Dzisiejszy dzień mijał mu dość niespokojnie. Nie mógł się
na niczym skupić. Jego myśli ciągle były pogrążone we wczorajszym dniu, gdy
wychodził z domu i zastał siostrę z Sasuke. Nie wierzył w jego wytłumaczenie,
ale także chciał, aby to, co mówił było prawdą. Nie wiedział też, co ma myśleć
o wczorajszej rozmowie z Fugaku, wiedział, że był bardzo poważny na ten temat,
ale on nie chciał tego. Mimo że ostatnie słowo nie należało do niego to i tak
chciał coś z tym zrobić. Westchnął ciężko i spojrzał na papiery, które leżały
przed nim. Miał dziś serdecznie wszystkiego dość. Myślał, że gdy tylko szef
wróci będzie miał mniej roboty, ale nic z tego. Papierów ciągle przybywało, a
on nie miał nawet chwili by odpocząć. Nawet jego przyjaciel Itachi, który
zawsze potrafił znaleźć chwilę wytchnienia siedział przy biurku obok i
zawzięcie coś wypełniał. Ostatnimi czasy zauważył, że ma coraz więcej na
głowię. Ale pierwszą rzeczą, której chcieli się pozbyć, albo jakoś załatwić był
człowiek, który ostatnimi czasy dawał im się we znaki. Jego poczynania ostatnio
ucichły i bardzo mu sie to nie podobało, gdyż wiedział, że niedługo może sie
wydarzyć coś złego i jakoś miał do tego dziwne przeczucia. Po chwili oderwał
sie od swoich przemyśleń i uniósł delikatnie głowę znad papierów i spojrzał na
osobę stojącą w drzwiach. Uśmiechnął się delikatnie i odłożył długopis.
Wiedział, że nawet jego przyjaciel przestał zajmować sie papierami i patrzył z
uśmiechem w stronę drzwi, w których stała czarnowłosa kobieta z miłością
wypisaną na twarzy.
- Kochani już 17, zebranie- przypomniała im, po czym znów
zniknęła. Przyjaciele spojrzeli na siebie, a potem jednocześnie na zegarek.
Nawet nie zauważyli, że spędzili przy tych papierach całe popołudnie i wypadło
im z głowy, że szef bardzo chciał ich wszystkich dziś widzieć o siedemnastej.
Sou wolałby jednak spędzić resztę dzisiejszego dnia przy papierach niż słuchać
kazań, czy czegoś tam innego, ale ich obecność była obowiązkowa. Niechętnie
wstał z krzesła i rozprostował nogi.
-Wiem, że nienawidzisz tych spotkań, ale przecież
przeżyjesz- zaśmiał się karooki i poklepał przyjaciela po ramieniu.
-Wolałbym abyśmy zaczęli działać, niż siedzieć i omawiać
jakieś pierdoły- odburknął, a Uchiha tylko znów się zaśmiał.
-Poczekaj, coś czuję, że za niedługo wydarzy się coś
ciekawego- po tych słowach obydwoje opuścili pokój, który im służył niczym
gabinet, gdzie pracowali i zaczęli kierować sie do głównego salony, gdzie
zawsze odbywały sie takie spotkania.
Wiedział, że jest już spóźniony i strasznie go to
denerwowało. Spojrzał jeszcze raz na zegarek w telefonie i przeklął pod nosem.
Była za dziesięć piąta, a jej dalej nie było. W tym tempie wiedział, że nie
zdąży jej odwieźć do domu, a jeśli ją przywiezie ze sobą to dostanie mu się od Sou,
za to, że coraz bardziej wplątuje ją w ich sprawy. W końcu po chwili zobaczył
tak dobrze znaną mu różową kitę. Dziewczyna szybko biegła w stronę samochodu z
uśmiechem na twarzy. Ciekawiło go trochę, dlaczego jest taka szczęśliwa, ale
bardziej go obchodziło to, że jeśli się nie pośpieszy to jej naprawdę kiedyś
zrobi krzywdę.
-Dłużej się nie dało- pierwsze słowa, jakie wypadły z
jego ust, gdy otwierała drzwi. Spojrzała na niego zaskoczona i pokazała mu
język.
-Dziś nikt nic nie mówił o tym, że ze sobą chodzimy,
czyżby Ino nic nie powiedziała- powiedziała jakby do siebie, ale uśmiechnęła
sie szeroko w jego stronę. Patrzył na nią zdziwiony, ale nic więcej nie
odpowiedział.
-Nie odwiozę cię do domu, ale posiedzisz cicho trochę w
moim pokoju
-Czemu? Przecież wujaszek powiedział żebym wpadła, bo
chce o czymś ze mną pogadać- spojrzał znów na nią zaskoczony.
-Kiedy z nim rozmawiałaś?
-Jak wychodziłam i Sou mnie odwoził do domu
-Co on chce?
-Skąd mam wiedzieć? Zresztą to nie twój interes- pokazała
mu język, a on tylko prychnął pod nosem. Był zdziwiony tym, że jego ojciec chce
też porozmawiać z nią, ale przynajmniej to nie jemu sie dostanie za to, że
przywiózł ją na to spotkanie, a jego ojcu i jej, że chciała jechać, a on
przynajmniej będzie miał, chociaż troszkę czystszą kartotekę u Sousuke. Do domu
jechał dość szybko, gdyż wiedział, że każda minuta sie liczy i wątpił w to ze
zaczną bez niego, gdyż jego ojciec nie lubił się powtarzać. Gdy tylko
podjechali pod posiadłość, szybko wyłączył silnik i niemalzę wybiegł z samochodu.
Otworzył drzwi do domu i zatrzymał się. Poczekał aż dziewczyna pierwsza wejdzie
i ruszył tuż za nią.
-Sakura?- Usłyszeli za sobą dobrze znany im głos. Sasuke
przeklął w myślach i tak samo jak dziewczyna odwrócił się w prawo, gdzie stał
jak i jego tak i jej brat. Obydwoje byli najwidoczniej zdziwieni obecnością
dziewczyny.
-Nii-san, Itachi cześć- uśmiechnęła się w ich stronę
ciepło.
-Co tu robisz maleńka?- Tym razem pytanie zadał Itachi i
pogłaskał ją po głowię, jak to miał w zwyczaju robić, gdy była mniejsza.
-Przestań, nie jestem już dzieckiem- odburknęła odsuwając
sie od niego i poprawiając włosy, które jej rozczochrał.
-Ale, co tu robisz?- Nie ustępował w swoim pytaniu, a co
najbardziej zdziwiło młodszego Uchihe jej starszy brat siedział cicho i patrzył
gdzieś w bok.
-Chodźmy- odparł szybko i wyminął ich wszystkich, jakby
mało go to interesowało, co zdziwiło jeszcze bardziej braci. Dziewczyna bez
słowa ruszyła za nim, więc oni także. Gdy tylko weszli do głównego salonu,
wszyscy już tam byli.
-Spóźnieni! Wszyscy!- Pierwsze, co usłyszeli to krzyk
krótko ściętej kobiety, która gdy tylko ich zobaczyła to wstała ze swojego
miejsca.
-Myślę, że nie powinnaś sie tak denerwować w swoim
stanie, Rin- odparł spokojnie Sou nawet na nią nie patrząc i zasiadając na
jednej z wolnych kanap. Kobieta obrzuciła go wściekłym spojrzeniem, ale nic
więcej nie odpowiedziała, gdyż wiedziała, że to nie ma sensu. Chłopak na pewno
nawet by jej nie słuchał, zawsze miał swój świat dla niej i nawet ona trochę
się go obawiała. Sakura, która szła tuż za bratem, rozejrzała się po ludziach i
musiała przyznać, że dość sporo ludzi kojarzyła, a to głównie ze szkoły, ale
sporo osób też nie znała, albo nie poznawała. Jej wzrok zatrzymał się na jednej
osobie. Sama aż stanęła i przyłożyła sobie rękę do buzi. Nie mogła uwierzyć.
Poczuła jednak szarpnięcie i wylądowała koło brata, na kanapie, a sprawca,
który ją tu zaciągnął usiadł koło niej, nawet na nią nie zerkając. Mimo to
nawet nie chciała z nim teraz rozmawiać, czy kłócić się. Zastanawiała się tylko
nad tym, co mu się stało. Co sie stało, że nawet, gdy ich spojrzenia się
spotkały to szybko odwrócił wzrok i spojrzał w podłogę. Patrzyła niczym
zahipnotyzowana na Suigetsu i zastanawiała się, co się wydarzyło. Pod lewym
okiem miał limo, wargę miał całą rozwaloną, a na nosie strupy. Mimo że nie
chciała go znać, to bardzo chciała wiedzieć, co mu się stało, dlaczego jego
twarz tak wygląda.
-Dobrze kochani, mamy kilka spraw do omówienia, a w
szczególności pewną sprawę, którą trzeba zakończyć, a mianowicie istnienie
Shimizu- głos szefa rozniósł się po całym salonie, a każde spojrzenie było
teraz skierowane w jego stronę. Sakura chcąc nie chcąc także spojrzała na
Fugaku, który miał naprawdę poważny wyraz twarzy. Mimo iż wiedziała, że potrafi
być straszny, dla niej zawsze był miły. Nigdy nie słyszała też u niego tego
poważnego tonu. Wiedziała, że nie została tu zaproszona bez powodu, dlatego
oczyściła umysł z niepotrzebnych myśli i skupiła się na tym, co ma im do
powiedzenia głowa tej całej rodziny.
Kolejny grzmot i błyskawica przecięła niebo. W pokoju, w
którym się znajdowali było dość ciemno, a jedynym światłem była świeca zapalona
na biurku. Dwóch młodych mężczyzn siedział niczym na szpilkach i bacznie się
przyglądali, osobie siedzącej naprzeciwko nich. Starszy mężczyzna siedział
cicho przez pewien czas i tylko przyglądał się młodzieńca. Zastanawiał się czy
może im poświecić tak ważną misję, ale co miał do stracenia. Jeśli spieprzą to,
kto się dowie, że to on ich nasłał. Spojrzał jeszcze raz na zdjęcie, które miał
przed sobą i westchnął.
-Chcę byście zrobili to jak najszybciej, i ani słowa temu
małemu głupcowi- rzekł hardo patrząc na nich zimnym wzrokiem, od którego po
plecach przechodziły ciarki. Obydwoje spojrzeli po sobie i się do siebie
uśmiechnęli, po czym kiwnęli głowami.
-Szefie, ale jeśli nam wejdzie w drogę?- Zapytał jeden z
nich obawiając się tego.
-Nie wejdzie, a tym zajmie się już Yumi- tutaj skazał na
dziewczynę siedzącą za nimi w ciemnościach, która ciągle bacznie im się
przyglądała. Spojrzeli na nią, po czym wstali, pożegnali się i wyszli.
-Jesteś pewny, że mogą to zrobić? Nie są chyba zbyt
bystrzy- odparła dziewczyna ciągle siedząc w koncie i patrząc uważnie na
swojego szefa.
-Nie martw się, jeśli cos spartaczą, mam plan zapasowy-
po tych słowach uśmiechnął się chytrze sam do siebie, a dziewczyna tylko
prychnęła. Zbyt dobrze znała swojego szefa by mógł przepuścić taką okazje. W
końcu dla niego nawet własny syn jest pionkiem w tej brutalnej grze o władze.
Sama dobrze wiedziała, jakie miejsce zajmuje w tej hierarchii, a mimo to nie
mogła odejść, nie mogła zostawić człowieka, który był dla niej niczym ojciec.
Patrzyła jak każdy opuszcza powoli salon, a ona nie
wiedziała, co się dokładnie dzieje. Nie dowiedziała się niczego szczególnego.
Tylko tyle, że ma się trzymać z dala od kłopotów i żeby dobrze się uczyła.
Poczuła jak ciśnienie coraz bardziej jej się podnosi, ale nie chciała teraz
wybuchnąć. Spojrzała na Suigetsu, który właśnie opuszczał pokój i szybko
wstała. Sasuke, chciał ją złapać za rękę, ale dziewczyna zbyt szybko się
wymknęła. Pobiegła jak strzała za chłopakiem i dogoniła go, gdy był już na
korytarzu. Szybko złapała go za ramię i gdy tylko odwrócił sie i spojrzał na
nią skrzywiła się.
-Suigetsu- powiedziała cicho i delikatnie dotknęła jego
policzka. Chłopak szybko się odsunął i spuścił wzrok.
-Przepraszam Cię, nie miałem jeszcze okazji, ja myślę ze
lepiej będzie jak nie będziemy mieli zbytnio ze sobą kontaktu- powiedział
szybko i tak samo szybko chciał sie ulotnić, ale dziewczyna znów szybko
chwyciła go za ramię.
-Przestań! Co się stało? Proszę Cię- tym razem spojrzał
jej prosto w oczy i znów jakby sie w nich zahipnotyzował. Nie chciał tego, na
prawdę nie chciał jej patrzeć prosto w oczy, bo wiedział, że ulegnie, a nie
chciał tego. Chciał trzymać ją z dala od siebie.
-Przewróciłem sie- skłamał, co było dla niej oczywiste.
-Nie kłam, powiedz prawdę- znów ten jej ton głosu,
martwiący się o wszystko i wszystkich. Tak bardzo chciał ją przytulic i
powiedzieć prawdę. Przyglądał się jej i nawet delikatnie się uśmiechnął.
Siedział jak zwykle
podczas lunchu na dachu. Każdą wolną chwilę tutaj spędzał, ale dziś jakoś nie
bardzo mu się to uśmiechało, gdyż dziś jakby wszystkich wywiało. Był tu sam z,
Naruto, co nie bardzo mu odpowiadało, gdyż chłopak ostatnimi czasy był na niego
naprawdę cięty, ale wcale mu sie nie dziwił. Sam nie wiedział, co w niego
wstąpiło żeby być aż tak nachalnym w stosunku do dziewczyny, którą naprawdę
polubił. Westchnął ciężko i spojrzał na swojego przyjaciela. Oddałby wszystko
by nawet ta głupia małpa Karin sie tutaj znalazła i na niego nawrzeszczała.
Dziwiło go tylko jedno, dlaczego nic nie powiedział Sasuke. Myślał, że już
dawno będzie miał obitą twarz przez młodego Uchihe, ale Naruto nawet nie pisnął
słówkiem o tamtym wydarzeniu.
-Dlaczego nic nie
powiedziałeś Sasuke?- Zapytał nagle. Uzumaki spojrzał na niego zaskoczony, a
jego mina jak prawie nigdy zrobiła się poważna. Nie lubił go w tych momentach.
Mimo że każdy go uważał za głupka i żartownisia, to w chwilach, gdy robił sie
poważny był przerażający i przechodziły mu ciarki po plecach.
-To nie moja
sprawa, zresztą skoro sama Sakurcia nic mu nie powiedziała to, dlaczego ja mam
się wtrącać?- Odparł jak gdyby nigdy nic i znów zaczął sie delektować swoim
śniadaniem.
-Nie chciałem
tamtego, nie wiem, co we mnie wstąpiło- odpowiedział ściszonym głosem i dopiero
teraz uświadomił sobie, że powiedział to na tyle głośno by blondyn go usłyszał.
Spojrzał na niego zaskoczonym, po czym westchnął.
-Słuchaj, chcę
tylko żebyś trzymał sie od niej z dala, bo dostaniesz ode mnie kumasz?
-Ta, obiecuję ze
nigdy więcej sie do niej nie zbliżę, nie pocałuje jej ani nie dotknę jej w ten
sposób- odparł i uśmiechnął się delikatnie w stronę przyjaciela.
-W, jaki sposób
dotkniesz?- Obydwoje usłyszeli za sobą zimny ton głosu i z przerażeniem
wypisanym na twarzy odwrócili wzrok. Stał tam nie, kto inny jak sam pan Uchihy
z morderczym wyrazem twarzy. Zaciskał mocno pieści wyczekując odpowiedzi.
-Yyyy, Sasuke no
wiesz, ja- nie wiedział, co ma powiedzieć. Mimo wszystko wiedział, że może się
o tym dowiedzieć, ale nie sądził, że sam się wkopie. Brunet szybkim krokiem
znalazł się koło niego i nawet nic nie mówiąc uderzył go pięścią w twarz.
Siedzący Suigetsu złapał sie za nos i spojrzał na przyjaciel zaskoczony. Dobra
wiedział ze mu sie należało, ale że dostanie aż tak mocno.
-Coś jej zrobił?-
Warknął łapiąc go za koszulę.
-Sasuke uspokój
sie, nic nie zrobił przyszedłem tam wtedy i go wyrzuciłem- próbował jakoś
załagodzić sytuację Naruto, ale jedyne, co go spotkało to morderczy wzrok
przyjaciela.
-I nic mi nie
powiedziałeś!? Kiedy to było!? Mówiłem jej, że ma się trzymać od was z daleka!-
znów krzyknął i spojrzał na chłopaka, którego trzymał z koszulę.
-Nie zbliżę się do
niej więcej, obiecuję, wiem, że darzysz ją uczuciem, po prostu chciałem, choć
raz mieć coś, czego nie może mieć wielki pan Uchiha, a czego tak bardzo pragnie!-
Tym razem Suigetsu podniósł głos i to był jego błąd. Poczuł kolejne uderzenie,
ale tym razem nie zdążył sie niczego złapać, tak żę jego twarz miała spotkanie
z betonem. Poczuł jak zdziera mu się skóra z twarzy. Odwrócił wzrok w stronę
wkurzonego Uchihy i nie mógł uwierzyć. Chłopak kucał przed nim i spuścił głowę.
Dłonie ciągle miał zaciśnięte w pieści. Podniósł wzrok i nie było juz w nim
widać morderczych intencji, ale spokój, przedziwny spokój.
-Jeśli płakała to
cię zabije, jeśli kiedykolwiek zapłaczę to cię zabije, jeśli będzie sie
niepotrzebnie zamartwiać to zginiesz na miejscu- po tych słowach wstał i bez
słowa opuścił ich towarzystwo. Seledynowłosy nie mógł zrozumieć, co tu się
właśnie wydarzyło. Myślał, że oberwie mu się gorzej, a tym czasem został jakby
rozgrzeszony. Przyjął pomocną dłoń od przyjaciela, a potem wyciągnął chusteczkę
z kieszeni i wytarł twarz z krwi. Spojrzał zdziwiony na blondyna, który
uśmiechał sie do niego, ale nie tak jak zawsze, jakby całe szczęście z niego
wyparowało.
-Co sie stało?-
Zapytał zaskoczony, nie wiedząc czy mu sie jeszcze dostanie, czy może to już
koniec.
-Długa historia, to
nie tak, że Sasuke ją darzy uczuciem, znaczy w pewnym sensie darzy. Jest dla
niego ważna bardzo osoba. Zawsze przy nim była, zawsze go wspierała, ale
wydarzył sie kiedyś pewien wypadek. Sasuke przyrzekł, że nigdy więcej nie
zapłacze, że będzie ją bronił choćby za cenę własnego życia. Złożył jej pewną
obietnicę. Może to nie jest miłość, ale bardziej jak przywiązanie, jest dla
niego niczym młodsza siostrzyczka, którą trzeba się opiekować- odpowiedział
Uzumaki, a chłopaka jakby dziwnie zatkało.
-Wypadek?- Zapytał
ciekawy. Nigdy nic o tym nie słyszał i dziewczyna też nigdy mu o tym nie
wspomniała jak i nikt inny.
-Stare czasy, nikt
o tym nie mówi i nawet nie waż się pytać o to jej ani nikogo. Nie ma zbyt wielu
osób, którzy o tym wiedzą- po tych słowach zabrał swoje rzeczy i zaczął
kierować siew stronę wyjścia z dachu. Patrzył przez chwilę na plecy
przyjaciela, po czym westchnął. Miał mętlik w głowie, ale wiedział jedno.
Sasuke, nie zabronił mu się z nią spotykać, ma tylko nie zapłakać, ma być
szczęśliwa, ale czy teraz będzie chciała z nim rozmawiać? Czy jak go zobaczy to
będzie się martwiła? Oczywiście, że nie, wiedział jedno, dla niej jest teraz
nikim.
-Suigetsu?- z transu wyrwał go jej melodyjny głos.
Poczochrał ją po włosach i uśmiechnął się delikatnie w jej stronę.
-Nie zamartwiaj się tyle, bo zmarszczek dostaniesz,
naprawdę nic mi sie nie stało, chyba wiesz, że bycie w mafii nie jest
najbezpieczniejsze, co malutka?- Zaśmiał się, a ona wtedy zrobiła naburmuszoną
minę i założył dłonie na piersiach.
-Eh wy i te wasze zabawy- odparła z westchnięciem
-Sakura!- Usłyszeli obydwoje jej imię i odwrócili sie w
stronę salonu.
-Zmykaj, szukając cię- ponaglił ją, a ona tylko kiwnęła
głową i chciała odejść. Spojrzała jednak na niego ostatni raz i uśmiechnęła sie
delikatnie.
-Czy nie może być jak teraz?- Zapytała nieśmiało, a on
doznał niemalże szoku. Zaśmiał się i pokazała jej ręka, że powinna się
pospieszyć.
-Bo ci się dostanie, że olewasz ich.... Siostrzyczko- po
tych słowach uśmiechnęła sie szerzej, kiwnęła głową i już jej nie było. Patrzył
jak znika za drzwiami salonu i westchnął. Nawet gdyby chciał to nie mógłby się
trzymać od niej z dala. Była taka wyjątkowa.
-Dlaczego nie powiedziałeś jej prawdy?- Usłyszał znany mu
oschły ton głosu. Odwrócił się za siebie i zastał tam swojego przyjaciela
opierającego sie o ścianę z rękami w kieszeniach i przyglądającego mu sie
uważnie. Westchnął i także stanął w takiej pozycji jak Uchiha.
-Po, co? I tak wyszło, że jest teraz dobrze, a po co ma
się denerwować na ciebie?- Odsunął się od ściany i zaczął iść w kierunku wyjścia,
jednak, gdy był na przeciwko Sasuke spojrzał mu prosto w oczy i poważnym tonem
stwierdził.
-Nie wytrzymałbyś, gdyby ta dziewczyna była tak blisko, a
mimo to nie mogła być przy tobie- po tych słowach znów zaczął kroczyć w
kierunku drzwi. Sasuke patrzył na niego zaskoczony i uśmiechnął się pod nosem.
Może jego przyjaciel miał rację, a może nie. Obiecał jej, że już nigdy nie
stanie jej się krzywda i zamierzał tej obietnicy dotrzymać. Chociaż sam nie
wiedział, co im przyniesie los.
Gdy tylko weszła do salonu zastała tam jedynie Fugaku i swojego
starszego brata. Spojrzała na nich zaskoczona.
-Siadaj kochana- powiedział Fukagu z uśmiechem. Zupełnie
inny człowiek niż chwile temu. Odwzajemniła uśmiech i usiadła na kanapie obok
swojego brata.
-Dalej sądzę, że to głupi pomysł- wydusił nagle z siebie
Sou patrząc zimnym spojrzeniem na swojego szefa. Zdziwiła sie trochę i
przeraziła, bo jej brat raczej starał się być w jej towarzystwie bardziej
delikatny, a jego wzrok nigdy nie był taki chłodny. Jednak Uchiha jakby
całkowicie go olał i dalej przyglądał się dziewczynie, co prawdę mówiąc troszkę
ja peszyło.
-Słuchaj Sakura, w naszych klanach jest jedna ważna
zasada. Próbujemy tworzyć duże rodziny, łączyć sie z innymi rodzinami, które
nam dają władzę i powiększają nasze horyzonty. Wczoraj miałem małe zebranie z
dwoma moimi najlepszymi przyjaciółmi. Za pewne znasz dobrze Minato i
Hisashiego.
-Hai
-Naszym wczorajszym głównym tematem były zaręczyny. Wiem,
że może dla ciebie to dziwnie zabrzmi, bo masz dopiero szesnaście lat, ale mi
Mikoto została ofiarowana, gdy miałem zaledwie trzynaście. Bardzo byśmy chcieli
połączyć nasze klany, chcielibyśmy by to jakoś przetrwało. Dlatego Minato chcę
by jego syn zaręczył sie z jedną z córek Hisashiego. Nie wiedzą o tym jeszcze,
ale proszę cię nic im nie mów, gdyż chcę, aby dowiedzieli się tego od rodziców-
słuchała go w napięciu i nie mogła uwierzyć, że to prawda. W końcu marzenia
Hinaty sie spełnią, a ona nie będzie musiała nic robić w tym kierunku, no
jedynie przełamać sie żeby z nim normalnie rozmawiać i takie tam. Uśmiechnęła
się do wujka.
-Nic nie powiem- odparła.
-To nie koniec, wiesz, że zawsze byłaś dla mnie jak
córeczka, której nie miałem. Mikoto uczyła cie parzenia herbaty, zakładania
kimona, uczyła cię w nim chodzić. Uczyła cie kaligrafii, a także uczyłaś sie
sztuk walki. Może nie zabrzmi to zbyt dobrze, ale wiesz Sakura, zawsze chciałem
byś należała do naszej rodziny. Chciałem byś się tego wszystkiego uczyła,
uczyła tego, co potrzebne jest przyszłej pani Uchiha- po tych słowach ją
zatkało. Zawsze uważała to za zabawę, a nie przygotowanie do tego by kiedyś
wstąpić do tego klanu.
-Ja...-Nie wiedziała, co odpowiedzieć. Dziwnie sie
poczuła. Nie sadziła ze kiedyś może zostać jej zaproponowane małżeństwo i to
jeszcze z Sasuke. Spojrzała zmieszanym wzrokiem na głowę klanu.
-Mówiłem ze to zły pomysł, zresztą Itachi też ją traktuje
jak siostrę, wiec nie mógłby- warknął Sou dalej nie patrząc na nią. Spojrzała
tym razem zaskoczona na brata.
-Itachi?- spytała jakby sama siebie, ale obydwoje ją
usłyszeli i spojrzeli na nią.
-Tak, chciałbym abyś została żoną, przyszej głowy klanu.
Itachiego- po tych słowach poczuła jak oblewają ją rumieńce. Jak mogła pomyśleć
od razu o Sasuke? Przecież to jasne jak słońce, że Itachi, jako najstarszy syn,
pierworodny powinien się ożenić i odziedziczyć to wszystko. Mimo wszystko jej
zażenowanie szybko minęło. Spojrzała na swoją spódniczkę i zacisnęła swoje
pieści. Uśmiechnęła się w stronę Fugaku.
-Przykro mi, ale nie mogę psuć mu życia- po tych słowach
wstała i zrobiła ukłon. Mężczyźni patrzyli na nią zaskoczeni.
-Na pewno mu życia nie zepsujesz- odparł Uchiha i pokazał
jej by znów usiadła, ta jednak zaprzeczyła ruchem głowy.
-Wujku, Itachi jest młody i przystojny tak samo jak i
Sasuke. Na pewną znajdą obydwoje lepszą partię na żonę niż ja. Kocham ich,
kocham was wszystkich, ale nie mogę tego zrobić, ja nie chciałabym by ktoś
potem musiał przeze mnie cierpieć. A teraz powinnam wrócić do domu, jestem
zmęczona a jutro muszę iść do szkoły- znów zrobiła ukłon i zaczęła kierować sie
w stronę wyjścia.
-Nie rozumiem- szepnął zdezorientowany Fugaku. Był pewny
ze dziewczyna się zgodzi, a tutaj czekała go taka niespodzianka.
-Głupia dziewczyna nie robi sobie nawet najmniejszej
nadziej- szepnął do siebie Sou i także wstał, po czym spojrzał ostatni raz na
swojego szefa - Ona ma racje, musisz znaleźć dla nich kobiety, które będą pewne
swojej przyszłości, a nie tak jak ona, która tej przyszłości może wcale nie
mieć- po tych słowach także opuścił salon, nie chciał tak myśleć, nie chciałby
odchodziła, ale wiedział także, że on sam nic z tym nie zrobi. Jeśli ona nie
będzie miała woli do życia, to nikt za niej tego nie zrobi.
Wychodziła właśnie z rezydenci. Nie chciałaby ktokolwiek
ją odwoził, miała ochotę na spacer, a przecież nie miała bardzo daleko do domu.
Spojrzała na niebo pełne gwiazd i westchnęła. Nie mogła zamartwiać się, miała
żyć pełnią życia. Bawić sie aż nie będzie miała sił. Wykorzystać swoje życie w
stu procentach.
-Przeziębisz sie- usłyszała tak dobrze znany jej głos i
spojrzała w lewo gdzie stał brunet i tak samo patrzył w niebo. Odwrócił sie w
jej stronę, po czym powoli do niej podszedł. Założył jej swoją bluzę na
ramiona.
-Znam drogę do domu, nie musisz mnie zawsze odwozić-
odparła wtulając się w jego bluzę.
-Masz rację, ale jest już dość późno, a ty na pewno
jesteś zmęczona. Odwiozę cię- odparł i zaczął kierować sie w stronę samochodu.
Patrzyła na jego plecy i wyciągnęła dłoń w ich kierunku. Mimo zę go nie
dosięgała to był prawie na wyciągnięcie jej ręki.
~SAKURA~ zobaczyła
jego obraz we wspomnieniach. Miała wyciągniętą rękę, a on biegł w jej kierunku.
Poczuła ostry ból głowy i upadła. Nie wiedziała, co to było. Nie przypominała
sobie nic takiego, ale jakby coś wydarzyło się.
-Sakura?- Podszedł szybko do niej i kucnął przy niej.
-Słyszałeś prawda?- Zapytała nagle patrząc mu prosto w
oczy. Speszył się, ale kiwnął głową.
-Dlaczego się nie zgodziłaś?
-Może kiedyś się dowiesz- uśmiechnęła się w jego stronę i
chciała wstać, ale ostry ból w głowię ciągle sie nasilał.
-Co ci jest?- Zapytał, bo nie miał pojęcia, co ma robić.
Chwyciła go delikatnie za ramie. Nie teraz nie chciała żeby teraz coś sie
zaczęło dziać.
-Proszę zawołaj Nii- po tych słowach poczuła jak jej
głowa robi się coraz cięższa, a ona traci kontakt ze światem. Patrzył jak
dziewczyna osuwa się w jego ramionach, a jego ogarnia strach.
-SOUSUKE! KTOKOLWIEK, SZYBKO!- Krzyczał tak głośno jak
potrafił. Nie wiedział, co się dzieje, przecież przed chwilą była taka żywa, uśmiechała
sie, zaprotestowała, że nie chcę wychodzić za mąż, a teraz była blada i do tego
nieprzytomna. Po chwili obok niego znalazł sie jej i widząc tą scenę, podszedł
szybko do nich i wziął dziewczynę na ręce. Spojrzał an bladego Sasuke i
delikatnie się uśmiechnął.
-Nic jej nie jest, po prostu to z przemęczenia. Wracaj do
domu, ja ją odwiozę.- po tych słowach skierował sie do swojego samochodu.
Ułożył w nim delikatnie dziewczynę, po czym sam wsiadł i odjechał zostawiając
zdezorientowanego Sasuke. Jechał dość szybko, co chwilę zerkając na siostrę.
Przeklął na nią cicho pod nosem i wybrał numer do brata. Po dwóch sygnałach
odezwał się głos w słuchawce.
-Kou, przygotuj zimny okład i lekarstwa, królewna znów
zapadła w sen- powiedział szybko, po czym sie rozłączył, bo wiedział, że jego
brat będzie zadawał pełno pytań. Dotarł pod dom w kilka minut i nie czekając na
nic wyciągnął dziewczynę z samochodu.
-Nic mi nie jest- odezwała się cicho patrząc spod
przymrużonych powiek na brata.
-Od, kiedy?- Zapytał nagle, a ona spojrzała w innym
kierunku.
-Od miesiąca- szepnęła, a on nagle przystanął. Spojrzał
na nią zły, po czym westchnął.
-Jeśli przestaniesz brać lekarstwa to choroba na pewno
będzie szybciej postępować, nie rób głupot- odparł i wszedł do domu, gdzie jak
na szpilkach czekał już jego młodszy braciszek przygotowany na wszystko. No tak
mimo ze był starszy to zawsze Kouta zachowywał sie jak dorosły. Położył
dziewczynę na kanapie i spojrzał na nią czule. Czyżby naprawdę ich czas się
kończył? Czy to teraz będzie tak wyglądało? Czy ona tak po prostu kiedyś uśnie i
już więcej nie otworzy powiek? Tyle pytań gromadziło sie w jego głowię, ale nie
chciał się teraz tym przejmować, chciał, aby miała jak najlepsze życie.
Spokojnie przemierzała korytarz szkoły. Nie było jej
tylko jeden dzień w szkole, a dostał jej się niesamowity ochrzan od Hinaty, za
nie branie leków. Nie sądziła, że jej brat powie Hinacie o tym, ale jak widać
nic się przed nią nie ukryje. Dziś także, Sasuke obchodził się z nią jak z
jajkiem, gdy wiózł ją do szkoły, jakby, co najmniej miała jakiś wypadek, a ona
przecież tylko zemdlała. Spojrzała na swoje odbicie w lustrze w toalecie i
westchnęła. Jej twarz znów nabrała kolorów i nawet czuła się lepiej. Może
faktycznie powinna brać te leki? Może faktycznie pomagają i nic jej nie
odbierają w zamian. Skorzystała z ubikacji, umyła ręce, po czym uśmiechnęła się
do swojego odbicia i wyszła z łazienki. Gdy tylko opuściła toaletę poczuła jak
na kogoś wpada.
-Gomen- powiedziała cicho i otworzyła oczy. W ramionach
trzymał ją jakiś chłopak, który patrzył na nią zaskoczony, a obok stał jego
kolega i uśmiechał się do niej. Spojrzała na ich obuwie i szybko stanęła na
własne nogi. Byli to trzecioklasiści i sądząc po strojach to mieli właśnie W-f.
-Chyba musimy częściej wychodzić skoro wpada na nas taka
ładna dziewczyna- zaśmiał się jeden, a ona poczuła jak oblewają ją rumieńce.
-Szkoda tylko, że ta ładna dziewczyna ma takiego pecha-
powiedział drugi, a ona wtedy spojrzała na nich zaskoczona. Nim się obejrzała
poczuła jak jeden z nich przykłada jej coś do ust i nosa. Szarpała sie przez
chwilę, ale czuła, że zaczyna opadać z sił. Nim straciła całkowicie przytomność
zobaczyła jak jej oprawcy uśmiechają się do siebie szeroko.
Uważnie patrzył na swoich kolegów. Zachowywali sie
dzisiejszego dnia dość dziwnie. Nie dość ze praktycznie z nim nie rozmawiali,
to miał wrażenie, że Yumi ciągle próbuje go pilnować. Ciągle gapiła sie w jego
stronę, a on miał jej już serdecznie dość. W pewnym momencie koledzy zniknęli
mu z oczu, a on miał, co do tego złe przeczucia. Czekał, ale gdy nie wracali
przez jakiś czas sam chciał ich poszukać. Szybko zmył się dziewczynie z oczy,
ale gdy tylko chciał wyjść z sali to go dorwała.
-Nie wychodź, mamy lekcje, ostatnia klasa- powiedziała
sztucznie ciągle trzymając go za rękaw. Patrzył na nią dziwnie.
-Zawsze wagarujesz i opuszczasz lekcje, gdy tylko
zapragnie tego mój ojciec, a dziś jakbyś mnie pilnowała- powiedziała od
niechcenia. Wtedy dziewczyna zrobiła błąd, bo ręką jej zadrżała tak samo jak
głos.
-Nie prawda- chłopakowi rozszerzyły sie źrenice.
-Ty naprawdę mnie pilnujesz- szepnął i wtedy wyrwał sie
jej i zaczął biec. Bieg szybko na pierwsze piętro gdzie znajdowały sie klasy
pierwszych klas. Wpadł do jednej i zaczął rozglądać się po uczniach. Zobaczył zaskoczoną,
Hinatę, ale nigdzie jej nie widział. Przeklął pod nosem i znów zaczął biec, tym
razem w stronę klas trzecich. Jednak nie do swojej klasy, a do klasy kogoś,
kogo nienawidził. Jednak teraz to była jedyna deska ratunku, ponieważ nikt inny
mu nie pomoże. Wpadł niczym huragan do klasy i zaczął się rozglądać. Każdy
patrzył na niego zaskoczony, a Kakashi jakby znudzonym wzrokiem.
-Sakura!- Wystarczy, że krzyknął to jedno imię, a zaraz
podniósł się Uchiha, a zaraz za nim jego koledzy.
-Cos jej zrobił Shiro?- wydarł sie nagle Sasuke zbliżając
sie do niego z zaciśniętymi pięściami.
-Nie ja, mój ojciec, porwanie- wydusił z siebie ciągle
dysząc. Patrzył jak oczy chłopaka się rozszerzają, a sam musiał się podeprzeć o
ścianę. Spojrzał po wszystkich, a jego oddech zrobił się nierówny.
-Kakashi, mamy sprawę- powiedział poważnym tonem.
Nauczyciel odłożył książkę na bok i zwrócił się do reszty klasy.
-Zaraz przyprowadzę wam zastępstwo, mamy mały kryzysik-
po tych słowach ruszył ku wyjściu z klasy, a zaraz zanim reszta członków
yakuzy. Każdy był teraz niezmiernie poważny. Sasuke szybko wybrał numer do
swojego ojca, wiedział, że to jego jest najlepiej powiadomić o tym. Nie wybaczy
sobie tego, nie daruje tym draniom. To już drugi raz, gdy próbują ją
skrzywdzić, jednak tym razem nie daruje nikogo, przez kogo będzie cierpiała.
Jego chłodny wzrok był skupiony tylko na jednym. Zabić każdego, kto przyczynił
się do jej cierpienia.