piątek, 15 sierpnia 2014

12. Porwanie

Dzisiejszy dzień mijał mu dość niespokojnie. Nie mógł się na niczym skupić. Jego myśli ciągle były pogrążone we wczorajszym dniu, gdy wychodził z domu i zastał siostrę z Sasuke. Nie wierzył w jego wytłumaczenie, ale także chciał, aby to, co mówił było prawdą. Nie wiedział też, co ma myśleć o wczorajszej rozmowie z Fugaku, wiedział, że był bardzo poważny na ten temat, ale on nie chciał tego. Mimo że ostatnie słowo nie należało do niego to i tak chciał coś z tym zrobić. Westchnął ciężko i spojrzał na papiery, które leżały przed nim. Miał dziś serdecznie wszystkiego dość. Myślał, że gdy tylko szef wróci będzie miał mniej roboty, ale nic z tego. Papierów ciągle przybywało, a on nie miał nawet chwili by odpocząć. Nawet jego przyjaciel Itachi, który zawsze potrafił znaleźć chwilę wytchnienia siedział przy biurku obok i zawzięcie coś wypełniał. Ostatnimi czasy zauważył, że ma coraz więcej na głowię. Ale pierwszą rzeczą, której chcieli się pozbyć, albo jakoś załatwić był człowiek, który ostatnimi czasy dawał im się we znaki. Jego poczynania ostatnio ucichły i bardzo mu sie to nie podobało, gdyż wiedział, że niedługo może sie wydarzyć coś złego i jakoś miał do tego dziwne przeczucia. Po chwili oderwał sie od swoich przemyśleń i uniósł delikatnie głowę znad papierów i spojrzał na osobę stojącą w drzwiach. Uśmiechnął się delikatnie i odłożył długopis. Wiedział, że nawet jego przyjaciel przestał zajmować sie papierami i patrzył z uśmiechem w stronę drzwi, w których stała czarnowłosa kobieta z miłością wypisaną na twarzy.
- Kochani już 17, zebranie- przypomniała im, po czym znów zniknęła. Przyjaciele spojrzeli na siebie, a potem jednocześnie na zegarek. Nawet nie zauważyli, że spędzili przy tych papierach całe popołudnie i wypadło im z głowy, że szef bardzo chciał ich wszystkich dziś widzieć o siedemnastej. Sou wolałby jednak spędzić resztę dzisiejszego dnia przy papierach niż słuchać kazań, czy czegoś tam innego, ale ich obecność była obowiązkowa. Niechętnie wstał z krzesła i rozprostował nogi.
-Wiem, że nienawidzisz tych spotkań, ale przecież przeżyjesz- zaśmiał się karooki i poklepał przyjaciela po ramieniu.
-Wolałbym abyśmy zaczęli działać, niż siedzieć i omawiać jakieś pierdoły- odburknął, a Uchiha tylko znów się zaśmiał.
-Poczekaj, coś czuję, że za niedługo wydarzy się coś ciekawego- po tych słowach obydwoje opuścili pokój, który im służył niczym gabinet, gdzie pracowali i zaczęli kierować sie do głównego salony, gdzie zawsze odbywały sie takie spotkania.

Wiedział, że jest już spóźniony i strasznie go to denerwowało. Spojrzał jeszcze raz na zegarek w telefonie i przeklął pod nosem. Była za dziesięć piąta, a jej dalej nie było. W tym tempie wiedział, że nie zdąży jej odwieźć do domu, a jeśli ją przywiezie ze sobą to dostanie mu się od Sou, za to, że coraz bardziej wplątuje ją w ich sprawy. W końcu po chwili zobaczył tak dobrze znaną mu różową kitę. Dziewczyna szybko biegła w stronę samochodu z uśmiechem na twarzy. Ciekawiło go trochę, dlaczego jest taka szczęśliwa, ale bardziej go obchodziło to, że jeśli się nie pośpieszy to jej naprawdę kiedyś zrobi krzywdę.
-Dłużej się nie dało- pierwsze słowa, jakie wypadły z jego ust, gdy otwierała drzwi. Spojrzała na niego zaskoczona i pokazała mu język.
-Dziś nikt nic nie mówił o tym, że ze sobą chodzimy, czyżby Ino nic nie powiedziała- powiedziała jakby do siebie, ale uśmiechnęła sie szeroko w jego stronę. Patrzył na nią zdziwiony, ale nic więcej nie odpowiedział.
-Nie odwiozę cię do domu, ale posiedzisz cicho trochę w moim pokoju
-Czemu? Przecież wujaszek powiedział żebym wpadła, bo chce o czymś ze mną pogadać- spojrzał znów na nią zaskoczony.
-Kiedy z nim rozmawiałaś?
-Jak wychodziłam i Sou mnie odwoził do domu
-Co on chce?
-Skąd mam wiedzieć? Zresztą to nie twój interes- pokazała mu język, a on tylko prychnął pod nosem. Był zdziwiony tym, że jego ojciec chce też porozmawiać z nią, ale przynajmniej to nie jemu sie dostanie za to, że przywiózł ją na to spotkanie, a jego ojcu i jej, że chciała jechać, a on przynajmniej będzie miał, chociaż troszkę czystszą kartotekę u Sousuke. Do domu jechał dość szybko, gdyż wiedział, że każda minuta sie liczy i wątpił w to ze zaczną bez niego, gdyż jego ojciec nie lubił się powtarzać. Gdy tylko podjechali pod posiadłość, szybko wyłączył silnik i niemalzę wybiegł z samochodu. Otworzył drzwi do domu i zatrzymał się. Poczekał aż dziewczyna pierwsza wejdzie i ruszył tuż za nią.
-Sakura?- Usłyszeli za sobą dobrze znany im głos. Sasuke przeklął w myślach i tak samo jak dziewczyna odwrócił się w prawo, gdzie stał jak i jego tak i jej brat. Obydwoje byli najwidoczniej zdziwieni obecnością dziewczyny.
-Nii-san, Itachi cześć- uśmiechnęła się w ich stronę ciepło.
-Co tu robisz maleńka?- Tym razem pytanie zadał Itachi i pogłaskał ją po głowię, jak to miał w zwyczaju robić, gdy była mniejsza.
-Przestań, nie jestem już dzieckiem- odburknęła odsuwając sie od niego i poprawiając włosy, które jej rozczochrał.
-Ale, co tu robisz?- Nie ustępował w swoim pytaniu, a co najbardziej zdziwiło młodszego Uchihe jej starszy brat siedział cicho i patrzył gdzieś w bok.
-Chodźmy- odparł szybko i wyminął ich wszystkich, jakby mało go to interesowało, co zdziwiło jeszcze bardziej braci. Dziewczyna bez słowa ruszyła za nim, więc oni także. Gdy tylko weszli do głównego salonu, wszyscy już tam byli.
-Spóźnieni! Wszyscy!- Pierwsze, co usłyszeli to krzyk krótko ściętej kobiety, która gdy tylko ich zobaczyła to wstała ze swojego miejsca.
-Myślę, że nie powinnaś sie tak denerwować w swoim stanie, Rin- odparł spokojnie Sou nawet na nią nie patrząc i zasiadając na jednej z wolnych kanap. Kobieta obrzuciła go wściekłym spojrzeniem, ale nic więcej nie odpowiedziała, gdyż wiedziała, że to nie ma sensu. Chłopak na pewno nawet by jej nie słuchał, zawsze miał swój świat dla niej i nawet ona trochę się go obawiała. Sakura, która szła tuż za bratem, rozejrzała się po ludziach i musiała przyznać, że dość sporo ludzi kojarzyła, a to głównie ze szkoły, ale sporo osób też nie znała, albo nie poznawała. Jej wzrok zatrzymał się na jednej osobie. Sama aż stanęła i przyłożyła sobie rękę do buzi. Nie mogła uwierzyć. Poczuła jednak szarpnięcie i wylądowała koło brata, na kanapie, a sprawca, który ją tu zaciągnął usiadł koło niej, nawet na nią nie zerkając. Mimo to nawet nie chciała z nim teraz rozmawiać, czy kłócić się. Zastanawiała się tylko nad tym, co mu się stało. Co sie stało, że nawet, gdy ich spojrzenia się spotkały to szybko odwrócił wzrok i spojrzał w podłogę. Patrzyła niczym zahipnotyzowana na Suigetsu i zastanawiała się, co się wydarzyło. Pod lewym okiem miał limo, wargę miał całą rozwaloną, a na nosie strupy. Mimo że nie chciała go znać, to bardzo chciała wiedzieć, co mu się stało, dlaczego jego twarz tak wygląda.
-Dobrze kochani, mamy kilka spraw do omówienia, a w szczególności pewną sprawę, którą trzeba zakończyć, a mianowicie istnienie Shimizu- głos szefa rozniósł się po całym salonie, a każde spojrzenie było teraz skierowane w jego stronę. Sakura chcąc nie chcąc także spojrzała na Fugaku, który miał naprawdę poważny wyraz twarzy. Mimo iż wiedziała, że potrafi być straszny, dla niej zawsze był miły. Nigdy nie słyszała też u niego tego poważnego tonu. Wiedziała, że nie została tu zaproszona bez powodu, dlatego oczyściła umysł z niepotrzebnych myśli i skupiła się na tym, co ma im do powiedzenia głowa tej całej rodziny.

Kolejny grzmot i błyskawica przecięła niebo. W pokoju, w którym się znajdowali było dość ciemno, a jedynym światłem była świeca zapalona na biurku. Dwóch młodych mężczyzn siedział niczym na szpilkach i bacznie się przyglądali, osobie siedzącej naprzeciwko nich. Starszy mężczyzna siedział cicho przez pewien czas i tylko przyglądał się młodzieńca. Zastanawiał się czy może im poświecić tak ważną misję, ale co miał do stracenia. Jeśli spieprzą to, kto się dowie, że to on ich nasłał. Spojrzał jeszcze raz na zdjęcie, które miał przed sobą i westchnął.
-Chcę byście zrobili to jak najszybciej, i ani słowa temu małemu głupcowi- rzekł hardo patrząc na nich zimnym wzrokiem, od którego po plecach przechodziły ciarki. Obydwoje spojrzeli po sobie i się do siebie uśmiechnęli, po czym kiwnęli głowami.
-Szefie, ale jeśli nam wejdzie w drogę?- Zapytał jeden z nich obawiając się tego.
-Nie wejdzie, a tym zajmie się już Yumi- tutaj skazał na dziewczynę siedzącą za nimi w ciemnościach, która ciągle bacznie im się przyglądała. Spojrzeli na nią, po czym wstali, pożegnali się i wyszli.
-Jesteś pewny, że mogą to zrobić? Nie są chyba zbyt bystrzy- odparła dziewczyna ciągle siedząc w koncie i patrząc uważnie na swojego szefa.
-Nie martw się, jeśli cos spartaczą, mam plan zapasowy- po tych słowach uśmiechnął się chytrze sam do siebie, a dziewczyna tylko prychnęła. Zbyt dobrze znała swojego szefa by mógł przepuścić taką okazje. W końcu dla niego nawet własny syn jest pionkiem w tej brutalnej grze o władze. Sama dobrze wiedziała, jakie miejsce zajmuje w tej hierarchii, a mimo to nie mogła odejść, nie mogła zostawić człowieka, który był dla niej niczym ojciec.

Patrzyła jak każdy opuszcza powoli salon, a ona nie wiedziała, co się dokładnie dzieje. Nie dowiedziała się niczego szczególnego. Tylko tyle, że ma się trzymać z dala od kłopotów i żeby dobrze się uczyła. Poczuła jak ciśnienie coraz bardziej jej się podnosi, ale nie chciała teraz wybuchnąć. Spojrzała na Suigetsu, który właśnie opuszczał pokój i szybko wstała. Sasuke, chciał ją złapać za rękę, ale dziewczyna zbyt szybko się wymknęła. Pobiegła jak strzała za chłopakiem i dogoniła go, gdy był już na korytarzu. Szybko złapała go za ramię i gdy tylko odwrócił sie i spojrzał na nią skrzywiła się.
-Suigetsu- powiedziała cicho i delikatnie dotknęła jego policzka. Chłopak szybko się odsunął i spuścił wzrok.
-Przepraszam Cię, nie miałem jeszcze okazji, ja myślę ze lepiej będzie jak nie będziemy mieli zbytnio ze sobą kontaktu- powiedział szybko i tak samo szybko chciał sie ulotnić, ale dziewczyna znów szybko chwyciła go za ramię.
-Przestań! Co się stało? Proszę Cię- tym razem spojrzał jej prosto w oczy i znów jakby sie w nich zahipnotyzował. Nie chciał tego, na prawdę nie chciał jej patrzeć prosto w oczy, bo wiedział, że ulegnie, a nie chciał tego. Chciał trzymać ją z dala od siebie.
-Przewróciłem sie- skłamał, co było dla niej oczywiste.
-Nie kłam, powiedz prawdę- znów ten jej ton głosu, martwiący się o wszystko i wszystkich. Tak bardzo chciał ją przytulic i powiedzieć prawdę. Przyglądał się jej i nawet delikatnie się uśmiechnął.

Siedział jak zwykle podczas lunchu na dachu. Każdą wolną chwilę tutaj spędzał, ale dziś jakoś nie bardzo mu się to uśmiechało, gdyż dziś jakby wszystkich wywiało. Był tu sam z, Naruto, co nie bardzo mu odpowiadało, gdyż chłopak ostatnimi czasy był na niego naprawdę cięty, ale wcale mu sie nie dziwił. Sam nie wiedział, co w niego wstąpiło żeby być aż tak nachalnym w stosunku do dziewczyny, którą naprawdę polubił. Westchnął ciężko i spojrzał na swojego przyjaciela. Oddałby wszystko by nawet ta głupia małpa Karin sie tutaj znalazła i na niego nawrzeszczała. Dziwiło go tylko jedno, dlaczego nic nie powiedział Sasuke. Myślał, że już dawno będzie miał obitą twarz przez młodego Uchihe, ale Naruto nawet nie pisnął słówkiem o tamtym wydarzeniu.
-Dlaczego nic nie powiedziałeś Sasuke?- Zapytał nagle. Uzumaki spojrzał na niego zaskoczony, a jego mina jak prawie nigdy zrobiła się poważna. Nie lubił go w tych momentach. Mimo że każdy go uważał za głupka i żartownisia, to w chwilach, gdy robił sie poważny był przerażający i przechodziły mu ciarki po plecach.
-To nie moja sprawa, zresztą skoro sama Sakurcia nic mu nie powiedziała to, dlaczego ja mam się wtrącać?- Odparł jak gdyby nigdy nic i znów zaczął sie delektować swoim śniadaniem.
-Nie chciałem tamtego, nie wiem, co we mnie wstąpiło- odpowiedział ściszonym głosem i dopiero teraz uświadomił sobie, że powiedział to na tyle głośno by blondyn go usłyszał. Spojrzał na niego zaskoczonym, po czym westchnął.
-Słuchaj, chcę tylko żebyś trzymał sie od niej z dala, bo dostaniesz ode mnie kumasz?
-Ta, obiecuję ze nigdy więcej sie do niej nie zbliżę, nie pocałuje jej ani nie dotknę jej w ten sposób- odparł i uśmiechnął się delikatnie w stronę przyjaciela.
-W, jaki sposób dotkniesz?- Obydwoje usłyszeli za sobą zimny ton głosu i z przerażeniem wypisanym na twarzy odwrócili wzrok. Stał tam nie, kto inny jak sam pan Uchihy z morderczym wyrazem twarzy. Zaciskał mocno pieści wyczekując odpowiedzi.
-Yyyy, Sasuke no wiesz, ja- nie wiedział, co ma powiedzieć. Mimo wszystko wiedział, że może się o tym dowiedzieć, ale nie sądził, że sam się wkopie. Brunet szybkim krokiem znalazł się koło niego i nawet nic nie mówiąc uderzył go pięścią w twarz. Siedzący Suigetsu złapał sie za nos i spojrzał na przyjaciel zaskoczony. Dobra wiedział ze mu sie należało, ale że dostanie aż tak mocno.
-Coś jej zrobił?- Warknął łapiąc go za koszulę.
-Sasuke uspokój sie, nic nie zrobił przyszedłem tam wtedy i go wyrzuciłem- próbował jakoś załagodzić sytuację Naruto, ale jedyne, co go spotkało to morderczy wzrok przyjaciela.
-I nic mi nie powiedziałeś!? Kiedy to było!? Mówiłem jej, że ma się trzymać od was z daleka!- znów krzyknął i spojrzał na chłopaka, którego trzymał z koszulę.
-Nie zbliżę się do niej więcej, obiecuję, wiem, że darzysz ją uczuciem, po prostu chciałem, choć raz mieć coś, czego nie może mieć wielki pan Uchiha, a czego tak bardzo pragnie!- Tym razem Suigetsu podniósł głos i to był jego błąd. Poczuł kolejne uderzenie, ale tym razem nie zdążył sie niczego złapać, tak żę jego twarz miała spotkanie z betonem. Poczuł jak zdziera mu się skóra z twarzy. Odwrócił wzrok w stronę wkurzonego Uchihy i nie mógł uwierzyć. Chłopak kucał przed nim i spuścił głowę. Dłonie ciągle miał zaciśnięte w pieści. Podniósł wzrok i nie było juz w nim widać morderczych intencji, ale spokój, przedziwny spokój.
-Jeśli płakała to cię zabije, jeśli kiedykolwiek zapłaczę to cię zabije, jeśli będzie sie niepotrzebnie zamartwiać to zginiesz na miejscu- po tych słowach wstał i bez słowa opuścił ich towarzystwo. Seledynowłosy nie mógł zrozumieć, co tu się właśnie wydarzyło. Myślał, że oberwie mu się gorzej, a tym czasem został jakby rozgrzeszony. Przyjął pomocną dłoń od przyjaciela, a potem wyciągnął chusteczkę z kieszeni i wytarł twarz z krwi. Spojrzał zdziwiony na blondyna, który uśmiechał sie do niego, ale nie tak jak zawsze, jakby całe szczęście z niego wyparowało.
-Co sie stało?- Zapytał zaskoczony, nie wiedząc czy mu sie jeszcze dostanie, czy może to już koniec.
-Długa historia, to nie tak, że Sasuke ją darzy uczuciem, znaczy w pewnym sensie darzy. Jest dla niego ważna bardzo osoba. Zawsze przy nim była, zawsze go wspierała, ale wydarzył sie kiedyś pewien wypadek. Sasuke przyrzekł, że nigdy więcej nie zapłacze, że będzie ją bronił choćby za cenę własnego życia. Złożył jej pewną obietnicę. Może to nie jest miłość, ale bardziej jak przywiązanie, jest dla niego niczym młodsza siostrzyczka, którą trzeba się opiekować- odpowiedział Uzumaki, a chłopaka jakby dziwnie zatkało.
-Wypadek?- Zapytał ciekawy. Nigdy nic o tym nie słyszał i dziewczyna też nigdy mu o tym nie wspomniała jak i nikt inny.
-Stare czasy, nikt o tym nie mówi i nawet nie waż się pytać o to jej ani nikogo. Nie ma zbyt wielu osób, którzy o tym wiedzą- po tych słowach zabrał swoje rzeczy i zaczął kierować siew stronę wyjścia z dachu. Patrzył przez chwilę na plecy przyjaciela, po czym westchnął. Miał mętlik w głowie, ale wiedział jedno. Sasuke, nie zabronił mu się z nią spotykać, ma tylko nie zapłakać, ma być szczęśliwa, ale czy teraz będzie chciała z nim rozmawiać? Czy jak go zobaczy to będzie się martwiła? Oczywiście, że nie, wiedział jedno, dla niej jest teraz nikim.

-Suigetsu?- z transu wyrwał go jej melodyjny głos. Poczochrał ją po włosach i uśmiechnął się delikatnie w jej stronę.
-Nie zamartwiaj się tyle, bo zmarszczek dostaniesz, naprawdę nic mi sie nie stało, chyba wiesz, że bycie w mafii nie jest najbezpieczniejsze, co malutka?- Zaśmiał się, a ona wtedy zrobiła naburmuszoną minę i założył dłonie na piersiach.
-Eh wy i te wasze zabawy- odparła z westchnięciem
-Sakura!- Usłyszeli obydwoje jej imię i odwrócili sie w stronę salonu.
-Zmykaj, szukając cię- ponaglił ją, a ona tylko kiwnęła głową i chciała odejść. Spojrzała jednak na niego ostatni raz i uśmiechnęła sie delikatnie.
-Czy nie może być jak teraz?- Zapytała nieśmiało, a on doznał niemalże szoku. Zaśmiał się i pokazała jej ręka, że powinna się pospieszyć.
-Bo ci się dostanie, że olewasz ich.... Siostrzyczko- po tych słowach uśmiechnęła sie szerzej, kiwnęła głową i już jej nie było. Patrzył jak znika za drzwiami salonu i westchnął. Nawet gdyby chciał to nie mógłby się trzymać od niej z dala. Była taka wyjątkowa.
-Dlaczego nie powiedziałeś jej prawdy?- Usłyszał znany mu oschły ton głosu. Odwrócił się za siebie i zastał tam swojego przyjaciela opierającego sie o ścianę z rękami w kieszeniach i przyglądającego mu sie uważnie. Westchnął i także stanął w takiej pozycji jak Uchiha.
-Po, co? I tak wyszło, że jest teraz dobrze, a po co ma się denerwować na ciebie?- Odsunął się od ściany i zaczął iść w kierunku wyjścia, jednak, gdy był na przeciwko Sasuke spojrzał mu prosto w oczy i poważnym tonem stwierdził.
-Nie wytrzymałbyś, gdyby ta dziewczyna była tak blisko, a mimo to nie mogła być przy tobie- po tych słowach znów zaczął kroczyć w kierunku drzwi. Sasuke patrzył na niego zaskoczony i uśmiechnął się pod nosem. Może jego przyjaciel miał rację, a może nie. Obiecał jej, że już nigdy nie stanie jej się krzywda i zamierzał tej obietnicy dotrzymać. Chociaż sam nie wiedział, co im przyniesie los.

Gdy tylko weszła do salonu zastała tam jedynie Fugaku i swojego starszego brata. Spojrzała na nich zaskoczona.
-Siadaj kochana- powiedział Fukagu z uśmiechem. Zupełnie inny człowiek niż chwile temu. Odwzajemniła uśmiech i usiadła na kanapie obok swojego brata.
-Dalej sądzę, że to głupi pomysł- wydusił nagle z siebie Sou patrząc zimnym spojrzeniem na swojego szefa. Zdziwiła sie trochę i przeraziła, bo jej brat raczej starał się być w jej towarzystwie bardziej delikatny, a jego wzrok nigdy nie był taki chłodny. Jednak Uchiha jakby całkowicie go olał i dalej przyglądał się dziewczynie, co prawdę mówiąc troszkę ja peszyło.
-Słuchaj Sakura, w naszych klanach jest jedna ważna zasada. Próbujemy tworzyć duże rodziny, łączyć sie z innymi rodzinami, które nam dają władzę i powiększają nasze horyzonty. Wczoraj miałem małe zebranie z dwoma moimi najlepszymi przyjaciółmi. Za pewne znasz dobrze Minato i Hisashiego.
-Hai
-Naszym wczorajszym głównym tematem były zaręczyny. Wiem, że może dla ciebie to dziwnie zabrzmi, bo masz dopiero szesnaście lat, ale mi Mikoto została ofiarowana, gdy miałem zaledwie trzynaście. Bardzo byśmy chcieli połączyć nasze klany, chcielibyśmy by to jakoś przetrwało. Dlatego Minato chcę by jego syn zaręczył sie z jedną z córek Hisashiego. Nie wiedzą o tym jeszcze, ale proszę cię nic im nie mów, gdyż chcę, aby dowiedzieli się tego od rodziców- słuchała go w napięciu i nie mogła uwierzyć, że to prawda. W końcu marzenia Hinaty sie spełnią, a ona nie będzie musiała nic robić w tym kierunku, no jedynie przełamać sie żeby z nim normalnie rozmawiać i takie tam. Uśmiechnęła się do wujka.
-Nic nie powiem- odparła.
-To nie koniec, wiesz, że zawsze byłaś dla mnie jak córeczka, której nie miałem. Mikoto uczyła cie parzenia herbaty, zakładania kimona, uczyła cię w nim chodzić. Uczyła cie kaligrafii, a także uczyłaś sie sztuk walki. Może nie zabrzmi to zbyt dobrze, ale wiesz Sakura, zawsze chciałem byś należała do naszej rodziny. Chciałem byś się tego wszystkiego uczyła, uczyła tego, co potrzebne jest przyszłej pani Uchiha- po tych słowach ją zatkało. Zawsze uważała to za zabawę, a nie przygotowanie do tego by kiedyś wstąpić do tego klanu.
-Ja...-Nie wiedziała, co odpowiedzieć. Dziwnie sie poczuła. Nie sadziła ze kiedyś może zostać jej zaproponowane małżeństwo i to jeszcze z Sasuke. Spojrzała zmieszanym wzrokiem na głowę klanu.
-Mówiłem ze to zły pomysł, zresztą Itachi też ją traktuje jak siostrę, wiec nie mógłby- warknął Sou dalej nie patrząc na nią. Spojrzała tym razem zaskoczona na brata.
-Itachi?- spytała jakby sama siebie, ale obydwoje ją usłyszeli i spojrzeli na nią.
-Tak, chciałbym abyś została żoną, przyszej głowy klanu. Itachiego- po tych słowach poczuła jak oblewają ją rumieńce. Jak mogła pomyśleć od razu o Sasuke? Przecież to jasne jak słońce, że Itachi, jako najstarszy syn, pierworodny powinien się ożenić i odziedziczyć to wszystko. Mimo wszystko jej zażenowanie szybko minęło. Spojrzała na swoją spódniczkę i zacisnęła swoje pieści. Uśmiechnęła się w stronę Fugaku.
-Przykro mi, ale nie mogę psuć mu życia- po tych słowach wstała i zrobiła ukłon. Mężczyźni patrzyli na nią zaskoczeni.
-Na pewno mu życia nie zepsujesz- odparł Uchiha i pokazał jej by znów usiadła, ta jednak zaprzeczyła ruchem głowy.
-Wujku, Itachi jest młody i przystojny tak samo jak i Sasuke. Na pewną znajdą obydwoje lepszą partię na żonę niż ja. Kocham ich, kocham was wszystkich, ale nie mogę tego zrobić, ja nie chciałabym by ktoś potem musiał przeze mnie cierpieć. A teraz powinnam wrócić do domu, jestem zmęczona a jutro muszę iść do szkoły- znów zrobiła ukłon i zaczęła kierować sie w stronę wyjścia.
-Nie rozumiem- szepnął zdezorientowany Fugaku. Był pewny ze dziewczyna się zgodzi, a tutaj czekała go taka niespodzianka.
-Głupia dziewczyna nie robi sobie nawet najmniejszej nadziej- szepnął do siebie Sou i także wstał, po czym spojrzał ostatni raz na swojego szefa - Ona ma racje, musisz znaleźć dla nich kobiety, które będą pewne swojej przyszłości, a nie tak jak ona, która tej przyszłości może wcale nie mieć- po tych słowach także opuścił salon, nie chciał tak myśleć, nie chciałby odchodziła, ale wiedział także, że on sam nic z tym nie zrobi. Jeśli ona nie będzie miała woli do życia, to nikt za niej tego nie zrobi.


Wychodziła właśnie z rezydenci. Nie chciałaby ktokolwiek ją odwoził, miała ochotę na spacer, a przecież nie miała bardzo daleko do domu. Spojrzała na niebo pełne gwiazd i westchnęła. Nie mogła zamartwiać się, miała żyć pełnią życia. Bawić sie aż nie będzie miała sił. Wykorzystać swoje życie w stu procentach.
-Przeziębisz sie- usłyszała tak dobrze znany jej głos i spojrzała w lewo gdzie stał brunet i tak samo patrzył w niebo. Odwrócił sie w jej stronę, po czym powoli do niej podszedł. Założył jej swoją bluzę na ramiona.
-Znam drogę do domu, nie musisz mnie zawsze odwozić- odparła wtulając się w jego bluzę.
-Masz rację, ale jest już dość późno, a ty na pewno jesteś zmęczona. Odwiozę cię- odparł i zaczął kierować sie w stronę samochodu. Patrzyła na jego plecy i wyciągnęła dłoń w ich kierunku. Mimo zę go nie dosięgała to był prawie na wyciągnięcie jej ręki.
~SAKURA~ zobaczyła jego obraz we wspomnieniach. Miała wyciągniętą rękę, a on biegł w jej kierunku. Poczuła ostry ból głowy i upadła. Nie wiedziała, co to było. Nie przypominała sobie nic takiego, ale jakby coś wydarzyło się.
-Sakura?- Podszedł szybko do niej i kucnął przy niej.
-Słyszałeś prawda?- Zapytała nagle patrząc mu prosto w oczy. Speszył się, ale kiwnął głową.
-Dlaczego się nie zgodziłaś?
-Może kiedyś się dowiesz- uśmiechnęła się w jego stronę i chciała wstać, ale ostry ból w głowię ciągle sie nasilał.
-Co ci jest?- Zapytał, bo nie miał pojęcia, co ma robić. Chwyciła go delikatnie za ramie. Nie teraz nie chciała żeby teraz coś sie zaczęło dziać.
-Proszę zawołaj Nii- po tych słowach poczuła jak jej głowa robi się coraz cięższa, a ona traci kontakt ze światem. Patrzył jak dziewczyna osuwa się w jego ramionach, a jego ogarnia strach.
-SOUSUKE! KTOKOLWIEK, SZYBKO!- Krzyczał tak głośno jak potrafił. Nie wiedział, co się dzieje, przecież przed chwilą była taka żywa, uśmiechała sie, zaprotestowała, że nie chcę wychodzić za mąż, a teraz była blada i do tego nieprzytomna. Po chwili obok niego znalazł sie jej i widząc tą scenę, podszedł szybko do nich i wziął dziewczynę na ręce. Spojrzał an bladego Sasuke i delikatnie się uśmiechnął.
-Nic jej nie jest, po prostu to z przemęczenia. Wracaj do domu, ja ją odwiozę.- po tych słowach skierował sie do swojego samochodu. Ułożył w nim delikatnie dziewczynę, po czym sam wsiadł i odjechał zostawiając zdezorientowanego Sasuke. Jechał dość szybko, co chwilę zerkając na siostrę. Przeklął na nią cicho pod nosem i wybrał numer do brata. Po dwóch sygnałach odezwał się głos w słuchawce.
-Kou, przygotuj zimny okład i lekarstwa, królewna znów zapadła w sen- powiedział szybko, po czym sie rozłączył, bo wiedział, że jego brat będzie zadawał pełno pytań. Dotarł pod dom w kilka minut i nie czekając na nic wyciągnął dziewczynę z samochodu.
-Nic mi nie jest- odezwała się cicho patrząc spod przymrużonych powiek na brata.
-Od, kiedy?- Zapytał nagle, a ona spojrzała w innym kierunku.
-Od miesiąca- szepnęła, a on nagle przystanął. Spojrzał na nią zły, po czym westchnął.
-Jeśli przestaniesz brać lekarstwa to choroba na pewno będzie szybciej postępować, nie rób głupot- odparł i wszedł do domu, gdzie jak na szpilkach czekał już jego młodszy braciszek przygotowany na wszystko. No tak mimo ze był starszy to zawsze Kouta zachowywał sie jak dorosły. Położył dziewczynę na kanapie i spojrzał na nią czule. Czyżby naprawdę ich czas się kończył? Czy to teraz będzie tak wyglądało? Czy ona tak po prostu kiedyś uśnie i już więcej nie otworzy powiek? Tyle pytań gromadziło sie w jego głowię, ale nie chciał się teraz tym przejmować, chciał, aby miała jak najlepsze życie.

Spokojnie przemierzała korytarz szkoły. Nie było jej tylko jeden dzień w szkole, a dostał jej się niesamowity ochrzan od Hinaty, za nie branie leków. Nie sądziła, że jej brat powie Hinacie o tym, ale jak widać nic się przed nią nie ukryje. Dziś także, Sasuke obchodził się z nią jak z jajkiem, gdy wiózł ją do szkoły, jakby, co najmniej miała jakiś wypadek, a ona przecież tylko zemdlała. Spojrzała na swoje odbicie w lustrze w toalecie i westchnęła. Jej twarz znów nabrała kolorów i nawet czuła się lepiej. Może faktycznie powinna brać te leki? Może faktycznie pomagają i nic jej nie odbierają w zamian. Skorzystała z ubikacji, umyła ręce, po czym uśmiechnęła się do swojego odbicia i wyszła z łazienki. Gdy tylko opuściła toaletę poczuła jak na kogoś wpada.
-Gomen- powiedziała cicho i otworzyła oczy. W ramionach trzymał ją jakiś chłopak, który patrzył na nią zaskoczony, a obok stał jego kolega i uśmiechał się do niej. Spojrzała na ich obuwie i szybko stanęła na własne nogi. Byli to trzecioklasiści i sądząc po strojach to mieli właśnie W-f.
-Chyba musimy częściej wychodzić skoro wpada na nas taka ładna dziewczyna- zaśmiał się jeden, a ona poczuła jak oblewają ją rumieńce.
-Szkoda tylko, że ta ładna dziewczyna ma takiego pecha- powiedział drugi, a ona wtedy spojrzała na nich zaskoczona. Nim się obejrzała poczuła jak jeden z nich przykłada jej coś do ust i nosa. Szarpała sie przez chwilę, ale czuła, że zaczyna opadać z sił. Nim straciła całkowicie przytomność zobaczyła jak jej oprawcy uśmiechają się do siebie szeroko.

Uważnie patrzył na swoich kolegów. Zachowywali sie dzisiejszego dnia dość dziwnie. Nie dość ze praktycznie z nim nie rozmawiali, to miał wrażenie, że Yumi ciągle próbuje go pilnować. Ciągle gapiła sie w jego stronę, a on miał jej już serdecznie dość. W pewnym momencie koledzy zniknęli mu z oczu, a on miał, co do tego złe przeczucia. Czekał, ale gdy nie wracali przez jakiś czas sam chciał ich poszukać. Szybko zmył się dziewczynie z oczy, ale gdy tylko chciał wyjść z sali to go dorwała.
-Nie wychodź, mamy lekcje, ostatnia klasa- powiedziała sztucznie ciągle trzymając go za rękaw. Patrzył na nią dziwnie.
-Zawsze wagarujesz i opuszczasz lekcje, gdy tylko zapragnie tego mój ojciec, a dziś jakbyś mnie pilnowała- powiedziała od niechcenia. Wtedy dziewczyna zrobiła błąd, bo ręką jej zadrżała tak samo jak głos.
-Nie prawda- chłopakowi rozszerzyły sie źrenice.
-Ty naprawdę mnie pilnujesz- szepnął i wtedy wyrwał sie jej i zaczął biec. Bieg szybko na pierwsze piętro gdzie znajdowały sie klasy pierwszych klas. Wpadł do jednej i zaczął rozglądać się po uczniach. Zobaczył zaskoczoną, Hinatę, ale nigdzie jej nie widział. Przeklął pod nosem i znów zaczął biec, tym razem w stronę klas trzecich. Jednak nie do swojej klasy, a do klasy kogoś, kogo nienawidził. Jednak teraz to była jedyna deska ratunku, ponieważ nikt inny mu nie pomoże. Wpadł niczym huragan do klasy i zaczął się rozglądać. Każdy patrzył na niego zaskoczony, a Kakashi jakby znudzonym wzrokiem.
-Sakura!- Wystarczy, że krzyknął to jedno imię, a zaraz podniósł się Uchiha, a zaraz za nim jego koledzy.
-Cos jej zrobił Shiro?- wydarł sie nagle Sasuke zbliżając sie do niego z zaciśniętymi pięściami.
-Nie ja, mój ojciec, porwanie- wydusił z siebie ciągle dysząc. Patrzył jak oczy chłopaka się rozszerzają, a sam musiał się podeprzeć o ścianę. Spojrzał po wszystkich, a jego oddech zrobił się nierówny.
-Kakashi, mamy sprawę- powiedział poważnym tonem. Nauczyciel odłożył książkę na bok i zwrócił się do reszty klasy.
-Zaraz przyprowadzę wam zastępstwo, mamy mały kryzysik- po tych słowach ruszył ku wyjściu z klasy, a zaraz zanim reszta członków yakuzy. Każdy był teraz niezmiernie poważny. Sasuke szybko wybrał numer do swojego ojca, wiedział, że to jego jest najlepiej powiadomić o tym. Nie wybaczy sobie tego, nie daruje tym draniom. To już drugi raz, gdy próbują ją skrzywdzić, jednak tym razem nie daruje nikogo, przez kogo będzie cierpiała. Jego chłodny wzrok był skupiony tylko na jednym. Zabić każdego, kto przyczynił się do jej cierpienia.







Jest dłuższa notka jak obiecała i zaczęło się coś w końcu dziać. Może za wiele tego nie było, ale zawsze to coś. Mam nadzieje że się podoba ;)


wtorek, 5 sierpnia 2014

11. Dziewczyna

Kolejny dzwonek tego dnia zadzwonił. Cieszył się i to bardzo, bo był to już ostatni dzwonek dzisiejszego dnia. Powoli wstał ze swojego miejsca i spakował podręczniki od Fizyki. Sprawdził, co mają zadane i zaczął kierować się w stronę wyjścia z Sali. Na dzisiejszej lekcji było ich bardzo mało, co go wcale nie dziwiło. Mieli dziś jakieś zebranie, a że większość chłopaków z jego klasy należało do gangu to zwolnili się i pojechali, oprócz niego. Jakoś mało go to interesowało. Wiedział, że pewnie dostanie mu się ochrzan od brata, ale dziś się tym nie przejmował. Powoli ruszył w stronę wyjścia ze szkoły. Przebrał buty, ubrał jesienną kurtkę i wtedy usłyszał jej melodyjny śmiech. Nie odwrócił się, ale na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Żałował, że musiała znać jego i musiała być wplątana w jego życie i życie jej brata, ale cieszył się, że ją znał. Tylko ona potrafiła mu popsuć tak bardzo humor jak go poprawić. Wyszedł ze szkoły i zaczął kierować się w stronę samochodu, wiedział, że dziewczyna idzie za nim, ale nie odwrócił się i nie zaczekał na nią. Musiała pożegnać się z przyjaciółkami, a po za tym miał czekać na nią trochę dalej niż na parkingu przy szkole. Gdy już dotarł do samochodu poczuł ciężar na swoich plecach i cichy szept do ucha.
-Sasuke-kun- skrzywił się słysząc ten głos i od razu zrzucił dziewczynę z siebie. Na jego twarzy pojawił się grymas.
-Co jest?- Zapytał chłodno patrząc na blondynkę, która słodko uśmiechała się w jego stronę. Kojarzył ją z jakiś czasopism i z tego ze niestety zadawała się z Sakura.
-Pomyślałam, że może wyjdziemy gdzieś razem- dotknęła dłonią jego klatki piersiowej i uśmiechnęła się uwodzicielsko. Spojrzał na jej rękę i westchnął. Nienawidził tak nachalnych dziewuch, a ona była strasznie nachalna. Odkąd zaczęła tu naukę coraz częściej do niego podchodziła i zagadywała.
-Nie mam czasu- odparł szybko i chciał wsiąść do samochodu, ale go przytrzymała.
-Nie daj się prosić, nie musi być dziś, ale jutro zaczyna się weekend, więc po szkole moglibyśmy pójść do kina czy cos?- Nie dawała za wygraną, a wiedział, że takiej najgorzej się pozbyć. Spojrzał za nią i zobaczył rozbawioną tą sytuacją Sakurę i Hinatę. Posłał jej mordercze spojrzenie, a potem przewrócił oczami. Zbliżył swoją twarz szybko w stronę blondynki tak ze dzieliły ich milimetry.
-Zrozum dziewczyno, jesteś irytująca strasznie, a po za tym mam dziewczynę- odparł szybko i uśmiechnął się pod nosem. Wiedział, że będzie miał przez to Sajgon w domu, ale teraz go to nie interesowało.
-Masz dziewczynę?- Spojrzała na niego zdezorientowana i zszokowana.
-Tak, stoi za tobą, ta różowa- szybko podniósł się i czekał na reakcje. Widział jak blondynka odwraca się w stronę dziewczyn, a mina na twarzy roóżwowłosej blednie. Spojrzała w ich stronę zaskoczona.
-Jak mogłaś? Mówiłaś, że jest tylko twoim kolegą z dzieciństwa!- Krzyk Ino chyba dotarł wszędzie, aż go skrzywiło. Widział jak dziewczyny nie pewnie sie zbliżają. Wiedział, że najchętniej by teraz się ulotniła, ale nie chciała chyba czekać na większy gniew blondynki.
-O, co ci chodzi Ino?- Zapytała niepewnie patrząc to na nią to na chłopaka, który uśmiechał się delikatnie pod nosem.
-Mówiłaś, że jest tylko kolegą, a on mi powiedział, że z tobą chodzi!- Kolejny krzyk wydobył sie z gardła blondynki. Widział szok wymalowany na twarzy Sakury, a potem jej wściekłe spojrzenie.
-Kochanie, dlaczego nie chcesz przyznać sie własnej przyjaciółce, że masz chłopaka? Czyżbyś nie chciała jej robić przykrości i wolałaś bym to ja ją odrzucił?- Zapytał zgryźliwie i podszedł do niej przytulając ją delikatnie ramieniem. Patrzyła mu prosto w oczy i jeśli by mogła to zabiłaby go samym spojrzeniem. Przygryzła delikatnie wargę i wypuściła powietrze z ust. Dotknęła jego policzka i spojrzała mu prosto w oczy, po czym przeniosła spojrzenie na Ino.
-Wybacz mi Ino, po prostu nie chciałam żeby ktoś o tym wiedział, bo mogłabym mieć prze to problemy, ja naprawdę nie chciałam- powiedziała słodki głosikiem, a Sasuke zatkało. Nie wiedział, co tej dziewczynie chodzi po głowię, ale wiedział, że musi sie pilnować, bo nie wiadomo, co jej do głowy strzeli.
-Nienawidzę was!- po tych słowa odwróciła się i odeszłą bez słowa. Patrzył jak blondynka odchodzi. NAwet nie zauwazył jak Sakura odeszła troszkęod niego. Po chwili poczuł silny ból brzucha, aż sie zgioł. Spojrzał wsciekle na zielonooką, której uderzenie nie było najdelikatniejsze.
-Mogę wiedzieć co ty wyrabiasz do cholery?- zapytała wsciekła.
-Zaczęłaś ją na mnie nasyłać coraz częściej, wiec miałem tak po prostu ją znosić?- Odwarknął i podniósł się.
-Ale nie mogłeś sobie kogoś innego na dziewczynę wymyślić?
-Ciesz sie, przynajmniej będą się od ciebie trzymać z dala takie dupki jak Suigetsu!- Uniósł sie, a ją zamurowało. Przecież nic mu nie mówiła na ten temat. Nic nie powiedziała o tym, co się wydarzyło u niej w pokoju. Wiedziała o tym tylko ona Hinata, Naruto i ten dupek. Wiedziała, że jej najlepsza przyjaciółka by nic nie powiedziała, więc został jej któryś z tych głąbów. Przygryzła delikatnie wargę.
-Nie główkuj tak, Naruto też nic mi nie powiedział. Ten idiota Suigetsu wygadał sie przez przypadek, a to oznacza, że masz zakaz przychodzenia na dach. Masz się trzymać z dala od trzecich klas, rozumiesz?- Tym razem zapytał trochę delikatniej, ale jego ton głosu był raczej taki, któremu nie powinno sprzeciwiać się. Prychnęła i założyła ręce na piersiach. Żaden facet nie będzie jej rozkazywał, ani nic.  Spojrzała na niego wkurzonym spojrzeniem.
-Chyba sobie.....
-HINATKA!!- Głośny krzyk blondyna przerwał im konwersację. Obydwoje spojrzeli w tamtym kierunku i westchnęli. Może to był znak żeby w końcu skończyli. Chłopak podbiegł do nich i założył rękę na ramię granatowłosej i szeroko uśmiechnął się do pozostałej dwójki. Dziewczyna od razu oczywiście spaliła buraka, ale chłopak jakby tego nie zauważył.
-Zawsze musisz sie tak wydzierać głąbie?- Zapytał chłodno Sasuke, patrząc znudzonym spojrzeniem na swojego przyjaciela.
-Coś ty znów taki markotny, przecież mamy taki piękny dzień- odparł Naruto nie przejmując sie tym nawet, że znów został nazwany głąbem. Zdziwiło to pozostałych, bo przecież zawsze z tego wywiązywała sie kłótnia miedzy przyjaciółmi.
-Nie ważne- odparł i ruszył w stronę samochodu. Sakura tylko szybko pożegnała sie z przyjaciółmi i ruszyła za chłopakiem. Nie musiała teraz wychodzić na przystanek, ponieważ wiedziała, że i tak jutro Ino rozpowie w szkole, że jest dziewczyną Uchihy. Westchnęła ciężko i wsiadła do samochodu. Przeczuwała, że jej życie szkolne teraz nie będzie lekkie.

Mimo iż był już początek października to dzisiejszego dnia słońce dawało o sobie we znaki. Naprawdę nie chciało mu sie tutaj stać i czekać na samolot, który spóźniał się sie już ponad trzy godziny. Spojrzał kolejny raz tego dnia na zegarek i westchnął. Poluzował delikatnie krawat i ruszył w stronę kawiarni. Musiał wypić jakaś kawę, bo wiedział, że dzisiejszego dnia czeka go pewnie jeszcze sporo atrakcji. Był wkurzony na swojego przyjaciela, który wywinął sie z obowiązku przywiezienia ojca z lotniska i wrobił go w to, ale nie miał wyjścia. Kupił kawę i wyszedł z kawiarni, a na jego twarzy zagościł delikatny uśmiech widząc dobrze znaną mu osobę.
-Fugaku-san- przywitał sie delikatnym ukłonem. Mężczyzna spojrzał na niego zdziwiony, po czym poklepał go po ramieniu.
-Wyrosłeś Sou- odparł i podał mu jedną z walizek. Zielonooki szybko zabrał walizkę i zaczął kierować się ku wyjściu z lotniska.
-Ciężka podróż?
-Mogło być lepiej, ale przynajmniej nie mamy już problemów, a jak tam nasze interesy?
-Ciocia Mikoto załatwiła najważniejsze sprawy, ale Hyuga-san chce się szybko z tobą zobaczyć i nawet Yondaime- odparł szybko wyciągając notesik z kieszeni.
-Przygotowany jak zawsze- odparł czarnowłosy uśmiechając się pod nosem.
-Ktoś musi pilnować twojego syna, a poza tym są pewne problemy z Shimizu, zaczął wykonywać swoje ruchy, staramy się żeby to nie wyszło za daleko, ale używa dość podstępnych sztuczek.
-Eh, trzeba tego człowieka utemperować w końcu- po tych słowach żaden się więcej nie odezwał. Spakowali walizki do samochodu, po czym odjechali szybko w stronę swojego domu.

Znów dostawał kolejną reprymęde od ojca. Nie rozumiał tego, przecież nie robił nic złego, ani też niczym mu nie zagrażał. Spojrzał wkurzonym spojrzeniem na swoich kolegów z klasy, którzy przez to, że podkablowali go, że trzyma sie z różowowłosą zostali jego pupilkami.
-Jak możesz się z nią zadawać i jeszcze niczego nie zrobiłeś?- Kolejny krzyk ojca rozniósł sie po pokoju, a on przewrócił lakonicznie oczami.
-Skończyłeś? To daj mi robić swoje- po tych słowach opuścił pokój i przeklął pod nosem. Nienawidził tego, że musiał sie urodzić w tej rodzinie. Zawsze pod presją, zawsze pod komendą ojca. Chciał móc robić to, co sam chciał, a nie to, co ojciec mu kazał.
-Mówiłam ci, że źle na tym wyjdziesz- usłyszał tak dobrze znany mu głos. Nawet nie spojrzał w jej stronę tylko prychnął.
-Trzymaj nos w swoich sprawach Yumi- po tych słowach zaczął kierować się do swojego pokoju. Wystarczyło mu na dziś upierdliwych komentarzy. Musiał cos zrobić i to szybko inaczej znów będzie miał przerąbane.

Podjechali pod posiadłość Uchiha i oboje wysiedli z samochodu. Dziewczyna wyciągnęła z auta swoje ubrania na trening i nawet nie czekając na chłopaka ruszyła w stronę domu. Dalej była na niego wkurzona o to, że przez niego Ino nie będzie Się do niej odzywała, a jutro cała szkoła pewnie będzie mówić tym, że jest jego dziewczyną. Obawiała się tylko jednego, żeby jej bracia sie o tym nie odwiedzili, bo nie tylko chłopak będzie miał przerąbane, ale ona także. Kiedy już miała wchodzić do posiadłości poczuła silny ucisk w ramieniu i siła została odwrócona w stronę bruneta.
-Nic im o tym nie mów- powiedział chłodno. Po tych słowach na jej czole pojawiła sie żyłka i wyrwała swoją rękę.
-Jak zacząłeś to może skończysz to, co? Jeśli byłeś na tyle odważny w szkole to w domu może byś nie sikał po gaciach- warknęła w jego stronę i tym razem to na jego czole pojawiła się żyłka.
-Nie denerwuj mnie Haruno!
-Pff, wielki panicz Uchiha boi sie mojego brata? Nie możliwe, czyżbyś faktycznie moczył portki?- Zapytała zgryźliwie. Nie wytrzymał i uderzył w ścianę dłońmi tuż obok jej głowy. Dzieliły ich centymetry, ale nie zlękła się. Hardo patrzyła mu prosto w oczy.
-Nie przeginasz czasem?
-A, co będziesz mi groził?
-Może nie groził, ale wież mi nie chciałabyś zobaczyc, do czego jestem zdolny- odparł i przybliżył sie jeszcze bardziej. Czuła jego oddech na policzkach i czuła, że zaczyna się rumienić, ale nie miała zamiaru się poddawać.
-Nie boję się ciebie Uchiha- warknęła i wtedy oboje usłyszeli jak cos głośno upada na ziemie. Sasuke odsunął sie od niej powoli i zrobił krok w tył. Patrzyła na niego uważnie, widziała żę cos mówi pod nosem i dopiero wtedy spojrzała w stronę drzwi wejściowych. Skrzywiła sie widząc w nich swojego starszego brata, którego spojrzenie nie mówiło nic dobrego, a obok niego zdziwionego ojca Sasuke.
-Wujek- odezwała się , chciała jakoś rozluźnić atmosferę
-Sakura, możesz mi powiedzieć, co właśnie robiliście- zapytał miło Sou uśmiechając się. Przełknęła głośno ślinę. Mimo że zachowywał sie miło można było wyczuć od niego tą morderczą aurę.
-Sakura? to naprawdę ty? Dziewczyno, ale wyrosłaś. Kiedy wróciłaś? Chodzisz z Sasuke?- Tym razem odezwał się Fukagu i był dość podekscytowany. Dziewczyna zrobiła krok w tył i przełknęła ślinę. Nie wiedziała, co powiedzieć. Spojrzała na Sasuke szukając u niego pomocy. Rzucił jej przelotne spojrzenie i włożył ręce do kieszeni.
-Na początek roku wróciła, nie chodzimy ze sobą, po prostu ją odwożę do szkoły i przywożę żeby nie musiała jeździć autobusami. Nic nie robiliśmy, po prostu to w ramach naszego treningu, chciałem jej pokazać, że facet jest silniejszy od niej więc żeby nie pakowała siew żadne kłopoty- odetchnęła z ulgą słysząc jego odpowiedź, chociaż nie miała zamiaru tej kłótni zostawiać tak jak teraz, ale nie będzie tutaj robić scen.
-Rozumiem, wejdźcie w takim razie, później porozmawiamy- odparł szybko najstarszy i ruszył w stronę auta. Sakura uśmiechnęła się tylko i szybko ulotniła do domu, a Sasuke zaraz za nią, ale nie przeszedł jeszcze dobrze progu, gdy poczuł szarpnięcie za nadgarstek.

-Nawet nie próbuj się nią bawić, jeśli się dowiem, że cierpi przez ciebie, to nie będzie mnie interesowało to że jesteś synem Fugaku, zabije cie- przełknął ślinę słysząc te słowa i widząc mordercze spojrzenie zielonookiego. Przytaknął tylko, bo nawet nie mógł wydusić słowa. patrzył jeszcze jak Sousuke odchodzi i wsiada do samochodu, po czym odjeżdża. Wiedział ze teraz naprawdę musi na siebie uważać, a do tego ta cała akcja w szkole. Spojrzał na szczęśliwą Sakurę, która rozmawiała z jego matką. Westchnął po czym ruszył w kierunku kuchni, naprawdę odkąd wróciła jego życie zaczyna wywracać sie do góry nogami.




Wybaczcie że krótkie i że nudne, ale chciałam coś dodać zaraz po powrocie do polski. Może ta notka nie jest zbyt dobra, ale obiecuje że w następnej już rozwinę akcję i coś będzie się działo ;*