Z dnia na dzień robiło się coraz zimniej, dni mijały
nieubłagalnie szybko. Ciągle spoglądał za okno, gdzie krople deszczu uderzały w
parapet. Rozmyślał. Zastanawiał się co teraz będzie. Czy wszystko w jego życiu
się zmieni? Czy jest nadzieja na lepsze i spokojniejsze dni? Nie potrafił sobie
odpowiedzieć na żadne pytanie kłębiące się w jego głowie. Dziewczyna, którą
obiecał chronić, leżała już prawie od miesiąca w szpitalu, a on mimo obietnic
jej składanych nie pojawił się ani razu więcej by ją odwiedzić. Sam nie
potrafił powiedzieć, dlaczego. Wmawiał sobie, że nie potrafi przekroczyć progu
szpitala, nie chciał się dowiedzieć, że jest z nią gorzej, ale coraz częściej
przyłapywał się na tym, że po prostu nie chce tam iść. Nienawidził szpitali, a
teraz jeszcze bardziej. Westchnął ciężko i spojrzał na zadanie domowe, które
było dla niego proste, lecz nie potrafił się skupić by je rozwiązać. Miał ją
chronić, miał zrobić wszystko by była bezpieczna, a co robi? Nic, nie potrafi
nic zrobić by jej to zapewnić. Nie potrafi nawet jej odwiedzić i pocieszyć jak
wtedy. Obiecał jej tyle, ale jego obietnice okazały się tylko pustymi słowami.
Usłyszał ciche pukanie do drzwi, nie odezwał sie, ale usłyszał ciche
skrzypnięcie. Spojrzał w tamtym kierunku i ujrzał tak dobrze znaną mu twarz.
-Ojciec kazał ci zdać raport z wczoraj i udać się do Rin,
ta rana postrzałowa w cale nie wygląda dobrze.- Chłodny ton głosu, a twarz taka
spokojna. Nie potrafił tego pojąc, w tym momencie chciałby, aby na niego
nakrzyczał. Aby cos powiedział odnośnie jego zachowania, ale on jednak milczał.
Spojrzał na swoje ramię. Koszulka była przesiąknięta krwią, a w ranie dalej
tkwiła kula, którą już wczoraj powinien usunąć, ale nie chciał. Wmawiał sobie,
że to jego kara za jego zachowanie, ale to nie wystarczało, bo po mimo tego
bólu nie potrafił przestać myśleć o tym, jakim dupkiem był teraz.
-Jak ona się czuje?- Zapytał niespodziewanie, a
zielonooki spojrzał na niego przelotnym spojrzeniem.
-Dobrze-, po czym opuścił jego pokoju zostawiając go w
tej ciszy, która go tak przerażała. Zamknął oczy przypominając sobie urywki
wczorajszej akcji. W mieście znów zaczęło roić się od samowolki. Odkąd zamknęli
Shimizu, dużo młodych ludzi zaczęło działa samowolnie i napadać bezbronnych,
przez co jego rodzina miała dużo do roboty. Otworzył oczy, po czym wstał i
wyszedł ze swojego pokoju. Sou miał rację, powinien usunąć szybko tę kulę, bo
może się to źle dla niego skończyć. Powoli kierował się w stronę domu, w której
nie był zbyt mile widzianym gościem i sam wolał tam nie chodzić, ale czuł, że
rana doskwiera mu coraz bardziej. Stanął przed Shoji i się zawahał. Nabrał
powietrza do płuc i przesunął Shoji wchodząc do oświetlonego pomieszczenia.
Uśmiechnął się widząc te wszystkie ozdoby, które z biegiem lat się nie
zmieniły. Pachniało tu Gożdzikami i było czuć tę rodzinną atmosferę, nie to, co
w pozostałej części domu. Zamknął oczy, a wspomnienia mimowolnie powróciły.
Pamiętał jak dziś, gdy trenowali razem z Naruto, ona przesiadywała u Obito.
Zawsze mógł ją tu znaleźć, jeśli nie była u niego to siedziała tutaj,
uśmiechnięta, nieprzejmująca sie niczym. Otworzył szybko oczy i zacisnął
mocniej pieści. Nie, to on tak myślał, tylko on myślał, że była beztroską
dziewczynką nieprzejmującą sie niczym, a jednak odkąd była mała musiała zmagać
sie z chorobą, o której on nic nie wiedział.
-Myślałam, że wolisz już zginąć niż wyciągnąć tą kulkę-
usłyszał pełen goryczy, a mimo to zmartwiony kobiecy głos. Spojrzał na kobietę,
która stała w przejściu od sypialni i przyglądała się mu sie uważnie. Jej
brzuch już był widoczny, przez co na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
Współczuł temu dziecku, że urodzi się w rodzinie Uchiha, a mimo to wiedział, że
taki mały dzieciak biegający po domu wniesie tu dużo radości, jak ona.
-Nie spieszy mi sie na drugą stronę, po prostu nie
myślałem wczoraj trzeźwo- odparł i usiadł na wskazanym przez Rin krześle.
Ściągnął z siebie koszulkę i skrzywił się widząc swoją ranę. Teraz żałował, że
nie przyszedł od razu do niej wczoraj.
-Jeśli masz zamiar dalej udawać bohatera, to lepiej idź z
nią pogadaj- nie spodziewał się takich słów. Spojrzał na nią zaskoczony.
-O, co ci chodzi?
-Nie udawaj jeszcze większego debila niż jesteś Sasuke.
Jestem kobietą, zakochaną kobietą, prawie matką, a także żoną. Wy faceci z
rodziny Uchiha już tak macie- nie zrozumiał jej słow.
-Co masz na myśli?- Poczuł pstryczek w ucho i
westchnięcie.
-Coś cię gryzie, a raczej ktoś imieniem Sakura. Obiecałeś
jej, że będziesz przy niej, a mimo to nawet się tam nie pokazałeś i to cię
gryzie, dlatego ostatnimi czasy nie potrafisz się w ogóle skupić. Jesteś w
ostatniej klasie, a twoje stopnie się pogorszyły, zaś na akcjach jesteś
wszystkim kulą u nogi- Wiedział to, ostatnio jego stopnie spadały, a na akcjach
był zostawiany w tyle by nikomu nie przeszkadzać, wiedział to, ale nie chciał
tego do siebie dopuścić.
-To nie takie proste- syknął czując jak kobieta pozbywa
się z jego ramienia kuli, po czym dezynfekuje ranę.
-To jest bardzo proste Sasuke. Powinieneś już dojść do
tego, że masz dwa wyjścia z tej sytuacji
-Dwa?
-Tak, albo tam pójdziesz przeprosisz za to, że jesteś
takim dupkiem i ona ci wybaczy, po czym będziesz próbował robić wszystko by
była szczęśliwa, albo zakończysz to- spojrzał na nią zdziwiony. Rin żadko,
kiedy udzielała mu rad, zazwyczaj była w stosunku do niego oziębła.
-Zakończyć to, co?
-Tak, jak już zauważyłeś cierpi przez samą znajomość z
rodziną Uchiha, jeśli chcesz by wiodła spokojne życie powinieneś ją usunąć ze
swojego, pokazać, że ci nie zależy, zapomnieć o niej, a najlepiej wymazać ją ze
swoich wspomnień, a wtedy może i pozostanie pusta w sercu, ale będziesz
wiedział, że jest bezpieczna z dala od twojego świata- po tych słowach
zawiązała supełek na bandażu i przetarła ręce w mokrą szmatkę pozbywając się
jego krwi z rąk.
-Więc powinienem wybrać to, co dla niej najlepsze- wstał
i zabrał ze sobą zakrwawiony podkoszulek. A wiec zostało mu teraz zrobić tylko
jedno. Może tego właśnie mu było trzeba? Rady od kogoś, udawał dorosłego, ale
tak naprawdę sam nie potrafił poradzić sobie z tym wszystkim, co działo siew
jego głowię.
-Normalny człowiek by tak zrobił, ale pamiętaj o jednym
Sasuke. W tym świecie rzadko, kiedy można liczyć na prawdziwą miłość. Nie
powinieneś podejmować pochopnie decyzji. Zastanów sie czy będziesz potrafił
zapomnieć o tym, jaki byłeś szczęśliwy, o tym ile radości wniosła do twojego
życia. Pamiętaj, że gdy jednak zdecydujesz się o niej zapomnieć, nie będziesz
miał prawa nigdy więcej o niej pomyśleć, a tym bardziej jej zobaczyć- po tych
słowach stał jak zamurowany, ale Rin to nie przeszkadzałoby opuścić salon i
udać się do pokoju by dokończyć swój wypoczynek. Przez chwilę jeszcze stał w
oświetlonym pokoju, jednak po chwili wyszedł znów na zimny korytarz z jeszcze
większym mętlikiem w głowie niż wcześniej.
Spojrzała na wazon z kwiatami i delikatnie się uśmiechnęła.
Dziś juz nikt ich nie przyniesie, co bardzo ją cieszyło, dziś był dzień, w
którym w końcu mogła opuścić tą szpitalną salę i wrócić do ciepłego domu, a
także do szkoły. Musiała poczekać Jeszcze tylko na ostatnie badania, a potem
miał ktoś po nią przyjść, chociaż sama uważała, że to niepotrzebne. W końcu nie
miała już 10 lat, tylko 16 i potrafiła dotrzeć sama ze szpitala do domu.
Spojrzała się w stronę drzwi i zamyśliła. Już nie czekała na niego. Na początku
za każdym razem, gdy usłyszała otwierane drzwi miała nadzieję, że to on
przyszedł, jednak za każdym razem czuła rozczarowanie. Mimo obietnicy nigdy się
nie zjawił, tak jakby zapomniał o jej istnieniu. Ale czego ona tak naprawdę
oczekiwała? Że będzie przy niej codziennie? Że tak po prostu będzie tylko dla
niej? Przestała się już oszukiwać, że to ma jakikolwiek sens i starała się żyć
dalej. Chciała żyć i dopiero Sasuke jej uświadomił, że warto. Nie poddała się
leczeniu tylko dzięki jego słowom, ale też miały dla nie duże znaczenie. Była
samolubna chcąc odejść bez walki i zostawiając najbliższych. Usłyszała pukanie
do drzwi i odwróciła wzrok w tamtą stronę. Widzą dwie tak ostatnio dobrze znane
jej twarze, pojawił się u niej delikatny uśmiech.
-Jak tam księżniczko? Cieszymy sie, że wracamy do domu?-
zapytał blondyn siadając od razu na krześle przy jej łóżku i uśmiechając się od
ucha do ucha.
-Nareszcie będę mogła się porządnie wyspać we własnym
łóżku- odparła szczęśliwa.
-We własnym czy tym w posiadłości Uchiha?- Zapytał
chłopak patrząc na nią z dziwnym uśmieszkiem. Nie zrozumiała go do końca, ale
Sasori szybko uderzył przyjaciela w głowę i westchnął.
-Nie słuchaj go, ostatnio doskwierają mu pewne braki i
nie mówię tu tylko o jego mózgu- na te słowa Sakura sie zaśmiała.
-Nie każdy ma tak dobrze jak ty Sasori, że wystarczy że
się uśmiechniesz a dziewczyny same włazy ci do łóżka
-Naprawdę chcesz o tym teraz Deidara rozmawiać?
-A, dlaczego nie? Przecież Sakura ma Sasuke, więc to
powinno być dla niej normalne
-He?- Dziewczyna, spojrzała na nich zaskoczona, a po
chwili na jej twarzy zagościł wielki rumieniec. Chłopcy momentalnie spojrzeli
na nią zdziwieni. Deidara po chwili wstał z krzesła i patrzył na nią
zszokowany.
-Nie mów, że tego jeszcze nie robiliście?- Niemalże
krzyknął, a czerwono włosy spojrzał na niego z bezradnością.
-Ale, my no....- Nie wiedziała, co ma powiedzieć.
Przecież ona nawet z nim nie była, a co tu dopiero mówić o tym, że posunęli się
aż do takiego kroku.
-Współczuje temu chłopakowi, że, mimo iż ma taka laskę za
dziewczynę to musi sobie Radzic sam. Chociaż jesteś chyba pierwszą dziewczyną,
która mu odmówiła- nie potrafiła rozmawiać na takie tematu, jeśłi one dotyczyły
jej samej. Dziwnie się z tym czuła.
-Ale my nie jesteśmy razem- w końcu wydusiła z siebie i
poczuła się jeszcze bardziej zażenowana, gdy chłopcy znów spojrzeli na nią
zaskoczeni.
-Ale słyszałem od twojego brata, że ostatnio spałaś u
niego w pokoju, a nawet się całowaliście- powiedział prosto z mostu Sasori, dzięki
czemu rożowowłosa spaliła jeszcze większego buraka. Spojrzała mimowolnie na Deidarę,
który kucał i rysował palcem coś po podłodze.
-Naprawdę ten chłopak ma ciężej niż myślałem, nawet z
Friendzonu nie może wyjść- nie wiedziała, co ma powiedzieć, może z perspektywy
innych naprawdę to tak wyglądało, ale było całkiem inaczej.
-Mówiłem wam, że źle się czuję jak widzę waszą dwójkę z
moją siostrą- czuła się uratowana od tej rozmowy, która przed chwilą sie tu
odbyła słysząc głos starszego brata.
-Sou-nii- ucieszyła sie na jego widok i posłała mu ciepły
uśmiech.
-Wasza dwójka won mi stąd, Itachi was szukał, a ty moja
droga przygotuj się na powrót do domu.
Siedział na kanapie w salonie i przeglądał programy
telewizyjne. Mimo iż był w trzeciej klasie, zrobił sobie dziś dzień wolny. Nie
chciało mu sie iść do szkoły, tym bardziej, że nie byłby się dziś w stanie na
niczym skupić. Wiedział, że wychodziła ona dziś ze szpitala, a jego myśli
ciągle zaprzątała rozmowa z Rin. Nie potrafił sam siebie rozgryźć. Ususzał trzask
i skrzypienie podłóg toteż spojrzał na wejście do salonu gdzie ujrzał dwóch
chłopaków na których twarzach pojawiła się jakby ulga.
-Sasuke, nie martw się jesteśmy z tobą- usłyszał nagle i
spojrzał zdziwiony na Deidarę, który jak nigdy był strasznie poważny.
-Niby, w czym?- Odparł chłodno
-Jak coś, to mów to zabierzemy cię gdzieś, gdzie na pewno
kogoś wyrwiesz- tym razem nic nie zrozumiał z tego, co mówił blondyn. Westchnął
i mimo wszystko puścił to w niepamięć. Nie było sensu się nad tym zastanawiać,
ponieważ i tak jakoś nie miał ochoty wiedzieć o co im może chodzić.
-Itachi jest u siebie- powiedział i wrócił do swojej
nudnej rozrywki, jaką było przeglądanie, co leci w telewizji. Nie wiedział ile
czasu spędził na tej bezsensownej rzeczy, ale wiedział, że musi prze prostować kości.
Dlatego postanowił przejść się do kuchni by zrobić sobie coś do picia. Jednak,
gdy tylko opuścił salon, dostrzegł przed sobą, zieloną parę oczu wpatrzoną w
niego. Patrzył na nią przez chwilę, jakby zauroczony jej wyglądem.
-O Sasuke dobrze, że jesteś, nie mogę zostawić jej samej
w domu, a mam kilka spraw do załatwienia więc jak możesz to posiedź z nią
chwilę- spojrzał na Sousuke, który nawet się nie rozebrał tylko od razu opuścił
posiadłość zostawiając go z siostrą. Czuł się nieco niezręcznie, nie wiedział,
co powiedzieć, jednak dziewczyna rozpinając swój płaszczyk minęła go bez słowa
wchodząc do salonu. Patrzył przez chwilę za nią, po czym westchnął i udał sie
do kuchni. Zrobił dwa ciepłe kakao, po czym wrócił do salonu i rozsiadł się na
kanapie tuż obok dziewczyny. Nie odzywali się do siebie, ale czuł na sobie
wzrok dziewczyny. Po dobrych 15 minutach milczenia spojrzał w końcu w jej
stronę, a ona dotknęła palcem jego twarzy i uniosła delikatnie kącik jego ust.
Patrzył na nią zdezorientowany.
-Co ty robisz?- Zapytał, ale nie odepchnął jej, gdy
podniosła drugą dłoń i zrobiła to sama z drugim kącikiem jego ust.
-Deidara i Sasori myśleli, że sypiamy ze sobą-
powiedziała to obojętnym głosem, ale on momentalnie rozszerzył oczy patrząc na
nią z niedowierzeniem. Już wiedział, o co chodziło tamtej dwójce, gdy tu
wpadli.
-Sousuke wie, że rozmawiają z tobą na takie tematy?- Zapytał,
a dziewczyna dopiero teraz wzięła ręce z jego twarzy i westchnęła.
-Jesteś przystojniejszy jak się uśmiechniesz, ale na
pewno do dziewczyn się nie uśmiechasz, więc, na co one lecą?- Znów otworzył
szerzej oczy patrząc na nią zdziwiony. Skąd u niej wzięła się taka ciekawość i dlaczego
akurat teraz. Westchnął i upił łyk ciepłej cieczy.
-Wiesz dużo dziewczyn leci na wygląd i kasę- odparł
najzwyczajniej w świecie. Znów poczuł na sobie jej wzrok, dlatego także odwrócił
się w jej stronę i spojrzał jej w oczy.
-Nie wiem czy byłabym zdolna przespać sie z tobą, tylko,
dlatego że masz ładną buźkę- odparła ciągle patrząc mu w oczy. Zamknął oczy i
przeklął w myślach na kolegów swojego brata. Dlaczego oni muszą z nią rozmawiać
na takie tematy i dlaczego on ciągle drąży z nią ten temat?
-Myślę, że nie powinniśmy rozmawiać o tym- odparł szybko.
-Dużo razy to robiłeś?- Takiego pytania to się nie
spodziewał. Spojrzał na nią znów zszokowany. Najbardziej przerażało go to, że
ona nie widziała nic złego w tych pytaniach do tego sama była taka
niewinna. Jednak najgorsze było to, że
nie chciał owijać w bawełnę, tylko powiedzieć jej prawdę. Znów westchnął.
-Nie wiem, nie liczę- odparł szybko
-A pamiętasz, chociaż ich imiona?- Poczuł jak mała żyłka
zaczyna mu pulsować na czole. Odłożył kubek na stół, po czym szybko rzucił się
na dziewczynę, tak, że leżała teraz pod nim. W końcu był zadowolony, że jej
wyraz twarzy z obojętnego zmienił się na zaskoczony.
-Zapamiętam na pewno jednej, jeśli nie przestanie zadawać
pytań- patrzyła na niego przez chwilę zdezorientowana, po czym na jej twarzy
pojawił się rumieniec. Musiał przyznać, że naprawdę wyglądała słodko, gdy była
taka zmieszana.
-Nie boję sie ciebie - odparła hardo znów patrząc mu
prosto w oczy, lecz tym razem w jej oczach nie było widać obojętności, lecz
zdeterminowanie. Była naprawdę słodka, aż nie mógł uwierzyć, że, mimo iż nie
był u niej ani razu to nie była na niego zła.
-A powinnaś, jestem facetem, drążeni ze mną takich
tematów może być złe w skutkach, a tym bardziej, jeśli- tutaj przerwał i zaczął
delikatnie całować ją po szyi. Zaskoczyło ją to, ale było zbyt przyjemne żeby
mu przerywać. Po chwili oderwał się od niej i uśmiechnął widząc jen buzię-,
jeśli masz taki wyraz twarzy.- Zaskoczona patrzyła na niego, chciała uciec, ale
jakby druga jej strona chciała zostać by dalej to robił. Delikatnie dłonią
przeczesała jego włosy. Chłopak poczuł tak dobrze znany mu impuls i momentalnie
podniósł sie z dziewczyny do pozycji siedzącej i nabrał głęboko powietrza do
płuc. Musiał sie uspokoić. Spojrzał kątem oka na dziewczynę, która także się
podniosła, jej włosy były w nieładzie, co dodawało jej jeszcze większego uroku.
-Sasuke?
-Mówiłem ci już, jestem facetem, proszę cię idź do
łazienki- nie patrzył na nią, ale widziała delikatny rumieniec na jego twarzy.
Na początku nie zrozumiała, ale po chwili do niej też dotarło, co właśnie się
wydarzyło. Zaczerwieniona wstała szybko i ruszyła w stronę łazienki. Gdy tylko
się tam znalazła to pierwsze, co spojrzała na swoje odbicie w lustrzę. Włosy w
nieładzie, a jej twarz cała czerwona. Zastanawiała się, co się dziś z nią
działo. Nie chciała przerywać, chciała go pocałować, chciała go przytulić. Westchnęła
ciężko i powoli opadła na podłogę. Jak tylko się dowiedziała, że będzie musiała
z nim siedzieć, to była zła. Chciała go olewać, chciała na niego krzyczeć, ale
nie potrafiła. Działał na nią jak magnes, przyciągał ją do siebie, ale nic nie
robił. Spojrzała na swoje dłonie, po czym mocno je zacisnęła. Musiała podjąć
decyzję, musiała w końcu się zastanowić nad tym, czego chce. Czy chce walczyć o
tą miłość jak za młodu, czy najwyższy czas się poddać?
Gomen że tak długo nic nie było, mimo iż obiecywałam że
będzie coś wcześniej. Niestety po mikołaju rozchorowałam się i nic nie chciało
mi przejść, także nawet z łóżka się nie ruszała. A jak teraz w miarę lepiej sie
poczułam to niestety wyskoczyło mi zapalenie spojówek i ledwo, co widzę na
oczy, ale postarałam sie mimo wszystko cos dla was wyskrobać. Mam nadzieję, że notka,
chociaż troszkę się wam spodoba:)