty robisz?- Zapytał, ale nie odepchnął jej, gdy podniosła drugą dłoń i zrobiła to sama z drugim kącikiem jego ust.
-Deidara i Sasori myśleli, że sypiamy ze sobą- powiedziała to obojętnym głosem, ale on momentalnie rozszerzył oczy patrząc na nią z niedowierzeniem. Już wiedział, o co chodziło tamtej dwójce, gdy tu wpadli.
-Sousuke wie, że rozmawiają z tobą na takie tematy?- Zapytał, a dziewczyna dopiero teraz wzięła ręce z jego twarzy i westchnęła.
-Jesteś przystojniejszy jak się uśmiechniesz, ale na pewno do dziewczyn się nie uśmiechasz, więc, na co one lecą?- Znów otworzył szerzej oczy patrząc na nią zdziwiony. Skąd u niej wzięła się taka ciekawość i dlaczego akurat teraz. Westchnął i upił łyk ciepłej cieczy.
-Wiesz dużo dziewczyn leci na wygląd i kasę- odparł najzwyczajniej w świecie. Znów poczuł na sobie jej wzrok, dlatego także odwrócił się w jej stronę i spojrzał jej w oczy.
-Nie wiem czy byłabym zdolna przespać sie z tobą, tylko, dlatego że masz ładną buźkę- odparła ciągle patrząc mu w oczy. Zamknął oczy i przeklął w myślach na kolegów swojego brata. Dlaczego oni muszą z nią rozmawiać na takie tematy i dlaczego on ciągle drąży z nią ten temat?
-Myślę, że nie powinniśmy rozmawiać o tym- odparł szybko.
-Dużo razy to robiłeś?- Takiego pytania to się nie spodziewał. Spojrzał na nią znów zszokowany. Najbardziej przerażało go to, że ona nie widziała nic złego w tych pytaniach do tego sama była taka niewinna.  Jednak najgorsze było to, że nie chciał owijać w bawełnę, tylko powiedzieć jej prawdę. Znów westchnął.
-Nie wiem, nie liczę- odparł szybko
-A pamiętasz, chociaż ich imiona?- Poczuł jak mała żyłka zaczyna mu pulsować na czole. Odłożył kubek na stół, po czym szybko rzucił się na dziewczynę, tak, że leżała teraz pod nim. W końcu był zadowolony, że jej wyraz twarzy z obojętnego zmienił się na zaskoczony.
-Zapamiętam na pewno jednej, jeśli nie przestanie zadawać pytań- patrzyła na niego przez chwilę zdezorientowana, po czym na jej twarzy pojawił się rumieniec. Musiał przyznać, że naprawdę wyglądała słodko, gdy była taka zmieszana.
-Nie boję sie ciebie - odparła hardo znów patrząc mu prosto w oczy, lecz tym razem w jej oczach nie było widać obojętności, lecz zdeterminowanie. Była naprawdę słodka, aż nie mógł uwierzyć, że, mimo iż nie był u niej ani razu to nie była na niego zła.
-A powinnaś, jestem facetem, drążeni ze mną takich tematów może być złe w skutkach, a tym bardziej, jeśli- tutaj przerwał i zaczął delikatnie całować ją po szyi. Zaskoczyło ją to, ale było zbyt przyjemne żeby mu przerywać. Po chwili oderwał się od niej i uśmiechnął widząc jen buzię-, jeśli masz taki wyraz twarzy.- Zaskoczona patrzyła na niego, chciała uciec, ale jakby druga jej strona chciała zostać by dalej to robił. Delikatnie dłonią przeczesała jego włosy. Chłopak poczuł tak dobrze znany mu impuls i momentalnie podniósł sie z dziewczyny do pozycji siedzącej i nabrał głęboko powietrza do płuc. Musiał sie uspokoić. Spojrzał kątem oka na dziewczynę, która także się podniosła, jej włosy były w nieładzie, co dodawało jej jeszcze większego uroku.
-Sasuke?
-Mówiłem ci już, jestem facetem, proszę cię idź do łazienki- nie patrzył na nią, ale widziała delikatny rumieniec na jego twarzy. Na początku nie zrozumiała, ale po chwili do niej też dotarło, co właśnie się wydarzyło. Zaczerwieniona wstała szybko i ruszyła w stronę łazienki. Gdy tylko się tam znalazła to pierwsze, co spojrzała na swoje odbicie w lustrzę. Włosy w nieładzie, a jej twarz cała czerwona. Zastanawiała się, co się dziś z nią działo. Nie chciała przerywać, chciała go pocałować, chciała go przytulić. Westchnęła ciężko i powoli opadła na podłogę. Jak tylko się dowiedziała, że będzie musiała z nim siedzieć, to była zła. Chciała go olewać, chciała na niego krzyczeć, ale nie potrafiła. Działał na nią jak magnes, przyciągał ją do siebie, ale nic nie robił. Spojrzała na swoje dłonie, po czym mocno je zacisnęła. Musiała podjąć decyzję, musiała w końcu się zastanowić nad tym, czego chce. Czy chce walczyć o tą miłość jak za młodu, czy najwyższy czas się poddać?



Gomen że tak długo nic nie było, mimo iż obiecywałam że będzie coś wcześniej. Niestety po mikołaju rozchorowałam się i nic nie chciało mi przejść, także nawet z łóżka się nie ruszała. A jak teraz w miarę lepiej sie poczułam to niestety wyskoczyło mi zapalenie spojówek i ledwo, co widzę na oczy, ale postarałam sie mimo wszystko cos dla was wyskrobać. Mam nadzieję, że notka, chociaż troszkę się wam spodoba:)



środa, 10 grudnia 2014

Gomen?

Wybaczcie że tak długo znów nic nie było, ale ostatnio w ogóle nie mam czasu na pisanie, próbne matury, poprawianie ocen by jakoś wyglądały na koniec semestru i dużo prac związanych ze studniówką praz wigilią szkolną. Ostatnimi czasu jestem bardzo zajęta jak i towarzyszy mi brak weny. Chciałam wam coś wyskrobać na mikołaja, ale niestety po szkole byłam tak zmęczona że przeważnie kładłam się spać. Jednakże obiecuję że ten spóźniony mikołaj dotrze i do was moi kochani czytelnicy i już w ten weekend pojawi się albo nowy rozdział, albo jakaś jednopartówka. Oraz mam nadzieję że w wolne uda mi się dodawać coś częściej :)



sobota, 1 listopada 2014

14. Nadzieja

Nastał kolejny dzień, słońce już dawno było poza horyzontem, ale dzisiejszy dzień wcale nie był taki ciepły. Z dnia na dzień robiło sie coraz zimniej. Nie spał, leżał cicho oddychając i myślał o wszystkim i o niczym. Patrzył w sufit, jednak myślami był, jakby poza tym pokojem. Kątem oka spojrzał na śpiącą twarz dziewczyny, która jak gdyby nigdy nic spała przy jego boku niczym się nie przejmując, co denerwowało go jeszcze bardziej. Nie byli już dziećmi, a ona mimo wszystko nie bała sie wczoraj zasnąć w jego pokoju i do tego jeszcze z nim w łóżku. Oczywiście, że nic by jej nie zrobił, ale mogłaby trochę wyczuć, że mimo wszystko jest on już dorosłym mężczyzną i trochę bać się zasypiać obok niego. Westchnął, po czym delikatnie się podniósł do pozycji siedzącej tak by nie budzić dziewczyny. Dłonią powoli zgarnął jej kosmyki z policzka i przeklął na siebie w myślach. Wczorajsze rany były dość widoczne na jej twarzy, ale gościł też na niej spokój. Nie może pozwolić by znów cierpiała, tym razem obiecał sobie, że nie ważne, co sie stanie, nie pozwoli by ktoś ją znów skrzywdził. Wstał i zaczął po cichu kierować sie w stronę wyjścia z pokoju. Był głodny i chciało mu sie pić, a przy okazji mógłby i jej zrobić cos do jedzenia.
-No przecież ci mówię, że nigdzie jej nie ma!- Usłyszał dobrze mu znany głos dochodzący z kuchni. Zmarszczył brwi zastanawiając się, co może sie tam dziać i przyspieszył kroku. Gdy tylko znalazł sie w kuchni, zastał tam swojego brata oraz brata Sakury. Obu dwoje spojrzeli na niego, gdy tylko wszedł do kuchni.
-Czego sie tak wydzieracie z samego rana?- Zapytał spokojnie podchodząc do lodówki.
-Po pierwsze nie z samego rana, a po drugie, Sakura miała spać u mnie dzisiaj nigdzie jej nie ma- odparł już trochę bardziej spokojnie Sousuke, ale mimo wszystko widać było, że jedno złe słowo i może naprawdę wybuchnąć.
-Aż dziwne, że nie zauważyłeś tego wcześniej- odparł znów spokojnie karooki, nie rozumiejąc, o co tyle szumu, jednak po chwili odwrócił się w stronę dwóch starszych i spojrzał na nich zaskoczony.
-Co?- Zapytał zdezorientowany tym razem Itachi.
-Nie mów, że nie wiesz, gdzie wczoraj poszła?- Ledwo te słowa mu przeszły przez gardło, bo jeśłi, obydwoje się dowiedzą, że dziewczyna spała u niego w pokoju to już wiedział, że może pożegnać sie z życiem.
-Sasuke?- Sou spojrzał na niego poważnie, a ten tylko westchnął, po czym ruszył w kierunku swojego pokoju, a chłopaki zaraz za nim. Gdy tylko otworzył drzwi, brat dziewczyny od razu tam wparował, po czym stanął w bezruchu. Zdziwił tym trochę pozostałą dwójkę, która także weszła do pokoju i już zrozumieli. Dziewczyna spała sobie najlepsze w łóżku chłopaka, jej włosy były porozrzucane po poduszce, kołdra leżała praktycznie na podłodze, a dziewczyna miała przykrytą tylko jedną nogę i spała praktycznie na samym środku łóżka.
-Nim dostanę ochrzan Sou, nawet jej nie dotknąłem, uśpiła się tu wczoraj jak przyszła porozmawiać, a tak przy okazji to współczuje jej przyszłemu chłopakowi, skoro ona tak się rozpycha- Itachi z Sousuke spojrzeli po sobie i westchnęli ciężko. Nic nie mogli na to poradzić.
-Sakura!- Krzyknął, zieloonoki, a dziewczyna leniwie uniosła swoje powieki i zaspanym wzrokiem spojrzała na mężczyzn stojących w pokoju.
-Sou mówiłam żebyś pukał zanim wejdziesz do mojego pokoju- powiedziała zaspana podnosząc się z łóżka i przecierając oczy.
-Tylko, że to moje łóżko- odezwał się młodszy Uchiha patrząc na nią. Nie mógł oderwać od niej wzroku, wiedział, że to nie stosowne, ale gdy była taka zaspana i gdy wyglądała tak seksownie, nie mógł się powstrzymać. Dziewczyna spojrzała na niego zaskoczona, po czym rozejrzała się po pokoju i westchnęła. Znowu to zrobiła, znowu zasnęła tutaj jak kiedyś, ale nic na to nie mogła poradzić, czuła sie tutaj taka bezpieczna i wolna. Uwielbiała zasypiać w pościeli Sasuke, uwielbiała czuć jego zapach i jego obecność. Nic nie mogła poradzić na swoje uczucia, przecież nie mogła ich zmienić od tak, mimo że próbowała je ukrywać odkąd tutaj wróciła zza granicy, to nie bardzo jej to wychodziło.
-Eh nie ważne, po prostu wstawaj i odwiozę cię do domu- powiedział Sou, po czym wyszedł z pokoju, a za nim dalej zdziwiony starszy Uchiha. Sasuke jednak został i ciągle się jej przyglądał.
-Długo tak będziesz jeszcze na mnie patrzył?- Zapytała wstając z łóżka i rozciągając się.
-Zastanawiam sie czy powinienem cię teraz pocałować, czy raczej zapomnieć o tym, co powiedziałaś wczoraj- odparł spokojnie i delikatnie się uśmiechnął widząc jak na twarzy dziewczyny pojawia się delikatny rumieniec.
-Byłam wczoraj zmęczona i mogłam mówić brednie- odparła szybko.
-Ale jak byłaś młodsza to często zdarzało ci się to mówić- znów ją przyparł do muru słowami. Dziewczyna jednak wiedziała jedno, nie mogła. Uśmiechneła sie smutno w jego stronę, po czym go minęła, jednak nim wyszła z jego pokoju zatrzymała się i spojrzała na niego smutno.
-Niestety ja nie mogę dać nikomu szczęścia, tylko ból- po tych słowach zostawiła zaskoczonego chłopaka samego w pokoju. Nie wyszedł za nią, nie zapytał, co to znaczyło. Wiedział ze nawet gdyby ją teraz złapał to dziewczyna i tak by mu nie odpowiedziała, o co jej dokładnie chodziło. Zostało mu jedynie czekanie, na to czy kiedyś mu powie.

Odkąd wróciła do domu to nie mogła się pozbyć swojej matki oraz Hinaty. Obydwie biegały koło niej jak dwie osy, które próbują ją użądlić. Nic nie mogła sama zrobić, miała siedzieć albo leżeć, nawet do ubikacji ledwością ją samą puszczały. Największy ubaw z tego wszystkiego miał Kouta, który od wczoraj dziwnie się zmienił. Myślała, że to raczej on będzie tym, który będzie się o wszystko bał, jednak nie. Zachowywał się raczej tak jak Sou, tylko taka bardziej uśmiechnięta wersja. Pozwalał jej na wszystko i starał się uspokajać matkę.
-Nie mów mi, co mam robić, gdybym wiedziała, że znów się to tak skończy to...
-Nic byś nie zrobiła, nie masz wpływu na to, zresztą to nie jest wina Sasuke, ani nikogo, tylko moja. Gdybym była bardziej ostrożna nic takiego by się nie stało- odparła ostro Sakura, która miała juz serdecznie dość słuchania matki o klanie Uchiha i tego, że każde dziecko chcą jej zabrać.
-Kochanie, nie chodzi mi o to, że ja ci zabraniam sie z nimi widywać, wiesz, że są też dla mnie ważni, bo Mikoto była moją przyjaciółką w szkole, ale Sou nie odzywa się do nas w ogóle, Kouta tam dołączył, mimo że jest w domu to czuję jakby go nie było, a ty, mimo iż wiem, jakim uczuciem go darzysz to nie chcę cię stracić- odparła zatroskana matka patrząc córce głęboko w oczy.
-Mamo, wujek zaproponował mi bym wyszła za Itachiego, ale odmówiłam- każdy spojrzał na nią zdziwiony, a najbardziej Kouta, który o niczym nie wiedział, mimo tego nie odezwał się słowem, bo wiedział ze to chyba nie wszystko. Kaede dotknęła delikatnie policzka córki i uśmiechnęła się.
-Ponieważ to nie tego Uchihe kochasz- tym razem ton jej głosu był spokojny. Sakura przełknęła ślinę i kiwnęła głową, po czym się cicho zaśmiała.
-Ponieważ umieram- po tych słowach każdego zamurowało. Hinata zacisnęła pieści na spódniczce i spojrzała na swoje kolana. Nie potrafiła znieść przyjaciółki w takim stanie, chciałaby zawsze widzieć ten jej uśmiech na twarzy, słuchać jej docinek. Nie potrafiła sobie wyobrazić, że kiedyś w jej życiu może zabraknąć tego uśmiechu, jej osoby.
-Kochanie nie mów tak
-Ale to prawda mamo, po co mamy sie oszukiwać, zresztą nie możemy się teraz smucić, kiedy mamy tak dobre nowiny- jej wyraz twarzy momentalnie się zmienił, gdy spojrzała na Hinatę i uśmiechnęła sie szeroko.
-Hę?- Zdziwiła się biało oka patrząc zdziwionym spojrzeniem na przyjaciółkę.
-Mnie wujek pytał o Itachiego, ale słyszałam też o Naruto- tym razem to Sakura się zdziwiła, gdy jej przyjaciółka nagle posmutniała.
-Ah, więc już wiesz- zacisnęła piąstki i uśmiechnęła sie smutno.
-Hinata?
-Pan, Minato proponował ojcu, abym została narzeczoną Naruto, ale ojciec się nie zgodził. Powiedział, że nie może tak ważnej więzi powierzyć komuś takiemu jak ja, wiec zaproponowałby Naruto-kun zaręczył sie z, Hanabi, która jest pewna swego. Nie było go tam, ale jego ojciec nie miał nic przeciwko- po tych słowach Sakura nie wiedziała, co powiedzieć. Przygryzła dolną wargę i przeklęła w myślach na ojca przyjaciółki. Nic do niego nie miała, ale denerwowało ją to, że w ogóle w nią nie wierzył.
-Hinata, jestem pewna, że Naruto sie na to nie zgodzi- po tych słowach chciała wstać i przytulic przyjaciółkę, ale poczuła jak jej sie zaczyna kręcić w głowię, chciała znów usiąść, ale zrobiło jej sie momentalnie niedobrze, obraz jej sie zaczął zamazywać. Słyszała jak ktoś krzyczy jej imię, ale nawet nie była pewna, kto to był. Czuła jakby spadała, po czym nastąpiła ciemność.

Był zdenerwowany, nie rozumiał jak w takiej sytuacji jego brat mógł mięć wyłączony telefon. Wiedział, że w takim stanie nie powinien wsiadać za kierownice, ale nie potrafił sie teraz uspokoić. Mknął przez ulice miasta mając w głowię tylko tą jedną scenę, która wydarzyła się dziś w jego domu. Dlaczego nikt nie zapytał sie jej jak się czuje? Dlaczego nie pomyśleli o tym od razu żeby zabrać ją do szpitala na jakieś badania? Przecież to było oczywiste, że cos takiego może się wydarzyć, w końcu jej organizm był osłabiony, a ona sama dużo przeżyła. Gdy tylko dojechał pod rezydencje Uchiha, nawet nie patrzył gdzie parkuje, wysiadł szybko z samochodu i wbiegł do domu. Wiedział, gdzie go szukać, skoro miał wyłączony telefon to mógł sie znajdować tylko w jednym miejscu. Na salę ćwiczeń wbiegł natychmiast, czym zwrócił na siebie uwagę. Głośno dysząc podszedł do Sou i złapał go za ramię.
-Sakura- wyszeptał patrząc wyczekującą na brata, który jakby na początku nie załapał.
-Co sie stało?- Po chwili jednak do niego dotarło, że musi być coś nie tak skoro jego młodszy braciszek tak sie tutaj śpieszył. Dwóch braci Uchiha jednak sie nie odzywało, siedzieli w ciszy przysłuchując się rozmowie dwóch braci Haruno.
-Zemdlała, jest w szpitalu- odparł już nieco spokojniej, ale jego uścisk wcale nie zelżał.
-Przestraszyłeś mnie! Zdarzało sie to już przecież- Sou odetchnął jakby z ulgą, jednak Kouta znów nim potrząsnął.
-Nie rozumiesz?! Jest gorzej, ona nie chce się zgodzić na leczenie, a jeśli tego nie zrobi to...- Nie potrafił tego powiedzieć, nie mógł wypowiedzieć tego słowa, które od kilku lat chodzi mu po głowię. Zielonooki jakby zamarł, żadne słowa do niego teraz nie docierały. Jego świat miałby sie teraz zawalić? Teraz, kiedy myślał zę wszystko może się ułożyć? Wczoraj ją uratował, a teraz miałby ją stracić? Ruszył nic nie mówiąc przed siebie, jednak zaraz za nim ruszyła reszta.
-Sousuke?- Tym razem odezwał się Itachi, dotrzymując mu kroku, chciał sie dowiedzieć, co sie stało.
-Wiesz, dlaczego Sakura odmówiła twojemu ojcu? Dlaczego nie chciała za ciebie wyjść, ani za nikogo z Uchihów?- to pytanie wybiło go z tropu, jednak Sasuke dokładnie sie przysłuchiwał tej rozmówię, mimo że nie pokazywał tego po sobie, bardzo chciał znać odpowiedź na to pytanie.
-Nie mam pojęcia- odparł zdezorientowany Uchiha. Sou jednak nic więcej nie odpowiedział tylko parł przed siebie. Sasuke ani na chwilę sie nie zatrzymał, chciał znać odpowiedź na to pytanie i nic mu teraz w tym nie mogło przeszkodzić.

Stał niczym wryty przed tymi drzwiami i uważnie przyglądał się napisowi nad nimi. Teraz w jego głowię jakby wszystko zaczynało się układać, jednak nie miał odwagi, by przekroczyć ten próg.  Wszyscy już dawno pewnie tam byli, jednak on zatrzymał sie w tym miejscu. Zacisnął mocniej pieści i zamknął oczy. Dlaczego wszystko musi się w życiu sypać? Przecież teraz, gdy uświadomił sobie, że chce ją chronić, że chce by była blisko niego oni robią mu taki numer. Spojrzał ostatni raz na napis, który widniał nad drzwiami, po czym ruszył przed siebie. Rozglądał się po salach, widok tych wszystkich dzieci, dorosłych przyprawiał go o dreszcze. W końcu znalazł jej salę. Widział ja przez szybę, uśmiechała się do wszystkich, jednak oprócz na jej twarzy u nikogo innego uśmiech nie gościł. Zacisnął mocniej pięści.
-Sakura musisz się poddać leczeniu, nie możesz sie poddawać!- Krzyknął Sou wyrywając go z letargu. Spojrzał na wszystkich i uświadomił sobie coś. Przecież nie przyszedł tu rozczulać sie nad sobą, musi jej dać powód, dla którego musi uwierzyć.
-Nie chcę, przez chemię, będę wyczerpana, będę musiała spędzić dużo czasu w szpitalu, a i tak nie wiadomo czy się uda, chcę sie Cieszyc resztą życia, a nie leżeć tutaj czekając na cud, który sie może nie wydarzyć- odparła pewna swego. Nikt nie mógł uwierzyć w to, co słyszy, była taka pewna siebie, ale każdy już rozumiał, że ona, jako jedyna się pogodziła z tym, że umrze.
-Jesteś idiotką- usłyszeli zimny ton głosu i każdy spojrzał w stronę drzwi, gdzie stał brunet z założonymi rękoma na piersi.
-Sasuke?- Zdziwiła się widząc go tu, tak bardzo nie chciała mu mówić o swojej chorobie, ale teraz to nie miało już znaczenia, przynajmniej już wie, a ona nie musi tego ukrywać. Podszedł do niej bliżej, a jej matka zrobiła mu miejsce by mógł stanąc przy jej łóżku, jednak chłopak nie usiadł na krześle tylko zrobił coś, czego nikt się nie spodziewał. Nachylił sie nad dziewczyną i mocno wpił się w jej usta. Każdy stał niczym zamurowany przyglądając się tej scenie, jednak nikt się nie odezwał.
-Jesteś idiotką, jeśli myślisz, że teraz pozwolę ci tak po prostu mnie zostawić. Zjawiasz się znów nagle w moim życiu, kiedy już przyzwyczaiłem się do twojej nieobecności, trujesz mi życie sobą, wypełniasz każdy dzień i tak po prostu chcesz sobie odejść? Myślisz, że jesteś pępkiem tego świata? Że tak po prostu możesz odejść zostawiając każdego, kto cie kocha, bo nie chce ci się już walczyć. Nie mogę uwierzyć w to, że jedyna dziewczyna, która coś w moim życiu znaczy, jest takim słabeuszem. Po tym, co wczoraj powiedziałaś chcesz tak po prostu uciec? Powinnaś brać odpowiedzialność za swoje czyny i kochać mnie do końca swojego życia, powinnaś walczyć o to żeby spędzać każdą minutę ze mną, a nie poddawać sie!- Nikt się nie odzywał, każdy patrzył jak Sasuke nachyla sie nad dziewczyną i krzyczy na nią. Widzieli jak w jej oczach pojawią się łzy, jednak nikt nie zareagował.
-Będę słaba
-Więc ja będę twoją siłą
-Będę łysa
-Dla mnie będziesz piękna tak samo jak teraz, jeśli tylko będziesz się uśmiechać.
-Mogę mieć humory, mogę płakać, wydzierać sie
-Więc będę tym, który będzie cie uspokajał i pocieszał- po tych słowach dziewczyna wybuchłą płaczem wtulając głowę w poduszki. Jednak nikt nie próbował jej uspokoić, tylko Sasuke pogłaskał ja po głowię i uśmiechnął się delikatnie. Wiedziała, że nie mozę się poddać, a mimo to myślała tylko o sobie, przecież gdyby odeszła ona nic by nie czuła, ale nie pomyślała o innych o tych, których zostawi. Zapłakanym spojrzeniem spojrzała na Sasuke i uśmiechnęła się przez łzy.

-Więc będę walczyć- po tych słowach każdy sie uśmiechnął i odetchnął z ulgą, wciąż była nadzieja na lepsze jutro, na to, że dziewczyna jednak sie nie podda i będzie walczyć, aż w końcu któregoś dnia może wygra z tą chorobą. Każdy się cieszył, jednak to co miało wydarzyć sie później było dużo gorsze niż każdy mógł sobie to wyobrazić.



Może nie jest najdłuższa ta notka, ale przynajmniej coś jest. W wolnym czasie staram sie zawsze cos napisać, ale nie zawsze mi to wychodzi. Mam nadzieję że chociaz troszkę się wam podoba i że cierpliwie będziecie czekać na kolejną :)



czwartek, 9 października 2014

13. Na ratunek

Kolejny cios wycelowany w jego stronę i kolejny unik. Miał już dość, był zmęczony, ale jego brat jakoś nie miał chyba zamiaru kończyć tego treningu. Po chwili brat zniknął mu z oczu, a on poczuł, że powoli leci. Upadł na podłogę z wielkim hukiem. Skrzywił się czując ból pleców i głowy, ale nie wydał z siebie żadnego dźwięku.
-Chyba ma dość- usłyszeli obydwoje i dopiero teraz Itachi przyjrzał się młodszemu bratu.
-Gomen braciszku- powiedział jakby zakłopotany i podał mu rękę by pomóc mu wstać. Sasuke przyjął pomocną dłoń i westchnął. Cieszył sie, że pojawił się tu Sou, bo dzięki temu skończą ten trening, a on będzie mógł odpocząć. Otrzepał swoje ubranie i jak zawsze spojrzał w stronę drzwi, gdzie jak sie spodziewał ujrzał parę zielonych oczu skierowanych w jego stronę. Uśmiechnął się delikatnie pod nosem i nie zwracając więcej uwagi na starszych udał się w tamtą stronę. Gdy tylko wyszedł z sali ćwiczeń powitał go szeroki uśmiech i coś, co naprawdę ładnie pachniało.
-Jadłeś juz?- Zapytała dziewczynka podając mu, bento, które zapewnie sama przyrządziła. Nie rozumiał tego, ale, z chęcią zabrał od niej posiłek i obydwoje udali się do niego do pokoju. Uwielbiał jej kuchnię, mimo ze była taka młoda to gotowanie naprawdę świetnie jej wychodziło, a on nie miał, co na to narzekać. Chociaż nie rozumiał tego, po co uczyła sie gotować, skoro była kucharka, która zawsze im przyrządzała jedzenie, to przynajmniej nie przesiadywała ona już tyle czasu na treningach tylko miała jakieś zajęcie. Bardzo go to cieszyło, bo, mimo że nie znosiła walk to siedziała tam całymi dniami i obserwowała jak mu sie dostawało od starszych.
-Byłaś dziś w szkole?- zapytał, gdy tylko przekroczyli próg jego pokoju.
-Tak, Hinata naprawdę się przejmowała pierwszym dniem, ale jakoś dałyśmy radę- odparła i usadowiła sie wygodnie na jego łóżku, a on zaraz obok niej. Zajrzał do pudełeczka, a na jego twarzy pojawił się znów uśmiech. To, co najbardziej lubił. Od razu zabrał się za konsumowanie posiłku, a dziewczyna przy tym opowiadała mu o szkole. Mimo że nie bardzo go to interesowało, słuchał jej uważnie. Posiedzieli jeszcze trochę, po czym chciał ją odprowadzić do domu, bo zaczynało sie ściemniać, ale jak zwykle odmówiła. Nie mieszkała znów tak daleko od niego, ale mimo wszystko nie lubił, gdy wracała sama do domu.
-Jesteś zmęczony powinieneś iść spać, a ja potrafię dotrzeć do domu sama- odparła naburmuszona. Westchnął i dał jej pstryczek w czoło, to, co zawsze robił mu jego starszy brat.
-Tu nie chodzi o to czy potrafisz, ale jest ciemno i może ci sie coś stać- odparł i już zamierzał zakładać kurtkę, gdy dziewczyna wybiegła z domu i pokazała mu język.
-Nie martw się o mnie-, po czym pomachała mu i biegła szczęśliwa dalej. Przeklął w myślach i zaczął szybciej sie ubierać. Dziś chciał ją odprowadzić, nie wiedział, czemu, ale musiał to zrobić. Szybko wybiegł za nią, nie widział jej, ale bardzo dobrze znał drogę, którą zawsze szła. W pewnym momencie zauważył ją i uśmiechnął się sie pod nosem. Po chwili usłyszał strzał i kilku ludzi wybiegających z ciemnej uliczki. Krzyknął do dziewczyny, ale nim zdarzyła sie odwrócić w jego stronę ktoś ją uderzył, a potem zniknęli mu z oczu w czarnym samochodzie. Biegł za nimi, ale samochód zniknął mu z oczu, nie wiedział gdzie się udali, ale wiedział, że musi coś z tym zrobić.
Od kilku godzin w jego domu panował straszny harmider. Szukali jej wszędzie, robili wszystko, co mogli, a on nie wiedział, co może jeszcze zrobić. Nie potrafił spojrzeć jej bratu w oczy, żadnemu. Widział gniew w ich oczach, ale nie był on skierowany w jego stronę, co go denerwowało jeszcze bardziej. Bo przecież to była jego wina, to do niego przyłaziła, to za nim chodziła i to on jej nie odprowadził.
-Znajdziemy ją, nie martw się- poczuł czyjąś dłoń na głowię i momentalnie podniósł wzrok. Był to Sousuke, który delikatnie się uśmiechał do niego. Miał ochotę krzyknąć, zedrzeć mu ten smutny uśmiech z twarzy, ale nie potrafił powiedzieć nawet słowa. Kiwnął tylko głową, a wtedy ktoś wybiegł na korytarz.
-Mamy ich!- Nie czekając na nic więcej, ruszyli w stronę wyjścia. Każdy kierował sie do samochodów, a on nie wiedział, co robić. Chciał iść, ale nie wiedział czy mu pozwolą.
-Szybko- Krzyknął Sou patrząc na niego, a on, czym prędzej zabrał swoje rzeczy i ruszył za nimi.
Pełno ludzi, strzelanina, krew. W jego głowie szumiało od tego wszystkiego, ale nie chciał sie tu poddać. Był już tak blisko niej, wystarczyło, że inni odciągną od niego uwagę wroga, a on tylko wjedzie to tego głupiego budynku. Rozejrzał się sie powoli, po czym nabrał powietrza do płuc. Raz się żyje pomyślał, po czym zaczął biec z całych sił w kierunku budynku, który miał przed sobą. Dotarł do drzwi. Strzelił w zamek, po czym wbiegł do środka. Zobaczył ją siedzącą w kącie. Miała mocno zaciśnięte powieki, na twarzy kilka siniaków.
-Sakura- szepnął podchodząc do niej powoli. Natychmiast otworzyła oczy i spojrzała na niego z przerażeniem. Widząc, że podchodzi wtuliła sie jeszcze bardziej w róg ściany. Zatrzymał sie i zacisnął mocno pieści. Nie wiedział, co ma zrobić, pierwszy raz bał się do niej podejść. Kucnął i wyciągnął dłoń w jej kierunku, a ona spojrzała na niego zaskoczona, a po chwili przerażona pisnęła. Szybko sie odwrócił i strzelił przeciwnikowi prosto w głowę. Gdy się z powrotem odwrócił w stronę dziewczyny, leżała nieruchomo na ziemi. Zemdlała. Dla niego było to idealne rozwiązanie, wziął ją delikatnie na ręce i powoli zmierzał ku wyjściu z budynku.

Pamiętał tamten dzień, aż do dziś bardzo wyraźnie. Nie mógł pozwolić by znów jej się to przydarzyło, nie po tym wszystkim. Pamiętał że leżała wtedy w szpitalu tydzień. Była cała poobijana i miała złamaną rękę. Nigdy nie mógł sobie tego wybaczyć, ale gdy tylko sie obudziła myślał ze umrze ze szczęścia. Jednak dziewczyna nic nie pamiętała. Nie wiedziała skąd wzięła sie w szpitalu, a ni co się działo przez ostatnie dni. Nie chciał wtedy na nią krzyczeć, nie chciał jej mówić, że jest utrapieniem i tylko go irytuje, ale musiał. Musiał zakończyć tą znajomość z nią, gdyż jego obecność w jej życiu nie była niczym dobrym dla niej. Bolało go to, ale mimo to z ukrycia zawsze starał się ją bronić. Mimo że nie potrafił być dla niej chłodny i obojętny to musiał to jakoś zrobić. Kiedy myślał, że już jest bezpieczna, to wróciła i znów jest w tarapatach przez niego. Przeklął na siebie w myślach i spojrzał na spokojną twarz brata.
-Znowu nawaliłem- powiedział cicho zaciskając pieści i patrząc przed siebie. Itachi zerknął kątem oka na młodszego braciszka i prychnął.
-Jesteś po prostu zbyt słaby braciszku- powiedział oschle, a Sasuke spojrzał na niego zaskoczony. Czekał raczej na jakąś naganne, że znów wmieszał ją w ich życie, a nie coś takiego.
-Że co?
-Nie potrafisz nawet ochronić osoby, na której ci zależy, zawsze tak było. Wtedy wolałeś uciec od niej, zamiast przysiąc jej, że będziesz ją chronił, dlatego ojciec wolał żeby została moją żoną niż twoją- odparł nawet nie spoglądając na brata. Sasuke patrzył na niego z niedowierzeniem. Słyszał rozmowę, ojca z Sakurą, o tym by została żoną Itachiego, ale odmówiła, ale te słowa.
-Zależy, co?- Prychnął pod nosem na te słowa.
-Sousuke to wiedział, bał się ,że jeśli znów się do niej zbliżysz to znów ją zostawisz, znów będziesz się bał, a on tego nie chciał. Od zawsze wiedział ze jesteś zbyt słaby by się nią opiekować, dlatego wysłał ją za granice, dlatego starał się ją od ciebie odciągnąć i kazał ci się z nią nie widywać. Chciał żebyś dorósł, żebyś przestał sie bać. Jeśli dalej masz zamiar się bać, to lepiej zostań w samochodzie i daj nam to załatwić- po tych słowach samochód się zatrzymał. Itachi sięgnął na tylnie siedzenie skąd wziął swoją broń, po czym wysiadł z samochodu. Patrzył na brata nie ruszając sie z miejsca. Zaraz za nim zaparkował Sou i reszta bandy, a on siedział niczym słup soli i nie potrafił sie ruszyć.
-Słaby, co?- Zapytał sam siebie spoglądając na swoje dłonie
"Obiecuję ci Sakura, że nigdy więcej nie napotka cię żadna krzywda, tymi rękoma cię obronię, zawszę będę cie bronił, przyrzekam ci!"
Słowa, które wypowiedział, gdy była nieprzytomna. Miał ją bronić, a co zrobił? Uciekł, teraz to do niego dotarło, że uciekł jak najzwyklejszy tchórz. Myślał żę to będzie dla niej najlepsze, ale to był stek bzdur, to było najlepsze wyjście, ale dla niego. Nie musiał myśleć o tym by ją chronić, a ona przecież nie będzie bezpieczna, bo przestała sie z nim zadawać. Ona zawsze była w niebezpieczeństwie. Teraz to do niego dotarło. Teraz sobie uświadomił to wszystko, była w niebezpieczeństwie, dlatego Kouta dołączył do nich by mieć większe wpływy i móc ją chronić. Dlatego wysłano ją za granicę, tam nikt jej nie mógł dosięgnąć. Z całych sił uderzył w tapicerkę samochodu i sięgnął na tylnie siedzenie po broń. Przeładował, po czym spojrzał hardo przed siebie. Tym razem nic go nie powstrzyma, tym razem jest silniejszy, tym razem będzie ją bronił choćby nie wiem, co. Szybko opuścił samochód i stanął między bratem a Sou. Itachi delikatnie się uśmiechnął pod nosem.
-A wiec wybrałes- powiedział cicho.
-Mam tylko nadzieje, że tym razem nie obleci cię strach- obydwoje bracia spojrzeli na właściciela tych słow., który stał spokojnie, ale obydwoje wiedzieli żę w środku się aż gotował.
-Nie martw się Sousuke, tym razem jest inaczej- Shiro patrzył z tyłu na nich wszystkich ze zdziwieniem. Zawsze myślał zę te wszystkie gangi są jak jego. Że liczy sie tylko to, co powie szef, że ofiary są potrzebne, ale nie tutaj. Tu każdy miał swoje zdanie, troszczyli się o siebie i dumnie można ich nazwać prawdziwą rodziną. Spojrzał na wielki magazyn, który mieli przed sobą, już tylko chwilą dzieliła ich od dziewczyny, a mimo to wiedział, że tak łatwo nie będzie. Usłyszeli skrzyp i każdy zwrócił swój wzrok w stronę otwierających sie drzwi magazynu. Każdy z niecierpliwością wyczekiwał, co ich czeka.

Nie wiedziała, co się dzieje. Odkąd została zabrana ze szkoły ciągle miała zawiązane oczy, aż jej tu nie przywieźli. Nie wiedziała gdzie jest, zdjęto jej opaskę z oczu, ale dalej było ciemno. W pomieszczeniu świeciła sie tylko jedna świeczka, a przy stoliku siedzieli oprawcy jej porwania.  Nie odzywali sie do siebie, ani do niej, tylko ciągle przyglądali się jej. Nie wiedziała ile już tu siedziała, ale nie bała się. Wiedziała, że przybędą jej na ratunek, wiedziała, że jej starsi bracia nie zostawią jej tak. Próbowała uwolnić ręce z uwięzi, ale węzeł był zbyt mocno zawiązany. Przeklinała w duchu na swoją głupotę. Dlaczego musiała wpakować sie w takie bagno? Wiedziała też, że nie obejdzie się bez ochrzanu ze strony Sasuke, gdy ten ją znów zobaczy. Westchnęła ciężko.
-Która jest godzina?- Zapytała nagle patrząc na oprawców, a oni spojrzeli po sobie.
-Godzina zemsty na rodzinie Uchiha- odparł jeden z szyderczym uśmieszkiem, a ona tylko prychnęła.
-Nie wiem czy wiecie, ale nie należę do tej rodziny, a po drugie jestem dość chora i potrzebuje zażyć lekarstwa, które są w mojej torbie- odparła spokojnie. Nie chciała brać tych lekarstw, ale obiecała braciom, że będzie starała się walczyć z tą chorobą. Oprawcy spojrzeli na siebie i uśmiechnęli się dziwnie.
-A, co z tego będziemy mieć?- Zapytał jeden podchodząc do niej z jej torbą i kucając przy niej. Spojrzała na niego z niedowierzeniem.
-Satysfakcje, że przeżyje z wami idiotami choćby godzinę dłużej i nie zabiją was za to- odparła najspokojniej jak umiała. Wiedziała, że jeśli nie zażyje leków to może zacząć pluć krwią, albo nawet zemdleć, a wolałaby być ciągle przytomna, bo nie chciałaby wiedzieć, co mogliby z nią zrobić gdyby straciła przytomność.
-Myślisz, że jesteś w dobrym położeniu by tak mówić- odparł chłodno i dotknął jej policzka. Natychmiast się odsunęła, co jakby go usatysfakcjonowało, bo zaczął odwiązywać jej kokardę z mundurka.
-Co ty robisz?- Zapytał drugi wstając i podchodząc bliżej.
-No weź przestań, chyba coś nam się należy za jej porwanie, a przecież szef nie będzie zły jeśli troszkę sie z nią pobawimy, szkoda by zmarnować taką okazję by zabawić się z taka ślicznotką- odparł i ściągnął jej kokardę, po czym odpiął guziki jej koszuli. Próbowała się od niego odsunąć, ale to było raczej nie możliwe, bo za sobą miała ścianę, a ręce i nogi związane.
-Radziłabym tego nie robić, jeśli chcecie przeżyć- próbowała czegoś innego, przecież nie mogła pozwolić na to by ją tutaj zgwałcili. Wiedziała, że i tak umrze na chorobę, ale chciała przeżyć swój pierwszy raz z normalnie, a nie zostać zgwałconą.
-A ty dalej brniesz w swoje, mówiłem ci, że ta sytuacja nie pozwala ci na to- po tych słowach brutalnie ją pocałował. Nie chciała tego broniła się. Ugryzła go w wargę, więc szybko sie od niej odsunął i znów uśmiechnął się.
-Zadziorna- otarł krew z wargi, po czym zamachnął się i mocno ją uderzył. Zapiekło, ale nie dała po sobie poznać, że boli. Patrzyła na niego z mordem w oczach. Szybkim ruchem ręki zdarł z niej koszule. Zasłaniała się rękoma jak tylko umiała, ale on, co chwilę szarpał nią i uwięził jej ręce nad głową w swoim ucisku.
-Wiesz jakbyś mi pomógł to byłoby łatwiejsze- odezwał się sie do swojego kompana, ale ten tylko prychnął i wrócił na swoje miejsce.
-Mnie w to nie mieszaj
-Twoja strata- po tych słowach drugą dłonią zaczął jechać powoli od jej obojczyków na dół. Patrzyła na niego z mordem w oczach, gdy zahaczał o jej stanik. Już chciał go odpinać, gdy do pokoju weszła jakaś postać.
-Co ty robisz?- Zapytał chłodno chłopaka, który sie delikatnie skrzywił widząc zielonowłosą dziewczynę.
-Chciałem jej pokazać, kto tu rządzi- odparł wstając i otrzepując kolana.
-Mamy mały problem, jesteście potrzebni- po tych słowach spojrzała z pogardą na różowowłosą i wyszła, a zaraz za nią jeden z chłopaków.
-Wrócę do ciebie, gdy tylko skończymy tam- po tych słowach zabrał swoją marynarkę z krzesła trącając przez przypadek świecę, nie obejrzał sie nawet tylko wyszedł trzaskając drzwiami, po czym zamykając je na klucz. Dziewczyna momentalnie spojrzała na świece na ziemi, a po jej ciele przeszły ciarki.  Ten pokój był drewniany, a na ziemi leżały różne papiery, które właśnie spożywał płomień. Szarpała sie i krzyczała, ale nikt nie przychodził a liny nie dawały za wygraną. Patrzyła jak ogień coraz bardziej sie rozprzestrzenia, tak samo jak jej strach.

-Co to za brednie!?- krzyknął Itachi patrząc z mordem w oczach na Shimizu, który stał niczym nie wzruszony.
-Myślę, że to bardzo dobra wymiana, zresztą dostaniecie dwie osoby wtedy żywe, bo jak widzę nawet mój głupi syn do was przystał- odparł najspokojniej na świecie uśmiechając się pod nosem.
-I myślisz, że tak łatwo na to przystaniemy- tym razem krzyknął Naruto, którego przyjaciele musieli trzymać żeby nie zaczął strzelać i żeby nie wywiązała sie z tego krwawa jadka.
-Jeśli tylko nic jej nie jest i jest bezpieczna to się zgodzę- tym razem odezwał się Sou, nie zwracając uwagi na krzyki swoich przyjaciół. Teraz dla niego liczyła się tylko i wyłącznie siostra, która przez niego jest tam uwięziona.
-Chyba sobie kurwa jaja robisz Sousuke! Myślisz, że od tak pozwolę im ciebie zabić?- krzyknął Itachi łapiąc go za kołnierzyk. Brązowowłosy wyrwał sie przyjacielowi.
-A myślisz, że ja pozwolę żeby moja siostra została zamordowana przeze mnie? Jak myślisz jak mógłbym tym dalej żyć!?- tym razem to Haruno krzyknął, a każdy spojrzał na niego zaskoczony. Przeważnie był cichy i spokojny, rzadko, kiedy pokazywał swoje emocje.
-Spokojnie, przecież powiedziałem, że albo dasz sie zabić, albo do mnie dołączysz, wcale nie musisz umierać- znów odezwał się Shimizu bardzo licząc na to zę jednak młody Haruno zdecyduję się do niego dołączyć dla dobra swojej siostrzyczki.
-Już ci raz powiedziałem, że wolę umrzeć niż do ciebie przystać- po tych słowach wyciągnął miecz ze swojej pochwy, a każdy przeciwnik skierował bron w ich stronę.
-A, więc jednak wywiąże sie z tego rzeź, co?- Zapytał, Naruto, którego w końcu puścili i oddali mu broń.
-Ja przeciwko tobie, na śmierć i życie, zakończmy to wreszcie- powiedział sou kierując swój miecz w stronę przeciwnika, który uśmiechnął się szerzej na tą propozycję.
-Skoro tak mówisz- po tych słowach chciał wyciągnąć swój pistolet, ale ktoś szybko wybiegający z budynku mu przeszkodził.
-Szefie pożar!- po tych słowach każdy na niego spojrzał i to był ich błąd. Sou szybko znalazł sie przy ochroniarzach Shimizu i ściął im głowy, po czym przystawił miecz do gardła szefa. Każdy zaczął strzelać i chować sie, za czym popadnie by tylko nie oberwać kulką od przeciwnika.
-Gdzie?- Krzyknął Sasuke w stronę przyjaciela. Haruno odwrócił sie w jego stronę odpychając od siebie Shimizu i wbijając mu katanę w ramię.
-Sama góra, liczę na ciebie- po tych słowach wrócił do swojego przeciwnika, którego nie miał zamiaru tak łatwo, pozbawic życia.

Udało jej sie jakoś odwiązać wiezy na nogach i wstać, ale mimo zę dostała siedo drzwi to choćby nie wiadomo jak chciałą to nie potrafiłą ich wywarzyc. Czuła bół w ramieniu , na którym znajdowało siepełno otarć i krew od uderzania w drzwi. Patrzyła jak ogień pożera cały pokój, a ona nic nie mozę zrobić. Upadła na podłogę i zamkneła oczy i wtedy coś sie stało. W jej głowię zaczęły pojawiać sie różne obrazy. Działo sie juz coś podobnego. Natychmiast otworzyła oczy i sobie przypomniała. Jak mogła o czymś takim zapomnieć? Jak mogła zapomnieć, że już coś podobnego miało miejsce? Już raz została porwana i uratowana, ale zapomniała. Zapomniała o tym, że wtedy ją uratował, że był przy niej, a ona się odsunęła, gdy kazał jej się więcej nie pokazywać mu na oczy, chciał ją chronić, a ona nic nie wiedząc, nie pamiętając zrobiła to.
-SASUKE!- Krzyknęła na całe gardło i zaczęła sie dusić dymem.
-SAKURA!- Usłyszała swoje imię i odwróciła siew stronę drzwi.
-Tutaj, drzwi są zamknięte i nie mogę ich otworzyć!- Uderzała pięścią w drzwi by mógł wiedzieć gdzie się znajduję.
-Odsuń się!- po tych słowach odsunęła sie od drzwi, które po chwili wyleciały z zawiasów a w pokoju stanął karooki osłaniając twarz od ognia. Jego koszulka była cała podarta, a na twarzy widać było zadrapania jak i brud. Nie czekając na nic rzuciła mu się na szyje, a on objął ją w pasie.
-Wszystko sie pali Sakura, musimy uciekać- powiedział odsuwając ją od siebie i dopiero wtedy zamarł. Stała przed nim pół nago z zadrapaniami i cała brudna.
-Nic mi nie zrobili, chciał, ale przyszła ta dziewczyna i ich zabrała stad, wychodząc zwalił świeczkę i sie podpaliło wszystko- odparła dając mu ręce by uwolnił ją ze sznurów. Kiwnął tylko głową, ale widziała zdenerwowanie na jego twarzy.
-To nie było przez przypadek, cały budynek stoi w płomieniach, musieli to zaplanować, chodźmy- dał jej swój podkoszulek by, chociaż trochę zakryć jej nagość, po czym ruszyli w kierunku wyjścia, co nie było wcale takie proste. Wszystko sie paliło i waliło. Próbował jakoś to ominąć, ale nie mógł też narażać dziewczyny na niebezpieczeństwo.
-Sakura, musimy dotrzeć do tego okna, a potem wyskoczymy- powiedział pokazując okno na po drugiej stronie korytarza. Zgodziła sie nic nie mówiąc, nie bała się. Wiedziała ze mimo wszystko Sasuke ją uratuje i nic jej nie będzie. Omijali płonące bale walące sie z sufitu, ale nie przestawali przeć na przód. Gdy już dotarli do okna przeraziła sie trochę wysokości, ale nie mogła tego po sobie pokazać.
-Arigatou- powiedziała do niego uśmiechając się szczerze.
-Za, co?- Zapytał zdziwiony.
-To juz drugi raz, gdy mnie ratujesz- po tych słowach nastąpiło jakiś wybuch i sufit powoli zaczynał sie walić.
-Nie czas na to, później porozmawiamy- po tych słowach usiadł na parapecie i nie patrząc na nic skoczył, a potem kazał jej skakać. Patrzyła na chłopaka stojącego na dole i zamykając oczy skoczyła. Nic nie poczuła, żadnego bólu tylko ciepły oddech na policzku. Trzymał ją mocno, po czym delikatnie postawił na ziemi.
-Czas to skończyć- po tych słowach ruszyli w drugą stronę, słyszała strzały i wiedziała, co się dzieje. Gdy tylko wyszli zza zakrętu strzały ucichły, a Sousuke od razu podbiegł i przytulił swoją siostrę.
-Kruszyno- szepnął jej do ucha mocno ją przytulając.
-Mała- tym razem to drugi brat ją przytulił, a ona czułą przeogromne szczęście, ale wiedziała, że to jeszcze nie koniec.
-Poświecił byś się na darmo, w całym budynku były podstawione ładunki, wszystko miało spłonąć.- Powiedział Sasuke wyciągając pistolet z kabury i patrząc morderczym wzrokiem na przeciwników.
-To koniec!- Odezwał się ktoś nagle. Każdy spojrzał w kierunku, gdzie stał Neji i reszta paczki. Każdy był cały i zdrowy, nie licząc kilku postrzałów i zmęczenia.
-Nie dam im tak łatwo odejść- wyrwał się Sou i znów wyciągnął swoją katanę, ale Sakura go powstrzymała.
-To koniec Sou, masz tego, którego powinieneś już dawno złapać- wskazała na Shimizu, który ledwo mógł oddychać siedząc na ziemi cały we krwi. Chłopak patrzył przez chwilę na siostrę, po czym schował miecz i odetchnął.
-Itachi, czas by policja się tym zajęła- po tych słowach chwycił siostrę za rękę i zaprowadził ją do samochodu, musiał ją ktoś opatrzyć tak jak i jego i musiała odpocząć po tym wszystkim.

Gdy tylko uporali się z tym całym bałaganem, Itachi zabrał Shimizu na komendę, a reszta jego watahy gdzieś się rozproszyła. Chciał za nimi biec i ich rozszarpać za to, że pozwolili sobie położyć łapy na Sakurze, ale nie miał aż tyle siły. Podziękował Shiro, chociaż przyszło mu to z trudnością i udał się do domu. Wziął prysznic, po czym położył się na łóżku. Był zmęczony tym wszystkim, ale cieszył się, że nic poważnego się jej nie stało. Westchnął, po czym spojrzał na zdjęcie które znajdowało sie na komodzie przy jego łóżku. Był na nim jak zwykle naburmuszony, Naruto jak zawsze z tym swoim głupim uśmiechem. Hinata, czerwona, zerkająca nieśmiało w stronę blondyna i ona uśmiechnięta od ucha do ucha pokazująca mu rogi.
-Sasuke?- Usłyszał cichy głos i momentalnie podniósł sie z łóżka. Dziewczyna powoli weszła do jego pokoju rozglądając się i zamykając za sobą drzwi.
-Co tu robisz?- Zapytał przyglądając się dokładnie bandażom na jej rękach i zaczerwienionym policzku, na którym już zaczął robić się siniak.
-Wiedziałam, że przyjdziesz- odparła z delikatnym uśmiech i usadowiła się obok niego na łóżku.- Zawsze przychodzisz.
-Myślałem ze zapomniałaś
-Kiedy tam stałam w tych budynku i myślałam, że to juz koniec, że spalę się żywcem, przypomniałam sobie, dlatego cie zawołałam i byłeś tam- dotknęła delikatnie jego policzka i uśmiechnęła się.
-Nie wybaczyłbym sobie gdyby cos ci się stało-wtulił twarz w jej dłoń i zamknął oczy. Była tu, cała i zdrowa, a on poczuł jakby ulgę.
-Kiedyś umrę i nic na to nie poradzisz- odparła cicho.
-Kiedyś, jak będziesz stara i ze zmarszczkami i nikt nie będzie mógł juz na ciebie patrzeć, ale ja zawsze tam będę żeby cie chronić- odparł i spojrzał jej prosto w oczy. Chciała mu powiedzieć o swojej chorobie, ale nie wiedziała jak. Jak mogłaby mu teraz coś takiego powiedzieć?
-Więc ty też nie na zawsze pozostaniesz takim ciachem- zaśmiała się, a on odwzajemnił to delikatnym uśmiechem pod nosem.
-Dlaczego się nie zgodziłaś? Dlaczego nie chcesz wyjść za Itachiego?- Zapytał nagle kładąc głowę na jej kolanach jak kiedyś i zamykając oczy. Dziewczyna przeczesała jego włosy i pocałowała go w czoło.
-Ponieważ nie chcę go ranić, ponieważ od zawszę kocham tylko jednego Uchihę, którego chciałam zawsze poślubić- po tych słowach chłopak od razu otworzył oczy i spojrzał prosto w jej.
-Byłaś wtedy młoda, głupia i kto by cie wtedy wziął na poważnie- odparł biorąc kosmyk jej włosów w palce.
-Ty- odparła cicho i pocałowała go delikatnie w usta.
-Ja- po tym przycisnął ją mocniej do siebie i pocałował bardziej zachłannie.
-Ale już mi przeszło z wychodzeniem za Uchihe- zaśmiała się, po czym zrzuciła go z kolan i pokazała mu język.
-Jesteś nieobliczalna- odparł i zaśmiał się razem z nią.

-Chciałabym żeby było jak kiedyś- położył się obok niego na łóżku i spojrzała w sufit. Nie wiedząc kiedy nawet zasnęła, była zbyt zmęczona dzisiejszym dniem. Chłopak przykrył ją delikatnie kołdrą, po czym sam zasnął. Nie przeszkadzało mu to że tu usnęła, w końcu jak była młodsza to też zdarzało jej sie tu zasnąć. Czuł się lepiej, gdy tu była, przynajmniej wiedział, że nic jej tu nie grozi.






Wybaczcie za tą długą przerwę w pisaniu, ale musicie mnie troszkę zrozumieć. Ostatnia klasa, matura, zawodowy plus prawko więc ostatnio mam naprawdę mało czasu. Ciągle tylko nauka, nauka i nauka, znalazła troszkę czasu i cos wyskrobałam. Mam nadzieję że chociaz troszkę się podoba i jak tylko znajdę troszkę wolnego czasu to postaram sie napisać kolejną notkę :*




piątek, 15 sierpnia 2014

12. Porwanie

Dzisiejszy dzień mijał mu dość niespokojnie. Nie mógł się na niczym skupić. Jego myśli ciągle były pogrążone we wczorajszym dniu, gdy wychodził z domu i zastał siostrę z Sasuke. Nie wierzył w jego wytłumaczenie, ale także chciał, aby to, co mówił było prawdą. Nie wiedział też, co ma myśleć o wczorajszej rozmowie z Fugaku, wiedział, że był bardzo poważny na ten temat, ale on nie chciał tego. Mimo że ostatnie słowo nie należało do niego to i tak chciał coś z tym zrobić. Westchnął ciężko i spojrzał na papiery, które leżały przed nim. Miał dziś serdecznie wszystkiego dość. Myślał, że gdy tylko szef wróci będzie miał mniej roboty, ale nic z tego. Papierów ciągle przybywało, a on nie miał nawet chwili by odpocząć. Nawet jego przyjaciel Itachi, który zawsze potrafił znaleźć chwilę wytchnienia siedział przy biurku obok i zawzięcie coś wypełniał. Ostatnimi czasy zauważył, że ma coraz więcej na głowię. Ale pierwszą rzeczą, której chcieli się pozbyć, albo jakoś załatwić był człowiek, który ostatnimi czasy dawał im się we znaki. Jego poczynania ostatnio ucichły i bardzo mu sie to nie podobało, gdyż wiedział, że niedługo może sie wydarzyć coś złego i jakoś miał do tego dziwne przeczucia. Po chwili oderwał sie od swoich przemyśleń i uniósł delikatnie głowę znad papierów i spojrzał na osobę stojącą w drzwiach. Uśmiechnął się delikatnie i odłożył długopis. Wiedział, że nawet jego przyjaciel przestał zajmować sie papierami i patrzył z uśmiechem w stronę drzwi, w których stała czarnowłosa kobieta z miłością wypisaną na twarzy.
- Kochani już 17, zebranie- przypomniała im, po czym znów zniknęła. Przyjaciele spojrzeli na siebie, a potem jednocześnie na zegarek. Nawet nie zauważyli, że spędzili przy tych papierach całe popołudnie i wypadło im z głowy, że szef bardzo chciał ich wszystkich dziś widzieć o siedemnastej. Sou wolałby jednak spędzić resztę dzisiejszego dnia przy papierach niż słuchać kazań, czy czegoś tam innego, ale ich obecność była obowiązkowa. Niechętnie wstał z krzesła i rozprostował nogi.
-Wiem, że nienawidzisz tych spotkań, ale przecież przeżyjesz- zaśmiał się karooki i poklepał przyjaciela po ramieniu.
-Wolałbym abyśmy zaczęli działać, niż siedzieć i omawiać jakieś pierdoły- odburknął, a Uchiha tylko znów się zaśmiał.
-Poczekaj, coś czuję, że za niedługo wydarzy się coś ciekawego- po tych słowach obydwoje opuścili pokój, który im służył niczym gabinet, gdzie pracowali i zaczęli kierować sie do głównego salony, gdzie zawsze odbywały sie takie spotkania.

Wiedział, że jest już spóźniony i strasznie go to denerwowało. Spojrzał jeszcze raz na zegarek w telefonie i przeklął pod nosem. Była za dziesięć piąta, a jej dalej nie było. W tym tempie wiedział, że nie zdąży jej odwieźć do domu, a jeśli ją przywiezie ze sobą to dostanie mu się od Sou, za to, że coraz bardziej wplątuje ją w ich sprawy. W końcu po chwili zobaczył tak dobrze znaną mu różową kitę. Dziewczyna szybko biegła w stronę samochodu z uśmiechem na twarzy. Ciekawiło go trochę, dlaczego jest taka szczęśliwa, ale bardziej go obchodziło to, że jeśli się nie pośpieszy to jej naprawdę kiedyś zrobi krzywdę.
-Dłużej się nie dało- pierwsze słowa, jakie wypadły z jego ust, gdy otwierała drzwi. Spojrzała na niego zaskoczona i pokazała mu język.
-Dziś nikt nic nie mówił o tym, że ze sobą chodzimy, czyżby Ino nic nie powiedziała- powiedziała jakby do siebie, ale uśmiechnęła sie szeroko w jego stronę. Patrzył na nią zdziwiony, ale nic więcej nie odpowiedział.
-Nie odwiozę cię do domu, ale posiedzisz cicho trochę w moim pokoju
-Czemu? Przecież wujaszek powiedział żebym wpadła, bo chce o czymś ze mną pogadać- spojrzał znów na nią zaskoczony.
-Kiedy z nim rozmawiałaś?
-Jak wychodziłam i Sou mnie odwoził do domu
-Co on chce?
-Skąd mam wiedzieć? Zresztą to nie twój interes- pokazała mu język, a on tylko prychnął pod nosem. Był zdziwiony tym, że jego ojciec chce też porozmawiać z nią, ale przynajmniej to nie jemu sie dostanie za to, że przywiózł ją na to spotkanie, a jego ojcu i jej, że chciała jechać, a on przynajmniej będzie miał, chociaż troszkę czystszą kartotekę u Sousuke. Do domu jechał dość szybko, gdyż wiedział, że każda minuta sie liczy i wątpił w to ze zaczną bez niego, gdyż jego ojciec nie lubił się powtarzać. Gdy tylko podjechali pod posiadłość, szybko wyłączył silnik i niemalzę wybiegł z samochodu. Otworzył drzwi do domu i zatrzymał się. Poczekał aż dziewczyna pierwsza wejdzie i ruszył tuż za nią.
-Sakura?- Usłyszeli za sobą dobrze znany im głos. Sasuke przeklął w myślach i tak samo jak dziewczyna odwrócił się w prawo, gdzie stał jak i jego tak i jej brat. Obydwoje byli najwidoczniej zdziwieni obecnością dziewczyny.
-Nii-san, Itachi cześć- uśmiechnęła się w ich stronę ciepło.
-Co tu robisz maleńka?- Tym razem pytanie zadał Itachi i pogłaskał ją po głowię, jak to miał w zwyczaju robić, gdy była mniejsza.
-Przestań, nie jestem już dzieckiem- odburknęła odsuwając sie od niego i poprawiając włosy, które jej rozczochrał.
-Ale, co tu robisz?- Nie ustępował w swoim pytaniu, a co najbardziej zdziwiło młodszego Uchihe jej starszy brat siedział cicho i patrzył gdzieś w bok.
-Chodźmy- odparł szybko i wyminął ich wszystkich, jakby mało go to interesowało, co zdziwiło jeszcze bardziej braci. Dziewczyna bez słowa ruszyła za nim, więc oni także. Gdy tylko weszli do głównego salonu, wszyscy już tam byli.
-Spóźnieni! Wszyscy!- Pierwsze, co usłyszeli to krzyk krótko ściętej kobiety, która gdy tylko ich zobaczyła to wstała ze swojego miejsca.
-Myślę, że nie powinnaś sie tak denerwować w swoim stanie, Rin- odparł spokojnie Sou nawet na nią nie patrząc i zasiadając na jednej z wolnych kanap. Kobieta obrzuciła go wściekłym spojrzeniem, ale nic więcej nie odpowiedziała, gdyż wiedziała, że to nie ma sensu. Chłopak na pewno nawet by jej nie słuchał, zawsze miał swój świat dla niej i nawet ona trochę się go obawiała. Sakura, która szła tuż za bratem, rozejrzała się po ludziach i musiała przyznać, że dość sporo ludzi kojarzyła, a to głównie ze szkoły, ale sporo osób też nie znała, albo nie poznawała. Jej wzrok zatrzymał się na jednej osobie. Sama aż stanęła i przyłożyła sobie rękę do buzi. Nie mogła uwierzyć. Poczuła jednak szarpnięcie i wylądowała koło brata, na kanapie, a sprawca, który ją tu zaciągnął usiadł koło niej, nawet na nią nie zerkając. Mimo to nawet nie chciała z nim teraz rozmawiać, czy kłócić się. Zastanawiała się tylko nad tym, co mu się stało. Co sie stało, że nawet, gdy ich spojrzenia się spotkały to szybko odwrócił wzrok i spojrzał w podłogę. Patrzyła niczym zahipnotyzowana na Suigetsu i zastanawiała się, co się wydarzyło. Pod lewym okiem miał limo, wargę miał całą rozwaloną, a na nosie strupy. Mimo że nie chciała go znać, to bardzo chciała wiedzieć, co mu się stało, dlaczego jego twarz tak wygląda.
-Dobrze kochani, mamy kilka spraw do omówienia, a w szczególności pewną sprawę, którą trzeba zakończyć, a mianowicie istnienie Shimizu- głos szefa rozniósł się po całym salonie, a każde spojrzenie było teraz skierowane w jego stronę. Sakura chcąc nie chcąc także spojrzała na Fugaku, który miał naprawdę poważny wyraz twarzy. Mimo iż wiedziała, że potrafi być straszny, dla niej zawsze był miły. Nigdy nie słyszała też u niego tego poważnego tonu. Wiedziała, że nie została tu zaproszona bez powodu, dlatego oczyściła umysł z niepotrzebnych myśli i skupiła się na tym, co ma im do powiedzenia głowa tej całej rodziny.

Kolejny grzmot i błyskawica przecięła niebo. W pokoju, w którym się znajdowali było dość ciemno, a jedynym światłem była świeca zapalona na biurku. Dwóch młodych mężczyzn siedział niczym na szpilkach i bacznie się przyglądali, osobie siedzącej naprzeciwko nich. Starszy mężczyzna siedział cicho przez pewien czas i tylko przyglądał się młodzieńca. Zastanawiał się czy może im poświecić tak ważną misję, ale co miał do stracenia. Jeśli spieprzą to, kto się dowie, że to on ich nasłał. Spojrzał jeszcze raz na zdjęcie, które miał przed sobą i westchnął.
-Chcę byście zrobili to jak najszybciej, i ani słowa temu małemu głupcowi- rzekł hardo patrząc na nich zimnym wzrokiem, od którego po plecach przechodziły ciarki. Obydwoje spojrzeli po sobie i się do siebie uśmiechnęli, po czym kiwnęli głowami.
-Szefie, ale jeśli nam wejdzie w drogę?- Zapytał jeden z nich obawiając się tego.
-Nie wejdzie, a tym zajmie się już Yumi- tutaj skazał na dziewczynę siedzącą za nimi w ciemnościach, która ciągle bacznie im się przyglądała. Spojrzeli na nią, po czym wstali, pożegnali się i wyszli.
-Jesteś pewny, że mogą to zrobić? Nie są chyba zbyt bystrzy- odparła dziewczyna ciągle siedząc w koncie i patrząc uważnie na swojego szefa.
-Nie martw się, jeśli cos spartaczą, mam plan zapasowy- po tych słowach uśmiechnął się chytrze sam do siebie, a dziewczyna tylko prychnęła. Zbyt dobrze znała swojego szefa by mógł przepuścić taką okazje. W końcu dla niego nawet własny syn jest pionkiem w tej brutalnej grze o władze. Sama dobrze wiedziała, jakie miejsce zajmuje w tej hierarchii, a mimo to nie mogła odejść, nie mogła zostawić człowieka, który był dla niej niczym ojciec.

Patrzyła jak każdy opuszcza powoli salon, a ona nie wiedziała, co się dokładnie dzieje. Nie dowiedziała się niczego szczególnego. Tylko tyle, że ma się trzymać z dala od kłopotów i żeby dobrze się uczyła. Poczuła jak ciśnienie coraz bardziej jej się podnosi, ale nie chciała teraz wybuchnąć. Spojrzała na Suigetsu, który właśnie opuszczał pokój i szybko wstała. Sasuke, chciał ją złapać za rękę, ale dziewczyna zbyt szybko się wymknęła. Pobiegła jak strzała za chłopakiem i dogoniła go, gdy był już na korytarzu. Szybko złapała go za ramię i gdy tylko odwrócił sie i spojrzał na nią skrzywiła się.
-Suigetsu- powiedziała cicho i delikatnie dotknęła jego policzka. Chłopak szybko się odsunął i spuścił wzrok.
-Przepraszam Cię, nie miałem jeszcze okazji, ja myślę ze lepiej będzie jak nie będziemy mieli zbytnio ze sobą kontaktu- powiedział szybko i tak samo szybko chciał sie ulotnić, ale dziewczyna znów szybko chwyciła go za ramię.
-Przestań! Co się stało? Proszę Cię- tym razem spojrzał jej prosto w oczy i znów jakby sie w nich zahipnotyzował. Nie chciał tego, na prawdę nie chciał jej patrzeć prosto w oczy, bo wiedział, że ulegnie, a nie chciał tego. Chciał trzymać ją z dala od siebie.
-Przewróciłem sie- skłamał, co było dla niej oczywiste.
-Nie kłam, powiedz prawdę- znów ten jej ton głosu, martwiący się o wszystko i wszystkich. Tak bardzo chciał ją przytulic i powiedzieć prawdę. Przyglądał się jej i nawet delikatnie się uśmiechnął.

Siedział jak zwykle podczas lunchu na dachu. Każdą wolną chwilę tutaj spędzał, ale dziś jakoś nie bardzo mu się to uśmiechało, gdyż dziś jakby wszystkich wywiało. Był tu sam z, Naruto, co nie bardzo mu odpowiadało, gdyż chłopak ostatnimi czasy był na niego naprawdę cięty, ale wcale mu sie nie dziwił. Sam nie wiedział, co w niego wstąpiło żeby być aż tak nachalnym w stosunku do dziewczyny, którą naprawdę polubił. Westchnął ciężko i spojrzał na swojego przyjaciela. Oddałby wszystko by nawet ta głupia małpa Karin sie tutaj znalazła i na niego nawrzeszczała. Dziwiło go tylko jedno, dlaczego nic nie powiedział Sasuke. Myślał, że już dawno będzie miał obitą twarz przez młodego Uchihe, ale Naruto nawet nie pisnął słówkiem o tamtym wydarzeniu.
-Dlaczego nic nie powiedziałeś Sasuke?- Zapytał nagle. Uzumaki spojrzał na niego zaskoczony, a jego mina jak prawie nigdy zrobiła się poważna. Nie lubił go w tych momentach. Mimo że każdy go uważał za głupka i żartownisia, to w chwilach, gdy robił sie poważny był przerażający i przechodziły mu ciarki po plecach.
-To nie moja sprawa, zresztą skoro sama Sakurcia nic mu nie powiedziała to, dlaczego ja mam się wtrącać?- Odparł jak gdyby nigdy nic i znów zaczął sie delektować swoim śniadaniem.
-Nie chciałem tamtego, nie wiem, co we mnie wstąpiło- odpowiedział ściszonym głosem i dopiero teraz uświadomił sobie, że powiedział to na tyle głośno by blondyn go usłyszał. Spojrzał na niego zaskoczonym, po czym westchnął.
-Słuchaj, chcę tylko żebyś trzymał sie od niej z dala, bo dostaniesz ode mnie kumasz?
-Ta, obiecuję ze nigdy więcej sie do niej nie zbliżę, nie pocałuje jej ani nie dotknę jej w ten sposób- odparł i uśmiechnął się delikatnie w stronę przyjaciela.
-W, jaki sposób dotkniesz?- Obydwoje usłyszeli za sobą zimny ton głosu i z przerażeniem wypisanym na twarzy odwrócili wzrok. Stał tam nie, kto inny jak sam pan Uchihy z morderczym wyrazem twarzy. Zaciskał mocno pieści wyczekując odpowiedzi.
-Yyyy, Sasuke no wiesz, ja- nie wiedział, co ma powiedzieć. Mimo wszystko wiedział, że może się o tym dowiedzieć, ale nie sądził, że sam się wkopie. Brunet szybkim krokiem znalazł się koło niego i nawet nic nie mówiąc uderzył go pięścią w twarz. Siedzący Suigetsu złapał sie za nos i spojrzał na przyjaciel zaskoczony. Dobra wiedział ze mu sie należało, ale że dostanie aż tak mocno.
-Coś jej zrobił?- Warknął łapiąc go za koszulę.
-Sasuke uspokój sie, nic nie zrobił przyszedłem tam wtedy i go wyrzuciłem- próbował jakoś załagodzić sytuację Naruto, ale jedyne, co go spotkało to morderczy wzrok przyjaciela.
-I nic mi nie powiedziałeś!? Kiedy to było!? Mówiłem jej, że ma się trzymać od was z daleka!- znów krzyknął i spojrzał na chłopaka, którego trzymał z koszulę.
-Nie zbliżę się do niej więcej, obiecuję, wiem, że darzysz ją uczuciem, po prostu chciałem, choć raz mieć coś, czego nie może mieć wielki pan Uchiha, a czego tak bardzo pragnie!- Tym razem Suigetsu podniósł głos i to był jego błąd. Poczuł kolejne uderzenie, ale tym razem nie zdążył sie niczego złapać, tak żę jego twarz miała spotkanie z betonem. Poczuł jak zdziera mu się skóra z twarzy. Odwrócił wzrok w stronę wkurzonego Uchihy i nie mógł uwierzyć. Chłopak kucał przed nim i spuścił głowę. Dłonie ciągle miał zaciśnięte w pieści. Podniósł wzrok i nie było juz w nim widać morderczych intencji, ale spokój, przedziwny spokój.
-Jeśli płakała to cię zabije, jeśli kiedykolwiek zapłaczę to cię zabije, jeśli będzie sie niepotrzebnie zamartwiać to zginiesz na miejscu- po tych słowach wstał i bez słowa opuścił ich towarzystwo. Seledynowłosy nie mógł zrozumieć, co tu się właśnie wydarzyło. Myślał, że oberwie mu się gorzej, a tym czasem został jakby rozgrzeszony. Przyjął pomocną dłoń od przyjaciela, a potem wyciągnął chusteczkę z kieszeni i wytarł twarz z krwi. Spojrzał zdziwiony na blondyna, który uśmiechał sie do niego, ale nie tak jak zawsze, jakby całe szczęście z niego wyparowało.
-Co sie stało?- Zapytał zaskoczony, nie wiedząc czy mu sie jeszcze dostanie, czy może to już koniec.
-Długa historia, to nie tak, że Sasuke ją darzy uczuciem, znaczy w pewnym sensie darzy. Jest dla niego ważna bardzo osoba. Zawsze przy nim była, zawsze go wspierała, ale wydarzył sie kiedyś pewien wypadek. Sasuke przyrzekł, że nigdy więcej nie zapłacze, że będzie ją bronił choćby za cenę własnego życia. Złożył jej pewną obietnicę. Może to nie jest miłość, ale bardziej jak przywiązanie, jest dla niego niczym młodsza siostrzyczka, którą trzeba się opiekować- odpowiedział Uzumaki, a chłopaka jakby dziwnie zatkało.
-Wypadek?- Zapytał ciekawy. Nigdy nic o tym nie słyszał i dziewczyna też nigdy mu o tym nie wspomniała jak i nikt inny.
-Stare czasy, nikt o tym nie mówi i nawet nie waż się pytać o to jej ani nikogo. Nie ma zbyt wielu osób, którzy o tym wiedzą- po tych słowach zabrał swoje rzeczy i zaczął kierować siew stronę wyjścia z dachu. Patrzył przez chwilę na plecy przyjaciela, po czym westchnął. Miał mętlik w głowie, ale wiedział jedno. Sasuke, nie zabronił mu się z nią spotykać, ma tylko nie zapłakać, ma być szczęśliwa, ale czy teraz będzie chciała z nim rozmawiać? Czy jak go zobaczy to będzie się martwiła? Oczywiście, że nie, wiedział jedno, dla niej jest teraz nikim.

-Suigetsu?- z transu wyrwał go jej melodyjny głos. Poczochrał ją po włosach i uśmiechnął się delikatnie w jej stronę.
-Nie zamartwiaj się tyle, bo zmarszczek dostaniesz, naprawdę nic mi sie nie stało, chyba wiesz, że bycie w mafii nie jest najbezpieczniejsze, co malutka?- Zaśmiał się, a ona wtedy zrobiła naburmuszoną minę i założył dłonie na piersiach.
-Eh wy i te wasze zabawy- odparła z westchnięciem
-Sakura!- Usłyszeli obydwoje jej imię i odwrócili sie w stronę salonu.
-Zmykaj, szukając cię- ponaglił ją, a ona tylko kiwnęła głową i chciała odejść. Spojrzała jednak na niego ostatni raz i uśmiechnęła sie delikatnie.
-Czy nie może być jak teraz?- Zapytała nieśmiało, a on doznał niemalże szoku. Zaśmiał się i pokazała jej ręka, że powinna się pospieszyć.
-Bo ci się dostanie, że olewasz ich.... Siostrzyczko- po tych słowach uśmiechnęła sie szerzej, kiwnęła głową i już jej nie było. Patrzył jak znika za drzwiami salonu i westchnął. Nawet gdyby chciał to nie mógłby się trzymać od niej z dala. Była taka wyjątkowa.
-Dlaczego nie powiedziałeś jej prawdy?- Usłyszał znany mu oschły ton głosu. Odwrócił się za siebie i zastał tam swojego przyjaciela opierającego sie o ścianę z rękami w kieszeniach i przyglądającego mu sie uważnie. Westchnął i także stanął w takiej pozycji jak Uchiha.
-Po, co? I tak wyszło, że jest teraz dobrze, a po co ma się denerwować na ciebie?- Odsunął się od ściany i zaczął iść w kierunku wyjścia, jednak, gdy był na przeciwko Sasuke spojrzał mu prosto w oczy i poważnym tonem stwierdził.
-Nie wytrzymałbyś, gdyby ta dziewczyna była tak blisko, a mimo to nie mogła być przy tobie- po tych słowach znów zaczął kroczyć w kierunku drzwi. Sasuke patrzył na niego zaskoczony i uśmiechnął się pod nosem. Może jego przyjaciel miał rację, a może nie. Obiecał jej, że już nigdy nie stanie jej się krzywda i zamierzał tej obietnicy dotrzymać. Chociaż sam nie wiedział, co im przyniesie los.

Gdy tylko weszła do salonu zastała tam jedynie Fugaku i swojego starszego brata. Spojrzała na nich zaskoczona.
-Siadaj kochana- powiedział Fukagu z uśmiechem. Zupełnie inny człowiek niż chwile temu. Odwzajemniła uśmiech i usiadła na kanapie obok swojego brata.
-Dalej sądzę, że to głupi pomysł- wydusił nagle z siebie Sou patrząc zimnym spojrzeniem na swojego szefa. Zdziwiła sie trochę i przeraziła, bo jej brat raczej starał się być w jej towarzystwie bardziej delikatny, a jego wzrok nigdy nie był taki chłodny. Jednak Uchiha jakby całkowicie go olał i dalej przyglądał się dziewczynie, co prawdę mówiąc troszkę ja peszyło.
-Słuchaj Sakura, w naszych klanach jest jedna ważna zasada. Próbujemy tworzyć duże rodziny, łączyć sie z innymi rodzinami, które nam dają władzę i powiększają nasze horyzonty. Wczoraj miałem małe zebranie z dwoma moimi najlepszymi przyjaciółmi. Za pewne znasz dobrze Minato i Hisashiego.
-Hai
-Naszym wczorajszym głównym tematem były zaręczyny. Wiem, że może dla ciebie to dziwnie zabrzmi, bo masz dopiero szesnaście lat, ale mi Mikoto została ofiarowana, gdy miałem zaledwie trzynaście. Bardzo byśmy chcieli połączyć nasze klany, chcielibyśmy by to jakoś przetrwało. Dlatego Minato chcę by jego syn zaręczył sie z jedną z córek Hisashiego. Nie wiedzą o tym jeszcze, ale proszę cię nic im nie mów, gdyż chcę, aby dowiedzieli się tego od rodziców- słuchała go w napięciu i nie mogła uwierzyć, że to prawda. W końcu marzenia Hinaty sie spełnią, a ona nie będzie musiała nic robić w tym kierunku, no jedynie przełamać sie żeby z nim normalnie rozmawiać i takie tam. Uśmiechnęła się do wujka.
-Nic nie powiem- odparła.
-To nie koniec, wiesz, że zawsze byłaś dla mnie jak córeczka, której nie miałem. Mikoto uczyła cie parzenia herbaty, zakładania kimona, uczyła cię w nim chodzić. Uczyła cie kaligrafii, a także uczyłaś sie sztuk walki. Może nie zabrzmi to zbyt dobrze, ale wiesz Sakura, zawsze chciałem byś należała do naszej rodziny. Chciałem byś się tego wszystkiego uczyła, uczyła tego, co potrzebne jest przyszłej pani Uchiha- po tych słowach ją zatkało. Zawsze uważała to za zabawę, a nie przygotowanie do tego by kiedyś wstąpić do tego klanu.
-Ja...-Nie wiedziała, co odpowiedzieć. Dziwnie sie poczuła. Nie sadziła ze kiedyś może zostać jej zaproponowane małżeństwo i to jeszcze z Sasuke. Spojrzała zmieszanym wzrokiem na głowę klanu.
-Mówiłem ze to zły pomysł, zresztą Itachi też ją traktuje jak siostrę, wiec nie mógłby- warknął Sou dalej nie patrząc na nią. Spojrzała tym razem zaskoczona na brata.
-Itachi?- spytała jakby sama siebie, ale obydwoje ją usłyszeli i spojrzeli na nią.
-Tak, chciałbym abyś została żoną, przyszej głowy klanu. Itachiego- po tych słowach poczuła jak oblewają ją rumieńce. Jak mogła pomyśleć od razu o Sasuke? Przecież to jasne jak słońce, że Itachi, jako najstarszy syn, pierworodny powinien się ożenić i odziedziczyć to wszystko. Mimo wszystko jej zażenowanie szybko minęło. Spojrzała na swoją spódniczkę i zacisnęła swoje pieści. Uśmiechnęła się w stronę Fugaku.
-Przykro mi, ale nie mogę psuć mu życia- po tych słowach wstała i zrobiła ukłon. Mężczyźni patrzyli na nią zaskoczeni.
-Na pewno mu życia nie zepsujesz- odparł Uchiha i pokazał jej by znów usiadła, ta jednak zaprzeczyła ruchem głowy.
-Wujku, Itachi jest młody i przystojny tak samo jak i Sasuke. Na pewną znajdą obydwoje lepszą partię na żonę niż ja. Kocham ich, kocham was wszystkich, ale nie mogę tego zrobić, ja nie chciałabym by ktoś potem musiał przeze mnie cierpieć. A teraz powinnam wrócić do domu, jestem zmęczona a jutro muszę iść do szkoły- znów zrobiła ukłon i zaczęła kierować sie w stronę wyjścia.
-Nie rozumiem- szepnął zdezorientowany Fugaku. Był pewny ze dziewczyna się zgodzi, a tutaj czekała go taka niespodzianka.
-Głupia dziewczyna nie robi sobie nawet najmniejszej nadziej- szepnął do siebie Sou i także wstał, po czym spojrzał ostatni raz na swojego szefa - Ona ma racje, musisz znaleźć dla nich kobiety, które będą pewne swojej przyszłości, a nie tak jak ona, która tej przyszłości może wcale nie mieć- po tych słowach także opuścił salon, nie chciał tak myśleć, nie chciałby odchodziła, ale wiedział także, że on sam nic z tym nie zrobi. Jeśli ona nie będzie miała woli do życia, to nikt za niej tego nie zrobi.


Wychodziła właśnie z rezydenci. Nie chciałaby ktokolwiek ją odwoził, miała ochotę na spacer, a przecież nie miała bardzo daleko do domu. Spojrzała na niebo pełne gwiazd i westchnęła. Nie mogła zamartwiać się, miała żyć pełnią życia. Bawić sie aż nie będzie miała sił. Wykorzystać swoje życie w stu procentach.
-Przeziębisz sie- usłyszała tak dobrze znany jej głos i spojrzała w lewo gdzie stał brunet i tak samo patrzył w niebo. Odwrócił sie w jej stronę, po czym powoli do niej podszedł. Założył jej swoją bluzę na ramiona.
-Znam drogę do domu, nie musisz mnie zawsze odwozić- odparła wtulając się w jego bluzę.
-Masz rację, ale jest już dość późno, a ty na pewno jesteś zmęczona. Odwiozę cię- odparł i zaczął kierować sie w stronę samochodu. Patrzyła na jego plecy i wyciągnęła dłoń w ich kierunku. Mimo zę go nie dosięgała to był prawie na wyciągnięcie jej ręki.
~SAKURA~ zobaczyła jego obraz we wspomnieniach. Miała wyciągniętą rękę, a on biegł w jej kierunku. Poczuła ostry ból głowy i upadła. Nie wiedziała, co to było. Nie przypominała sobie nic takiego, ale jakby coś wydarzyło się.
-Sakura?- Podszedł szybko do niej i kucnął przy niej.
-Słyszałeś prawda?- Zapytała nagle patrząc mu prosto w oczy. Speszył się, ale kiwnął głową.
-Dlaczego się nie zgodziłaś?
-Może kiedyś się dowiesz- uśmiechnęła się w jego stronę i chciała wstać, ale ostry ból w głowię ciągle sie nasilał.
-Co ci jest?- Zapytał, bo nie miał pojęcia, co ma robić. Chwyciła go delikatnie za ramie. Nie teraz nie chciała żeby teraz coś sie zaczęło dziać.
-Proszę zawołaj Nii- po tych słowach poczuła jak jej głowa robi się coraz cięższa, a ona traci kontakt ze światem. Patrzył jak dziewczyna osuwa się w jego ramionach, a jego ogarnia strach.
-SOUSUKE! KTOKOLWIEK, SZYBKO!- Krzyczał tak głośno jak potrafił. Nie wiedział, co się dzieje, przecież przed chwilą była taka żywa, uśmiechała sie, zaprotestowała, że nie chcę wychodzić za mąż, a teraz była blada i do tego nieprzytomna. Po chwili obok niego znalazł sie jej i widząc tą scenę, podszedł szybko do nich i wziął dziewczynę na ręce. Spojrzał an bladego Sasuke i delikatnie się uśmiechnął.
-Nic jej nie jest, po prostu to z przemęczenia. Wracaj do domu, ja ją odwiozę.- po tych słowach skierował sie do swojego samochodu. Ułożył w nim delikatnie dziewczynę, po czym sam wsiadł i odjechał zostawiając zdezorientowanego Sasuke. Jechał dość szybko, co chwilę zerkając na siostrę. Przeklął na nią cicho pod nosem i wybrał numer do brata. Po dwóch sygnałach odezwał się głos w słuchawce.
-Kou, przygotuj zimny okład i lekarstwa, królewna znów zapadła w sen- powiedział szybko, po czym sie rozłączył, bo wiedział, że jego brat będzie zadawał pełno pytań. Dotarł pod dom w kilka minut i nie czekając na nic wyciągnął dziewczynę z samochodu.
-Nic mi nie jest- odezwała się cicho patrząc spod przymrużonych powiek na brata.
-Od, kiedy?- Zapytał nagle, a ona spojrzała w innym kierunku.
-Od miesiąca- szepnęła, a on nagle przystanął. Spojrzał na nią zły, po czym westchnął.
-Jeśli przestaniesz brać lekarstwa to choroba na pewno będzie szybciej postępować, nie rób głupot- odparł i wszedł do domu, gdzie jak na szpilkach czekał już jego młodszy braciszek przygotowany na wszystko. No tak mimo ze był starszy to zawsze Kouta zachowywał sie jak dorosły. Położył dziewczynę na kanapie i spojrzał na nią czule. Czyżby naprawdę ich czas się kończył? Czy to teraz będzie tak wyglądało? Czy ona tak po prostu kiedyś uśnie i już więcej nie otworzy powiek? Tyle pytań gromadziło sie w jego głowię, ale nie chciał się teraz tym przejmować, chciał, aby miała jak najlepsze życie.

Spokojnie przemierzała korytarz szkoły. Nie było jej tylko jeden dzień w szkole, a dostał jej się niesamowity ochrzan od Hinaty, za nie branie leków. Nie sądziła, że jej brat powie Hinacie o tym, ale jak widać nic się przed nią nie ukryje. Dziś także, Sasuke obchodził się z nią jak z jajkiem, gdy wiózł ją do szkoły, jakby, co najmniej miała jakiś wypadek, a ona przecież tylko zemdlała. Spojrzała na swoje odbicie w lustrze w toalecie i westchnęła. Jej twarz znów nabrała kolorów i nawet czuła się lepiej. Może faktycznie powinna brać te leki? Może faktycznie pomagają i nic jej nie odbierają w zamian. Skorzystała z ubikacji, umyła ręce, po czym uśmiechnęła się do swojego odbicia i wyszła z łazienki. Gdy tylko opuściła toaletę poczuła jak na kogoś wpada.
-Gomen- powiedziała cicho i otworzyła oczy. W ramionach trzymał ją jakiś chłopak, który patrzył na nią zaskoczony, a obok stał jego kolega i uśmiechał się do niej. Spojrzała na ich obuwie i szybko stanęła na własne nogi. Byli to trzecioklasiści i sądząc po strojach to mieli właśnie W-f.
-Chyba musimy częściej wychodzić skoro wpada na nas taka ładna dziewczyna- zaśmiał się jeden, a ona poczuła jak oblewają ją rumieńce.
-Szkoda tylko, że ta ładna dziewczyna ma takiego pecha- powiedział drugi, a ona wtedy spojrzała na nich zaskoczona. Nim się obejrzała poczuła jak jeden z nich przykłada jej coś do ust i nosa. Szarpała sie przez chwilę, ale czuła, że zaczyna opadać z sił. Nim straciła całkowicie przytomność zobaczyła jak jej oprawcy uśmiechają się do siebie szeroko.

Uważnie patrzył na swoich kolegów. Zachowywali sie dzisiejszego dnia dość dziwnie. Nie dość ze praktycznie z nim nie rozmawiali, to miał wrażenie, że Yumi ciągle próbuje go pilnować. Ciągle gapiła sie w jego stronę, a on miał jej już serdecznie dość. W pewnym momencie koledzy zniknęli mu z oczu, a on miał, co do tego złe przeczucia. Czekał, ale gdy nie wracali przez jakiś czas sam chciał ich poszukać. Szybko zmył się dziewczynie z oczy, ale gdy tylko chciał wyjść z sali to go dorwała.
-Nie wychodź, mamy lekcje, ostatnia klasa- powiedziała sztucznie ciągle trzymając go za rękaw. Patrzył na nią dziwnie.
-Zawsze wagarujesz i opuszczasz lekcje, gdy tylko zapragnie tego mój ojciec, a dziś jakbyś mnie pilnowała- powiedziała od niechcenia. Wtedy dziewczyna zrobiła błąd, bo ręką jej zadrżała tak samo jak głos.
-Nie prawda- chłopakowi rozszerzyły sie źrenice.
-Ty naprawdę mnie pilnujesz- szepnął i wtedy wyrwał sie jej i zaczął biec. Bieg szybko na pierwsze piętro gdzie znajdowały sie klasy pierwszych klas. Wpadł do jednej i zaczął rozglądać się po uczniach. Zobaczył zaskoczoną, Hinatę, ale nigdzie jej nie widział. Przeklął pod nosem i znów zaczął biec, tym razem w stronę klas trzecich. Jednak nie do swojej klasy, a do klasy kogoś, kogo nienawidził. Jednak teraz to była jedyna deska ratunku, ponieważ nikt inny mu nie pomoże. Wpadł niczym huragan do klasy i zaczął się rozglądać. Każdy patrzył na niego zaskoczony, a Kakashi jakby znudzonym wzrokiem.
-Sakura!- Wystarczy, że krzyknął to jedno imię, a zaraz podniósł się Uchiha, a zaraz za nim jego koledzy.
-Cos jej zrobił Shiro?- wydarł sie nagle Sasuke zbliżając sie do niego z zaciśniętymi pięściami.
-Nie ja, mój ojciec, porwanie- wydusił z siebie ciągle dysząc. Patrzył jak oczy chłopaka się rozszerzają, a sam musiał się podeprzeć o ścianę. Spojrzał po wszystkich, a jego oddech zrobił się nierówny.
-Kakashi, mamy sprawę- powiedział poważnym tonem. Nauczyciel odłożył książkę na bok i zwrócił się do reszty klasy.
-Zaraz przyprowadzę wam zastępstwo, mamy mały kryzysik- po tych słowach ruszył ku wyjściu z klasy, a zaraz zanim reszta członków yakuzy. Każdy był teraz niezmiernie poważny. Sasuke szybko wybrał numer do swojego ojca, wiedział, że to jego jest najlepiej powiadomić o tym. Nie wybaczy sobie tego, nie daruje tym draniom. To już drugi raz, gdy próbują ją skrzywdzić, jednak tym razem nie daruje nikogo, przez kogo będzie cierpiała. Jego chłodny wzrok był skupiony tylko na jednym. Zabić każdego, kto przyczynił się do jej cierpienia.







Jest dłuższa notka jak obiecała i zaczęło się coś w końcu dziać. Może za wiele tego nie było, ale zawsze to coś. Mam nadzieje że się podoba ;)