czwartek, 9 października 2014

13. Na ratunek

Kolejny cios wycelowany w jego stronę i kolejny unik. Miał już dość, był zmęczony, ale jego brat jakoś nie miał chyba zamiaru kończyć tego treningu. Po chwili brat zniknął mu z oczu, a on poczuł, że powoli leci. Upadł na podłogę z wielkim hukiem. Skrzywił się czując ból pleców i głowy, ale nie wydał z siebie żadnego dźwięku.
-Chyba ma dość- usłyszeli obydwoje i dopiero teraz Itachi przyjrzał się młodszemu bratu.
-Gomen braciszku- powiedział jakby zakłopotany i podał mu rękę by pomóc mu wstać. Sasuke przyjął pomocną dłoń i westchnął. Cieszył sie, że pojawił się tu Sou, bo dzięki temu skończą ten trening, a on będzie mógł odpocząć. Otrzepał swoje ubranie i jak zawsze spojrzał w stronę drzwi, gdzie jak sie spodziewał ujrzał parę zielonych oczu skierowanych w jego stronę. Uśmiechnął się delikatnie pod nosem i nie zwracając więcej uwagi na starszych udał się w tamtą stronę. Gdy tylko wyszedł z sali ćwiczeń powitał go szeroki uśmiech i coś, co naprawdę ładnie pachniało.
-Jadłeś juz?- Zapytała dziewczynka podając mu, bento, które zapewnie sama przyrządziła. Nie rozumiał tego, ale, z chęcią zabrał od niej posiłek i obydwoje udali się do niego do pokoju. Uwielbiał jej kuchnię, mimo ze była taka młoda to gotowanie naprawdę świetnie jej wychodziło, a on nie miał, co na to narzekać. Chociaż nie rozumiał tego, po co uczyła sie gotować, skoro była kucharka, która zawsze im przyrządzała jedzenie, to przynajmniej nie przesiadywała ona już tyle czasu na treningach tylko miała jakieś zajęcie. Bardzo go to cieszyło, bo, mimo że nie znosiła walk to siedziała tam całymi dniami i obserwowała jak mu sie dostawało od starszych.
-Byłaś dziś w szkole?- zapytał, gdy tylko przekroczyli próg jego pokoju.
-Tak, Hinata naprawdę się przejmowała pierwszym dniem, ale jakoś dałyśmy radę- odparła i usadowiła sie wygodnie na jego łóżku, a on zaraz obok niej. Zajrzał do pudełeczka, a na jego twarzy pojawił się znów uśmiech. To, co najbardziej lubił. Od razu zabrał się za konsumowanie posiłku, a dziewczyna przy tym opowiadała mu o szkole. Mimo że nie bardzo go to interesowało, słuchał jej uważnie. Posiedzieli jeszcze trochę, po czym chciał ją odprowadzić do domu, bo zaczynało sie ściemniać, ale jak zwykle odmówiła. Nie mieszkała znów tak daleko od niego, ale mimo wszystko nie lubił, gdy wracała sama do domu.
-Jesteś zmęczony powinieneś iść spać, a ja potrafię dotrzeć do domu sama- odparła naburmuszona. Westchnął i dał jej pstryczek w czoło, to, co zawsze robił mu jego starszy brat.
-Tu nie chodzi o to czy potrafisz, ale jest ciemno i może ci sie coś stać- odparł i już zamierzał zakładać kurtkę, gdy dziewczyna wybiegła z domu i pokazała mu język.
-Nie martw się o mnie-, po czym pomachała mu i biegła szczęśliwa dalej. Przeklął w myślach i zaczął szybciej sie ubierać. Dziś chciał ją odprowadzić, nie wiedział, czemu, ale musiał to zrobić. Szybko wybiegł za nią, nie widział jej, ale bardzo dobrze znał drogę, którą zawsze szła. W pewnym momencie zauważył ją i uśmiechnął się sie pod nosem. Po chwili usłyszał strzał i kilku ludzi wybiegających z ciemnej uliczki. Krzyknął do dziewczyny, ale nim zdarzyła sie odwrócić w jego stronę ktoś ją uderzył, a potem zniknęli mu z oczu w czarnym samochodzie. Biegł za nimi, ale samochód zniknął mu z oczu, nie wiedział gdzie się udali, ale wiedział, że musi coś z tym zrobić.
Od kilku godzin w jego domu panował straszny harmider. Szukali jej wszędzie, robili wszystko, co mogli, a on nie wiedział, co może jeszcze zrobić. Nie potrafił spojrzeć jej bratu w oczy, żadnemu. Widział gniew w ich oczach, ale nie był on skierowany w jego stronę, co go denerwowało jeszcze bardziej. Bo przecież to była jego wina, to do niego przyłaziła, to za nim chodziła i to on jej nie odprowadził.
-Znajdziemy ją, nie martw się- poczuł czyjąś dłoń na głowię i momentalnie podniósł wzrok. Był to Sousuke, który delikatnie się uśmiechał do niego. Miał ochotę krzyknąć, zedrzeć mu ten smutny uśmiech z twarzy, ale nie potrafił powiedzieć nawet słowa. Kiwnął tylko głową, a wtedy ktoś wybiegł na korytarz.
-Mamy ich!- Nie czekając na nic więcej, ruszyli w stronę wyjścia. Każdy kierował sie do samochodów, a on nie wiedział, co robić. Chciał iść, ale nie wiedział czy mu pozwolą.
-Szybko- Krzyknął Sou patrząc na niego, a on, czym prędzej zabrał swoje rzeczy i ruszył za nimi.
Pełno ludzi, strzelanina, krew. W jego głowie szumiało od tego wszystkiego, ale nie chciał sie tu poddać. Był już tak blisko niej, wystarczyło, że inni odciągną od niego uwagę wroga, a on tylko wjedzie to tego głupiego budynku. Rozejrzał się sie powoli, po czym nabrał powietrza do płuc. Raz się żyje pomyślał, po czym zaczął biec z całych sił w kierunku budynku, który miał przed sobą. Dotarł do drzwi. Strzelił w zamek, po czym wbiegł do środka. Zobaczył ją siedzącą w kącie. Miała mocno zaciśnięte powieki, na twarzy kilka siniaków.
-Sakura- szepnął podchodząc do niej powoli. Natychmiast otworzyła oczy i spojrzała na niego z przerażeniem. Widząc, że podchodzi wtuliła sie jeszcze bardziej w róg ściany. Zatrzymał sie i zacisnął mocno pieści. Nie wiedział, co ma zrobić, pierwszy raz bał się do niej podejść. Kucnął i wyciągnął dłoń w jej kierunku, a ona spojrzała na niego zaskoczona, a po chwili przerażona pisnęła. Szybko sie odwrócił i strzelił przeciwnikowi prosto w głowę. Gdy się z powrotem odwrócił w stronę dziewczyny, leżała nieruchomo na ziemi. Zemdlała. Dla niego było to idealne rozwiązanie, wziął ją delikatnie na ręce i powoli zmierzał ku wyjściu z budynku.

Pamiętał tamten dzień, aż do dziś bardzo wyraźnie. Nie mógł pozwolić by znów jej się to przydarzyło, nie po tym wszystkim. Pamiętał że leżała wtedy w szpitalu tydzień. Była cała poobijana i miała złamaną rękę. Nigdy nie mógł sobie tego wybaczyć, ale gdy tylko sie obudziła myślał ze umrze ze szczęścia. Jednak dziewczyna nic nie pamiętała. Nie wiedziała skąd wzięła sie w szpitalu, a ni co się działo przez ostatnie dni. Nie chciał wtedy na nią krzyczeć, nie chciał jej mówić, że jest utrapieniem i tylko go irytuje, ale musiał. Musiał zakończyć tą znajomość z nią, gdyż jego obecność w jej życiu nie była niczym dobrym dla niej. Bolało go to, ale mimo to z ukrycia zawsze starał się ją bronić. Mimo że nie potrafił być dla niej chłodny i obojętny to musiał to jakoś zrobić. Kiedy myślał, że już jest bezpieczna, to wróciła i znów jest w tarapatach przez niego. Przeklął na siebie w myślach i spojrzał na spokojną twarz brata.
-Znowu nawaliłem- powiedział cicho zaciskając pieści i patrząc przed siebie. Itachi zerknął kątem oka na młodszego braciszka i prychnął.
-Jesteś po prostu zbyt słaby braciszku- powiedział oschle, a Sasuke spojrzał na niego zaskoczony. Czekał raczej na jakąś naganne, że znów wmieszał ją w ich życie, a nie coś takiego.
-Że co?
-Nie potrafisz nawet ochronić osoby, na której ci zależy, zawsze tak było. Wtedy wolałeś uciec od niej, zamiast przysiąc jej, że będziesz ją chronił, dlatego ojciec wolał żeby została moją żoną niż twoją- odparł nawet nie spoglądając na brata. Sasuke patrzył na niego z niedowierzeniem. Słyszał rozmowę, ojca z Sakurą, o tym by została żoną Itachiego, ale odmówiła, ale te słowa.
-Zależy, co?- Prychnął pod nosem na te słowa.
-Sousuke to wiedział, bał się ,że jeśli znów się do niej zbliżysz to znów ją zostawisz, znów będziesz się bał, a on tego nie chciał. Od zawsze wiedział ze jesteś zbyt słaby by się nią opiekować, dlatego wysłał ją za granice, dlatego starał się ją od ciebie odciągnąć i kazał ci się z nią nie widywać. Chciał żebyś dorósł, żebyś przestał sie bać. Jeśli dalej masz zamiar się bać, to lepiej zostań w samochodzie i daj nam to załatwić- po tych słowach samochód się zatrzymał. Itachi sięgnął na tylnie siedzenie skąd wziął swoją broń, po czym wysiadł z samochodu. Patrzył na brata nie ruszając sie z miejsca. Zaraz za nim zaparkował Sou i reszta bandy, a on siedział niczym słup soli i nie potrafił sie ruszyć.
-Słaby, co?- Zapytał sam siebie spoglądając na swoje dłonie
"Obiecuję ci Sakura, że nigdy więcej nie napotka cię żadna krzywda, tymi rękoma cię obronię, zawszę będę cie bronił, przyrzekam ci!"
Słowa, które wypowiedział, gdy była nieprzytomna. Miał ją bronić, a co zrobił? Uciekł, teraz to do niego dotarło, że uciekł jak najzwyklejszy tchórz. Myślał żę to będzie dla niej najlepsze, ale to był stek bzdur, to było najlepsze wyjście, ale dla niego. Nie musiał myśleć o tym by ją chronić, a ona przecież nie będzie bezpieczna, bo przestała sie z nim zadawać. Ona zawsze była w niebezpieczeństwie. Teraz to do niego dotarło. Teraz sobie uświadomił to wszystko, była w niebezpieczeństwie, dlatego Kouta dołączył do nich by mieć większe wpływy i móc ją chronić. Dlatego wysłano ją za granicę, tam nikt jej nie mógł dosięgnąć. Z całych sił uderzył w tapicerkę samochodu i sięgnął na tylnie siedzenie po broń. Przeładował, po czym spojrzał hardo przed siebie. Tym razem nic go nie powstrzyma, tym razem jest silniejszy, tym razem będzie ją bronił choćby nie wiem, co. Szybko opuścił samochód i stanął między bratem a Sou. Itachi delikatnie się uśmiechnął pod nosem.
-A wiec wybrałes- powiedział cicho.
-Mam tylko nadzieje, że tym razem nie obleci cię strach- obydwoje bracia spojrzeli na właściciela tych słow., który stał spokojnie, ale obydwoje wiedzieli żę w środku się aż gotował.
-Nie martw się Sousuke, tym razem jest inaczej- Shiro patrzył z tyłu na nich wszystkich ze zdziwieniem. Zawsze myślał zę te wszystkie gangi są jak jego. Że liczy sie tylko to, co powie szef, że ofiary są potrzebne, ale nie tutaj. Tu każdy miał swoje zdanie, troszczyli się o siebie i dumnie można ich nazwać prawdziwą rodziną. Spojrzał na wielki magazyn, który mieli przed sobą, już tylko chwilą dzieliła ich od dziewczyny, a mimo to wiedział, że tak łatwo nie będzie. Usłyszeli skrzyp i każdy zwrócił swój wzrok w stronę otwierających sie drzwi magazynu. Każdy z niecierpliwością wyczekiwał, co ich czeka.

Nie wiedziała, co się dzieje. Odkąd została zabrana ze szkoły ciągle miała zawiązane oczy, aż jej tu nie przywieźli. Nie wiedziała gdzie jest, zdjęto jej opaskę z oczu, ale dalej było ciemno. W pomieszczeniu świeciła sie tylko jedna świeczka, a przy stoliku siedzieli oprawcy jej porwania.  Nie odzywali sie do siebie, ani do niej, tylko ciągle przyglądali się jej. Nie wiedziała ile już tu siedziała, ale nie bała się. Wiedziała, że przybędą jej na ratunek, wiedziała, że jej starsi bracia nie zostawią jej tak. Próbowała uwolnić ręce z uwięzi, ale węzeł był zbyt mocno zawiązany. Przeklinała w duchu na swoją głupotę. Dlaczego musiała wpakować sie w takie bagno? Wiedziała też, że nie obejdzie się bez ochrzanu ze strony Sasuke, gdy ten ją znów zobaczy. Westchnęła ciężko.
-Która jest godzina?- Zapytała nagle patrząc na oprawców, a oni spojrzeli po sobie.
-Godzina zemsty na rodzinie Uchiha- odparł jeden z szyderczym uśmieszkiem, a ona tylko prychnęła.
-Nie wiem czy wiecie, ale nie należę do tej rodziny, a po drugie jestem dość chora i potrzebuje zażyć lekarstwa, które są w mojej torbie- odparła spokojnie. Nie chciała brać tych lekarstw, ale obiecała braciom, że będzie starała się walczyć z tą chorobą. Oprawcy spojrzeli na siebie i uśmiechnęli się dziwnie.
-A, co z tego będziemy mieć?- Zapytał jeden podchodząc do niej z jej torbą i kucając przy niej. Spojrzała na niego z niedowierzeniem.
-Satysfakcje, że przeżyje z wami idiotami choćby godzinę dłużej i nie zabiją was za to- odparła najspokojniej jak umiała. Wiedziała, że jeśli nie zażyje leków to może zacząć pluć krwią, albo nawet zemdleć, a wolałaby być ciągle przytomna, bo nie chciałaby wiedzieć, co mogliby z nią zrobić gdyby straciła przytomność.
-Myślisz, że jesteś w dobrym położeniu by tak mówić- odparł chłodno i dotknął jej policzka. Natychmiast się odsunęła, co jakby go usatysfakcjonowało, bo zaczął odwiązywać jej kokardę z mundurka.
-Co ty robisz?- Zapytał drugi wstając i podchodząc bliżej.
-No weź przestań, chyba coś nam się należy za jej porwanie, a przecież szef nie będzie zły jeśli troszkę sie z nią pobawimy, szkoda by zmarnować taką okazję by zabawić się z taka ślicznotką- odparł i ściągnął jej kokardę, po czym odpiął guziki jej koszuli. Próbowała się od niego odsunąć, ale to było raczej nie możliwe, bo za sobą miała ścianę, a ręce i nogi związane.
-Radziłabym tego nie robić, jeśli chcecie przeżyć- próbowała czegoś innego, przecież nie mogła pozwolić na to by ją tutaj zgwałcili. Wiedziała, że i tak umrze na chorobę, ale chciała przeżyć swój pierwszy raz z normalnie, a nie zostać zgwałconą.
-A ty dalej brniesz w swoje, mówiłem ci, że ta sytuacja nie pozwala ci na to- po tych słowach brutalnie ją pocałował. Nie chciała tego broniła się. Ugryzła go w wargę, więc szybko sie od niej odsunął i znów uśmiechnął się.
-Zadziorna- otarł krew z wargi, po czym zamachnął się i mocno ją uderzył. Zapiekło, ale nie dała po sobie poznać, że boli. Patrzyła na niego z mordem w oczach. Szybkim ruchem ręki zdarł z niej koszule. Zasłaniała się rękoma jak tylko umiała, ale on, co chwilę szarpał nią i uwięził jej ręce nad głową w swoim ucisku.
-Wiesz jakbyś mi pomógł to byłoby łatwiejsze- odezwał się sie do swojego kompana, ale ten tylko prychnął i wrócił na swoje miejsce.
-Mnie w to nie mieszaj
-Twoja strata- po tych słowach drugą dłonią zaczął jechać powoli od jej obojczyków na dół. Patrzyła na niego z mordem w oczach, gdy zahaczał o jej stanik. Już chciał go odpinać, gdy do pokoju weszła jakaś postać.
-Co ty robisz?- Zapytał chłodno chłopaka, który sie delikatnie skrzywił widząc zielonowłosą dziewczynę.
-Chciałem jej pokazać, kto tu rządzi- odparł wstając i otrzepując kolana.
-Mamy mały problem, jesteście potrzebni- po tych słowach spojrzała z pogardą na różowowłosą i wyszła, a zaraz za nią jeden z chłopaków.
-Wrócę do ciebie, gdy tylko skończymy tam- po tych słowach zabrał swoją marynarkę z krzesła trącając przez przypadek świecę, nie obejrzał sie nawet tylko wyszedł trzaskając drzwiami, po czym zamykając je na klucz. Dziewczyna momentalnie spojrzała na świece na ziemi, a po jej ciele przeszły ciarki.  Ten pokój był drewniany, a na ziemi leżały różne papiery, które właśnie spożywał płomień. Szarpała sie i krzyczała, ale nikt nie przychodził a liny nie dawały za wygraną. Patrzyła jak ogień coraz bardziej sie rozprzestrzenia, tak samo jak jej strach.

-Co to za brednie!?- krzyknął Itachi patrząc z mordem w oczach na Shimizu, który stał niczym nie wzruszony.
-Myślę, że to bardzo dobra wymiana, zresztą dostaniecie dwie osoby wtedy żywe, bo jak widzę nawet mój głupi syn do was przystał- odparł najspokojniej na świecie uśmiechając się pod nosem.
-I myślisz, że tak łatwo na to przystaniemy- tym razem krzyknął Naruto, którego przyjaciele musieli trzymać żeby nie zaczął strzelać i żeby nie wywiązała sie z tego krwawa jadka.
-Jeśli tylko nic jej nie jest i jest bezpieczna to się zgodzę- tym razem odezwał się Sou, nie zwracając uwagi na krzyki swoich przyjaciół. Teraz dla niego liczyła się tylko i wyłącznie siostra, która przez niego jest tam uwięziona.
-Chyba sobie kurwa jaja robisz Sousuke! Myślisz, że od tak pozwolę im ciebie zabić?- krzyknął Itachi łapiąc go za kołnierzyk. Brązowowłosy wyrwał sie przyjacielowi.
-A myślisz, że ja pozwolę żeby moja siostra została zamordowana przeze mnie? Jak myślisz jak mógłbym tym dalej żyć!?- tym razem to Haruno krzyknął, a każdy spojrzał na niego zaskoczony. Przeważnie był cichy i spokojny, rzadko, kiedy pokazywał swoje emocje.
-Spokojnie, przecież powiedziałem, że albo dasz sie zabić, albo do mnie dołączysz, wcale nie musisz umierać- znów odezwał się Shimizu bardzo licząc na to zę jednak młody Haruno zdecyduję się do niego dołączyć dla dobra swojej siostrzyczki.
-Już ci raz powiedziałem, że wolę umrzeć niż do ciebie przystać- po tych słowach wyciągnął miecz ze swojej pochwy, a każdy przeciwnik skierował bron w ich stronę.
-A, więc jednak wywiąże sie z tego rzeź, co?- Zapytał, Naruto, którego w końcu puścili i oddali mu broń.
-Ja przeciwko tobie, na śmierć i życie, zakończmy to wreszcie- powiedział sou kierując swój miecz w stronę przeciwnika, który uśmiechnął się szerzej na tą propozycję.
-Skoro tak mówisz- po tych słowach chciał wyciągnąć swój pistolet, ale ktoś szybko wybiegający z budynku mu przeszkodził.
-Szefie pożar!- po tych słowach każdy na niego spojrzał i to był ich błąd. Sou szybko znalazł sie przy ochroniarzach Shimizu i ściął im głowy, po czym przystawił miecz do gardła szefa. Każdy zaczął strzelać i chować sie, za czym popadnie by tylko nie oberwać kulką od przeciwnika.
-Gdzie?- Krzyknął Sasuke w stronę przyjaciela. Haruno odwrócił sie w jego stronę odpychając od siebie Shimizu i wbijając mu katanę w ramię.
-Sama góra, liczę na ciebie- po tych słowach wrócił do swojego przeciwnika, którego nie miał zamiaru tak łatwo, pozbawic życia.

Udało jej sie jakoś odwiązać wiezy na nogach i wstać, ale mimo zę dostała siedo drzwi to choćby nie wiadomo jak chciałą to nie potrafiłą ich wywarzyc. Czuła bół w ramieniu , na którym znajdowało siepełno otarć i krew od uderzania w drzwi. Patrzyła jak ogień pożera cały pokój, a ona nic nie mozę zrobić. Upadła na podłogę i zamkneła oczy i wtedy coś sie stało. W jej głowię zaczęły pojawiać sie różne obrazy. Działo sie juz coś podobnego. Natychmiast otworzyła oczy i sobie przypomniała. Jak mogła o czymś takim zapomnieć? Jak mogła zapomnieć, że już coś podobnego miało miejsce? Już raz została porwana i uratowana, ale zapomniała. Zapomniała o tym, że wtedy ją uratował, że był przy niej, a ona się odsunęła, gdy kazał jej się więcej nie pokazywać mu na oczy, chciał ją chronić, a ona nic nie wiedząc, nie pamiętając zrobiła to.
-SASUKE!- Krzyknęła na całe gardło i zaczęła sie dusić dymem.
-SAKURA!- Usłyszała swoje imię i odwróciła siew stronę drzwi.
-Tutaj, drzwi są zamknięte i nie mogę ich otworzyć!- Uderzała pięścią w drzwi by mógł wiedzieć gdzie się znajduję.
-Odsuń się!- po tych słowach odsunęła sie od drzwi, które po chwili wyleciały z zawiasów a w pokoju stanął karooki osłaniając twarz od ognia. Jego koszulka była cała podarta, a na twarzy widać było zadrapania jak i brud. Nie czekając na nic rzuciła mu się na szyje, a on objął ją w pasie.
-Wszystko sie pali Sakura, musimy uciekać- powiedział odsuwając ją od siebie i dopiero wtedy zamarł. Stała przed nim pół nago z zadrapaniami i cała brudna.
-Nic mi nie zrobili, chciał, ale przyszła ta dziewczyna i ich zabrała stad, wychodząc zwalił świeczkę i sie podpaliło wszystko- odparła dając mu ręce by uwolnił ją ze sznurów. Kiwnął tylko głową, ale widziała zdenerwowanie na jego twarzy.
-To nie było przez przypadek, cały budynek stoi w płomieniach, musieli to zaplanować, chodźmy- dał jej swój podkoszulek by, chociaż trochę zakryć jej nagość, po czym ruszyli w kierunku wyjścia, co nie było wcale takie proste. Wszystko sie paliło i waliło. Próbował jakoś to ominąć, ale nie mógł też narażać dziewczyny na niebezpieczeństwo.
-Sakura, musimy dotrzeć do tego okna, a potem wyskoczymy- powiedział pokazując okno na po drugiej stronie korytarza. Zgodziła sie nic nie mówiąc, nie bała się. Wiedziała ze mimo wszystko Sasuke ją uratuje i nic jej nie będzie. Omijali płonące bale walące sie z sufitu, ale nie przestawali przeć na przód. Gdy już dotarli do okna przeraziła sie trochę wysokości, ale nie mogła tego po sobie pokazać.
-Arigatou- powiedziała do niego uśmiechając się szczerze.
-Za, co?- Zapytał zdziwiony.
-To juz drugi raz, gdy mnie ratujesz- po tych słowach nastąpiło jakiś wybuch i sufit powoli zaczynał sie walić.
-Nie czas na to, później porozmawiamy- po tych słowach usiadł na parapecie i nie patrząc na nic skoczył, a potem kazał jej skakać. Patrzyła na chłopaka stojącego na dole i zamykając oczy skoczyła. Nic nie poczuła, żadnego bólu tylko ciepły oddech na policzku. Trzymał ją mocno, po czym delikatnie postawił na ziemi.
-Czas to skończyć- po tych słowach ruszyli w drugą stronę, słyszała strzały i wiedziała, co się dzieje. Gdy tylko wyszli zza zakrętu strzały ucichły, a Sousuke od razu podbiegł i przytulił swoją siostrę.
-Kruszyno- szepnął jej do ucha mocno ją przytulając.
-Mała- tym razem to drugi brat ją przytulił, a ona czułą przeogromne szczęście, ale wiedziała, że to jeszcze nie koniec.
-Poświecił byś się na darmo, w całym budynku były podstawione ładunki, wszystko miało spłonąć.- Powiedział Sasuke wyciągając pistolet z kabury i patrząc morderczym wzrokiem na przeciwników.
-To koniec!- Odezwał się ktoś nagle. Każdy spojrzał w kierunku, gdzie stał Neji i reszta paczki. Każdy był cały i zdrowy, nie licząc kilku postrzałów i zmęczenia.
-Nie dam im tak łatwo odejść- wyrwał się Sou i znów wyciągnął swoją katanę, ale Sakura go powstrzymała.
-To koniec Sou, masz tego, którego powinieneś już dawno złapać- wskazała na Shimizu, który ledwo mógł oddychać siedząc na ziemi cały we krwi. Chłopak patrzył przez chwilę na siostrę, po czym schował miecz i odetchnął.
-Itachi, czas by policja się tym zajęła- po tych słowach chwycił siostrę za rękę i zaprowadził ją do samochodu, musiał ją ktoś opatrzyć tak jak i jego i musiała odpocząć po tym wszystkim.

Gdy tylko uporali się z tym całym bałaganem, Itachi zabrał Shimizu na komendę, a reszta jego watahy gdzieś się rozproszyła. Chciał za nimi biec i ich rozszarpać za to, że pozwolili sobie położyć łapy na Sakurze, ale nie miał aż tyle siły. Podziękował Shiro, chociaż przyszło mu to z trudnością i udał się do domu. Wziął prysznic, po czym położył się na łóżku. Był zmęczony tym wszystkim, ale cieszył się, że nic poważnego się jej nie stało. Westchnął, po czym spojrzał na zdjęcie które znajdowało sie na komodzie przy jego łóżku. Był na nim jak zwykle naburmuszony, Naruto jak zawsze z tym swoim głupim uśmiechem. Hinata, czerwona, zerkająca nieśmiało w stronę blondyna i ona uśmiechnięta od ucha do ucha pokazująca mu rogi.
-Sasuke?- Usłyszał cichy głos i momentalnie podniósł sie z łóżka. Dziewczyna powoli weszła do jego pokoju rozglądając się i zamykając za sobą drzwi.
-Co tu robisz?- Zapytał przyglądając się dokładnie bandażom na jej rękach i zaczerwienionym policzku, na którym już zaczął robić się siniak.
-Wiedziałam, że przyjdziesz- odparła z delikatnym uśmiech i usadowiła się obok niego na łóżku.- Zawsze przychodzisz.
-Myślałem ze zapomniałaś
-Kiedy tam stałam w tych budynku i myślałam, że to juz koniec, że spalę się żywcem, przypomniałam sobie, dlatego cie zawołałam i byłeś tam- dotknęła delikatnie jego policzka i uśmiechnęła się.
-Nie wybaczyłbym sobie gdyby cos ci się stało-wtulił twarz w jej dłoń i zamknął oczy. Była tu, cała i zdrowa, a on poczuł jakby ulgę.
-Kiedyś umrę i nic na to nie poradzisz- odparła cicho.
-Kiedyś, jak będziesz stara i ze zmarszczkami i nikt nie będzie mógł juz na ciebie patrzeć, ale ja zawsze tam będę żeby cie chronić- odparł i spojrzał jej prosto w oczy. Chciała mu powiedzieć o swojej chorobie, ale nie wiedziała jak. Jak mogłaby mu teraz coś takiego powiedzieć?
-Więc ty też nie na zawsze pozostaniesz takim ciachem- zaśmiała się, a on odwzajemnił to delikatnym uśmiechem pod nosem.
-Dlaczego się nie zgodziłaś? Dlaczego nie chcesz wyjść za Itachiego?- Zapytał nagle kładąc głowę na jej kolanach jak kiedyś i zamykając oczy. Dziewczyna przeczesała jego włosy i pocałowała go w czoło.
-Ponieważ nie chcę go ranić, ponieważ od zawszę kocham tylko jednego Uchihę, którego chciałam zawsze poślubić- po tych słowach chłopak od razu otworzył oczy i spojrzał prosto w jej.
-Byłaś wtedy młoda, głupia i kto by cie wtedy wziął na poważnie- odparł biorąc kosmyk jej włosów w palce.
-Ty- odparła cicho i pocałowała go delikatnie w usta.
-Ja- po tym przycisnął ją mocniej do siebie i pocałował bardziej zachłannie.
-Ale już mi przeszło z wychodzeniem za Uchihe- zaśmiała się, po czym zrzuciła go z kolan i pokazała mu język.
-Jesteś nieobliczalna- odparł i zaśmiał się razem z nią.

-Chciałabym żeby było jak kiedyś- położył się obok niego na łóżku i spojrzała w sufit. Nie wiedząc kiedy nawet zasnęła, była zbyt zmęczona dzisiejszym dniem. Chłopak przykrył ją delikatnie kołdrą, po czym sam zasnął. Nie przeszkadzało mu to że tu usnęła, w końcu jak była młodsza to też zdarzało jej sie tu zasnąć. Czuł się lepiej, gdy tu była, przynajmniej wiedział, że nic jej tu nie grozi.






Wybaczcie za tą długą przerwę w pisaniu, ale musicie mnie troszkę zrozumieć. Ostatnia klasa, matura, zawodowy plus prawko więc ostatnio mam naprawdę mało czasu. Ciągle tylko nauka, nauka i nauka, znalazła troszkę czasu i cos wyskrobałam. Mam nadzieję że chociaz troszkę się podoba i jak tylko znajdę troszkę wolnego czasu to postaram sie napisać kolejną notkę :*